Mi-12: radziecki helikopter-kolos
W roku 1965 Rosjanie rozpoczęli projekt budowy śmigłowca Mil V-12. Niezwykła maszyna miała być odpowiednikiem największych samolotów transportowych, ale z możliwością pionowego startu i lądowania. W wyniku tych prac powstał największy śmigłowiec świata - nigdy później nie stworzono większego.
26.05.2017 | aktual.: 26.05.2017 20:58
W połowie lat 60. w ZSRR zrodziła się nietypowa potrzeba - wojsko musiało znaleźć sposób na efektywne dostarczanie rakiet do silosów. Problem polegał na tym, że wiele z takich silosów znajdowało się w rejonach pokroju Syberii, z bardzo słabo rozwiniętą infrastrukturą drogową. Oczywiście można było użyć ogromnych transportowców, jak An-22 czy Ił-76. Samoloty te wymagały jednak dość długich pasów startowych, a o te było jeszcze trudniej niż o dobrej jakości drogi. Idealnym rozwiązaniem w tej sytuacji wydawał się śmigłowiec - wystarczyło tylko zbudować maszynę o odpowiednio dużym udźwigu.
Śmigłowiec Mi-12 był jak samolot z wirnikami
Radzieckie biuro konstrukcyjne Michaiła Mila podjęło się w 196. roku zadania skonstruowania maszyny zdolnej przenosić ciężkie ładunki na duże odległości. Pierwszy prototyp nazwano Mil V-12 i miał on być zdolny unieść co najmniej 30 ton ładunku (niemal tyle, co waży tramwaj). Ponieważ nie istniał w owym czasie silnik, który byłby zdolny unieść gigantyczną maszynę na pojedynczym wirniku, konstruktorzy zdecydowali się na zastosowanie dwóch silników ze śmigłowca Mi-6, rozmieszczonych po obu stronach wielkiego V-12. Takie rozwiązanie miało jeszcze jedną zaletę - wszelkie dodatkowe elementy, jak przekładnie, połączenia i inne elementy silnika już istniały i nie trzeba było projektować wszystkiego od nowa. Ponieważ wirniki umieszczono na przypominających skrzydła stelażach po bokach olbrzymiego, niemal samolotowego kadłuba, Mil V-12 nazywany był "śmigłowcowym" odpowiednikiem An-22. Co ciekawe, nigdy wcześniej, ani później biuro konstrukcyjne Mila nie stworzyło śmigłowca o takim układzie wirników.
Mi-12 - zdobywca rekordów
Prototyp wzniósł się w powietrze po raz pierwszy 2. czerwca 1967 roku. Nie uniósł się jednak na znaczą wysokość. Zawisająca nisko nad ziemią maszyna była targana kilkakrotnie wstrząsami, co doprowadziło do nagłego przyziemienia i uszkodzenia jednego z kół. Te niewielkie uszkodzenia zostały wykorzystane w celach propagandowych przez zachodnią prasę, która opisywała je jako bardzo poważne, a czasami wręcz jako katastrofę. Kilka lat później stworzono drugi, ulepszony prototyp, który wzbił się w powietrze w 1973 roku.
Maszynom Mil V-1. udało się ustanowić wiele rekordów, które do dziś pozostają niepobite. Między innymi V-12 dzierży rekord udźwigu przez śmigłowiec - uniósł 44205 kg na wysokość 2255 m oraz tytuł największego na świecie śmigłowca, jaki kiedykolwiek wzbił się w powietrze. Radzieccy konstruktorzy zostali nawet uhonorowani prestiżową nagrodą Sikorsky'ego za osiągnięcia w dziedzinie technologii tworzenia śmigłowców. Co ciekawe nagroda ta przyznawana jest przez amerykańską organizację non-profit.
Nikt nie chciał Mi-12
Gdyby Mil V-1. wszedł do służby, nosiłby oznaczenie Mi-12. Siły Powietrzne ZSRR nigdy się jednak nie zdecydowały na zakup maszyn. Powodów tej decyzji było wiele, ale głównym była zmiana strategii obronnej kraju, zgodnie z którą przenoszenie bardzo ciężkich rakiet w niedostępne rejony Rosji nie było już konieczne. Mi-12 był przy tym bardzo drogi, a wszelkie pozostałe zadania transportowe z powodzeniem mogły wykonywać śmigłowce Mi-6 i Mi-26. Potężny, radziecki kolos został więc ostatecznie pokonany przez swoich mniej spektakularnych, lecz tańszych i równie funkcjonalnych braci. Tytuł największego śmigłowca świata pozostanie jednak przy Mi-12 jeszcze przez długie lata, jeśli nie na zawsze.