Nie je, nie pije, a chodzi i żyje. Roboty wykorzystuje się do zaskakujących celów
Roboty służą nie tylko do odkurzania, składania samochodów w fabrykach czy rozbrajania bomb. Są potrzebne także w sektorach, o których nie pomyślelibyśmy w kontekście wykorzystania maszyn. Mogą być bowiem znakomitymi testerami, naukowcami, a nawet... psychologami.
Takim robotem jest na przykład Palaczbot wymyślony na Śląskim Uniwersytecie Medycznym i stworzony w 2010 roku przez studentów z Instytutu Obrabiarek i Technologii Budowy Maszyn Wydziału Mechanicznego Politechniki Łódzkiej. "Pali" tytoń, papierosy i e-papierosy jak człowiek. Jego cel jest prosty – badanie wpływu dymu tytoniowego na człowieka.
Ciekawa jest sama geneza maszyny. Dr Maciej Goniewicz z Zakładu Chemii Ogólnej i Nieorganicznej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego tłumaczył, że kupno robota od producenta to wydatek rzędu kilkudziesięciu tysięcy euro. Dlatego zdecydowano się nie tylko na budowę własnego Palaczbota, ale i rozszerzenie zakresu jego działania również o e-papierosy.
Profesor Andrzej Sobczak, kierownik Zakładu Chemii Ogólniej i Nieorganicznej SUM, który koordynuje również Palaczbota, przybliża w rozmowie początki projektu.
- W roku 2011/2012 na rynku nie było dostępnych komercyjnie tego typu urządzeń. Były tylko roboty w cenach 100 - 200 tys. euro do wypalania papierosów, nie nadające się do badania e-papierosów - tłumaczy. - Obecnie od ponad roku na rynku są specjalistyczne maszyny. Kosztują ok. 2 razy więcej niż nowa wersja palaczbota - dodaje.
Palaczbot jest wielkości biurka. Na specjalnej tarczy montowane są papierosy, a strzykawka w urządzeniu "zaciąga się” dymem. Ten zaś ląduje na specjalnych filtrach, które później są analizowane pod kątem składu chemicznego. Co istotne, posiada również specjalny komin, który wychwytuje tak zwany boczny strumień dymu, w celu zbadania efektów biernego palenia. Robot może być zaprogramowany na różne tryby palenia. Jak podkreślali twórcy, każda osoba konsumuje tytoń odrobinę inaczej – zaciąga się dłużej lub krócej, głęboko lub płytko.
Badania przy pomocy robota mają przede wszystkim określić, jakie substancja wchłania osoba racząca się dymkiem i jak jej nawyki wpływają na ilość przyjmowanych związków. Dodatkowo maszyna zbada również, czy przyjmowanie tych substancji ma wpływ na zwiększone ryzyko zachorowań, między innymi na nowotwory. Wszystko dzięki ciągłemu usprawnianiu urządzenia.
- Palaczbot jest usprawniany, wymaga tego zmiana technologiczna e-papierosów - na rynku jest dostępna już ich 4. generacja. Aktualizacja to możliwość generowania aerozolu w różnych pozycjach, zróżnicowana topografia zaciągania czy stanowiska na kilka jednocześnie wypalanych e-papierosów – tłumaczy prof. Sobczak.
Duże koncerny tytoniowe, takie jak Philip Morris International, również korzystają z automatycznych testerów do sprawdzania swoich produktów. Od 2008 roku wspomniana firma wydała na swój dział badawczo-rozwojowy ponad 3 miliardy dolarów. Wszystko po to, by zbadać szkodliwość papierosów i stworzyć alternatywę zawierającą mniej szkodliwych substancji. Taką jak IQOS – elektroniczne urządzenie do palenia. W przeciwieństwie do e-papierosów nie spala ono tytoniu, a jedynie go podgrzewa. Dzięki temu eliminuje około 90 proc. szkodliwych substancji, które znajdują się w tradycyjnych papierosach. Tytoń dalej nie jest najzdrowszą używką, ale można minimalizować jego szkodliwość i występowanie chorób.
Skoro o chorobach mowa, zobaczmy, jak maszyny pomagają w przemyśle farmaceutycznym. Eve, stworzona przez naukowców z Uniwersytetu w Cambridge, kosztowała milion dolarów, ale jej celem jest ratowanie życia. Robot bowiem pracuje nad lekami na choroby tropikalne. I robi to całkowicie samodzielne.
Dzięki sztucznej inteligencji robot sam projektuje swoje eksperymenty, analizuje próbki i przeprowadzania rozumowanie, by wyciągać własne wnioski. Maszyna pracuje na genetycznie zmodyfikowanych drożdżach. Wyszukuje oraz eliminuje związki szkodliwe dla komórek. Do tego blokuje aktywność należących do pasożyta białek bez szkody dla tych, które są częścią organizmu. W ten sposób odciąża badaczy od żmudnych, kosztownych i długotrwałych badań nad nowymi lekami.
Roboty mogą również być wykorzystywane przy pomocy nad osobami starszymi. Nie chodzi o maszyny, które rozdzielają leki na różne dolegliwości, ale o dotrzymywanie towarzystwa w szpitalach lub domach spokojnej starości. Takim urządzeniem jest Paro – pochodzący z Japonii robot o wyglądu foki, nad którym inżynierowie pracowali aż 12 lat.
Zadaniem Paro jest dotrzymywanie towarzystwa starszym osobom, które często czują się wyalienowane, przebywając np. w placówkach medycznych. Foka reaguje na dotyk, odwraca głowę, gdy się do niej mówi, reaguje nawet na wymyślone dla niego imię. Twórcy zapewniają, że Paro nie tylko potrafi "myśleć", ale również czuć. Na głaskanie reaguje zadowoleniem, jest natomiast zły, gdy wyrządza mu się krzywdę. Robot jest na tyle zaawansowany, że może nawet przeżywać coś w rodzaju traumy.
Podczas pobytu w serwisie, gdzie robot jest czyszczony i badany pod kątem oprogramowania, trafiano na egzemplarze, które były złe nawet gdy je głaskano. Dlaczego? Leżenie na grzbiecie aktywuje pamięć długotrwałą foki. Jeśli w tym czasie była bita lub szarpana, zacznie źle reagować na próby kontaktu. Natomiast obdarzony miłością egzemplarz odwdzięczy się czułością dla swojego właściciela.
Paro służy przede wszystkim do dotrzymywania towarzystwa. Badania pokazują również, że obcowanie z nim prowadzi do łagodzenia objawów stresu i zwiększenia odporności na jego działanie. Foka to również zajęcie – opieka nad nią przełamuje rutynę leczenia lub przebywania w domu spokojnej starości.
Polacy również mają swojego robota, która ma pomagać ludziom. Photon, start-up z Białegostoku, stworzył takie urządzenie razem z Uniwersytetem SWPS. Urządzenie ma uczyć logicznego myślenia i podstaw programowania poprzez gry na dodawanej do niego aplikacji. Postawiono również na aspekt psychologiczny.
Psychologowie z SWPS opracowali tryb fabularny, który uczy dzieci rozumienia emocji, postaw prospołecznych, działania w grupie i podejmowania decyzji. Nie wszystkie są możliwe do wykonania z poziomu smartfona czy tabletu. Czasem muszą się też zaangażować w nie rodzice. Twórcy wyszli z prostego założenia, że skoro nie da się uniknąć kontaktu z nową technologią, można wykorzystać ją do rozwoju psychofizycznego dzieci. Od września robot trafi do niektórych polskich szkół.
Jak widać, roboty mogą mieć zastosowanie nie tylko jako siła robocza w niektórych sektorach. Mogą pomagać w badaniach, przeprowadzać samodzielne eksperymenty, a nawet uczyć nas emocji i pomóc je oswajać. Jak w przypadku innych technologii, użycie maszyn ogranicza tylko ludzka wyobraźnia.