Nawigacja Navmax na Android - test aplikacji

Aplikacja nawigacyjna na platformę Android? Jest ich wiele. Będziemy im się uważnie przyglądać i razem z nimi jak najwięcej podróżować. Zaczęliśmy od rodzimego programu: Navmax.

Nawigacja Navmax na Android - test aplikacji
Źródło zdjęć: © Lokalizacja.info

Rodzimego? Kto choć raz miał do czynienia z Be-On-Road, może doszukiwać się podobieństw. Nie będzie to szczególnie trudne. Tym bardziej, że aplikacja czeskiej firmy Aponia zwykle jest co najmniej o jedną wersję do przodu. Navmax dołącza chwilę później. Żaden dyshonor. A nam zupełnie nie przeszkadza.

Navmax jako jeden z nielicznych zapewnia możliwość bezpośredniego porównania map od różnych dostawców. W przypadku wersji Europa można skorzystać z mapy od lokalnego dostawcy czyli Emapy. Równie dobrze można też skorzystać z danych Navteq, który dostarcza plany Europy. Co ważne łatwo przełączać się pomiędzy mapami, więc nie trudno o porównanie danych i wyznaczonych tras. A różnice łatwo wychwycić. Naprawdę łatwo. Tym bardziej, że chęć porównania jest kusząca.

Oczywiście najłatwiej wychwytuje się wszelkie wpadki. Pod tym względem już od dłuższego czasu Navteq jest dyżurnym chłopcem do bicia. Trudno zresztą oprzeć się pokusie, skoro pewne błędy są rażące i irytujące. Przykład? Słynne wyprzedzanie rzeczywistości. Trudno zrozumieć, czemu na mapach Navteq nawigacja prowadzi na plac. I to ten sam w różnych częściach kraju: plac budowy. Modelowym przykładem jest autostrada A1 i brakujący odcinek między Włocławkiem i Toruniem. Navmax jednak nim prowadzi. Na szczęście zawiera mapę 2013Q1 bez pełnego przebiegu A4 do granicy czy S6. do Żywca. Przynajmniej problemy, z którymi boryka się Becker czy Garmin są dla Navmaxa znacznie mniej dotkliwe.

Testowana wersja 2013Q1 zawiera też braki, które mogą np. doskwierać mieszkańcom południa kraju (braki dotyczą m.in. A4. oraz np. Warszawy (brak nowej obwodnicy miasta). Stąd dla jeżdżących po Polsce, Emapa wydaje się sensowniejszym rozwiązaniem.

Emapa: lepiej, ale...

Mapa Emapy? Z wersji na wersję coraz lepsza. Ale do ideału jeszcze daleka droga - nawet w najnowszej wersji 2013Q3. Wciąć ponarzekać można na bazę adresów zawartych w mapie i na dopracowanie sieci dróg. Nawet w okolicach Warszawy zdarzało się trafić na skrzyżowania, którymi przejechać się nie da, gdyż .... nie istnieją. Emapa wymaga też dużej uwagi, jeśli chodzi o znaki nakazu i zakazu. Czasem nawigacja zaproponuje bowiem skręt w miejscu, w którym nawet najstarsi tubylcy nigdy nie skręcali. Niemniej trzeba też oddać łódzkiej firmie, że w małych miejscowościach turystycznych w górach wypadali najlepiej. Nawet w zestawieniu z faworyzowaną AutoMapą.

Obraz
© (fot. Materiały prasowe)

Baza adresów

Zawarta w mapach: wciąż do wzbogacenia. Nie jest jednak uboga. Na szczęście twórcy programu mają świadomość, że sensownym rozwiązaniem jest powiązanie nawigacji z wyszukiwarką on-line. I trzeba przyznać, że to dobre rozwiązanie. Powiązanie z Google to dobry pomysł. Znacząco wzbogaca bazę adresów, jakkolwiek czasami łatwiej coś znaleźć w danych mapowych aniżeli w Google. Przykład? Wyszukiwanie dilerów samochodów w Siedlcach. Google skapitulował. Emapa i Navteq górą.

Wyznaczanie tras

Skromne. Zaledwie dwa profile: krótka i szybka. Ale to tylko pozory. Można bowiem jeszcze wyznaczyć trasę na przełaj, a także dla pieszego. Dla przeciętnego użytkownika i tak wystarczy. Skupiliśmy się na profilu samochodowym, czyli dwóch odmianach: szybkiej i krótkiej. Możliwości konfiguracji niewielkie: raptem omijanie autostrad i dróg płatnych. I co dziwi: brak omijania dróg gruntowych.

Nie trudno o wrażenie, że większe różnice pomiędzy obydwoma profilami pojawiają się dopiero w podróżach międzymiastowych. W obrębie miasta nie widać specjalnych różnic. Co ciekawe Navmax z Emapą oblicza trasy tak, jakby za wszelką cenę chciał ominąć drogi gruntowe. Niekiedy jak w Siedlcach wyznaczane trasy przypominają kolano - jazda przypomina podróż z taksówkarzem, który chce naciągnąć klienta, a przy okazji pokazać miasto. Po przełączeniu na dane Navteq było znacznie lepiej. Ale unikanie dróg gruntowych pozostało.

Podróże międzymiastowe? Tam gdzie to możliwe Navmax preferuje sieć dróg najwyższych kategorii. Stąd z Warszawy do Gdyni pojedziemy dłuższym wariantem autostradą A2 i A1. Wystarczy jednak zmienić na profil trasy krótkiej, by Navmax wybierał wariant drogami ekspresowymi, czyli popularną krajową 7. Co ważne. Niezależnie od długości drogi w kraju: wyznaczanie tras trwa krótko. Naprawdę krótko. Szczególnie w porównaniu z produktami firmy TomTom. Ale czy to uprawnia do jednoznacznych wniosków? Niekoniecznie.

Navmax: sposób na korki?

W ramach opcji: informacje o ruchu drogowym odświeżane on-line (maksymalna częstotliwość 2 minuty). A wraz z nimi blokowanie odcinków dróg. Zachęcające. W praktyce? Część inwestycji jest uwidoczniona na mapach. A tym samym wyłączona z routingu jak estakady przy jednej z głównych arterii w Warszawie: trasy Łazienkowskiej i Wisłostrady. Niestety zamknięta estakada po drugiej stronie Wisły (Łazienkowska / Wał Miedzyszyński) nie jest już uwzględniona na mapie, co jak łatwo zgadnąć, może prowadzić do frustracji. Szczególnie tego, kto nie zna miasta.

Obraz
© (fot. Materiały prasowe)

Wieczne narzekanie byłoby jednak krzywdzące dla Navmaxu. Traffic mile zaskakiwał w miejscach, w których korki są wyjątkową rzadkością. Szybki rzut oka na konkurencyjne aplikacje i... Navmax w gronie nielicznych, którzy wskazywali korek. Ponadto co istotne: grafika korków jest przejrzysta. Z oczywistym podziałem na strony, by nie było wątpliwości, w którym kierunku jest zator. To co daje do myślenia: wskazywanie mapy natężenia ruchu trzeba było wymuszać ręcznie. Dziwne.

A jak z omijaniem korków? Kolejny powód do zastanowienia. Ani razu nie zdarzyła nam się sytuacja, by Navmax zmieniał trasę lub proponował alternatywę. Także w godzinach szczytu. Raz ustawiona trasa jest najlepsza?

Czy potrzebna jest instrukcja obsługi?

Z perspektywy rutyniarza: nie, nie jest potrzebna. Z perspektywy początkującego użytkownika: także nie jest potrzebna. Trzeba przyznać, że Navmax jest dość łatwy w obsłudze i intuicyjny. Możliwości konfiguracji nie są zbyt rozbudowane, więc Navmax wydaje się "idioto-odporny".

Co ważne: jest przejrzysty i czytelny nie tylko z perspektywy programowania nawigacji i wyszukiwania celu. Także prowadzenie i wyświetlanie mapy zasługuje na uznanie. Jest wystarczająco dużo czasu, by przygotować się do manewru. Także na drodze wielopasmowej, na której asystent jest przydatny. Zastrzeżenia? Strzałki kierunkowe asystenta mogłyby być większe. Czasem także nie wyświetlają się jak należy (brak grotów). Nic jednak nie wskazuje na to, by jakiekolwiek komendy i informacje mogły wprowadzić w błąd. A to w końcu kluczowe. Przecież nie ma nic gorszego niż nawigacja, która usiłuje doprowadzić do celu tak, że podróż zmienia się w koszmar. Pod tym względem użytkownicy Navmaxa mogą spokojnie ruszać w podróż.

Warto?

O ideał wciąż trudno. Ale Navmax broni się na tyle dobrze, że raczej trudno o rozczarowanie coraz bardziej wymagających użytkowników. Jest to godna uwagi nawigacja nie tylko dla początkującego. Niemniej, początki aplikacji były dość skromne (na szczęście zarzucono kiepskie rozwiązanie z oddzielnym programem do aktualizacji, co wymagało każdorazowo wpisanego klucza licencyjnego), więc tym bardziej życzliwie można spojrzeć na rozwój aplikacji. Innymi słowy: bez szczególnych oporów instalować i jeździć spokojnie. Dla śpieszących się i omijających korki: są lepsze aplikacje od Navmaxu.

Ocena redakcji: 4/5

Tomasz Okurowski

Polecamy na stronach Lokalizacja.info: Apple aktualizuje Find My Friends

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)