Maseczka, która naprawdę chroni. Wojskowa maska ze stalową kolczugą
Hełmy z osłonami na twarz kojarzą się powszechnie z czasami średniowiecza. Dzięki zachowanym fotografiom wiemy jednak, że maski z kolczugami stosowali także żołnierze w XX wieku. Jakie było zadanie tych nietypowych osłon?
Kolczuga na twarzy XX-wiecznego żołnierza wygląda dość osobliwie, jednak zdjęcia z I wojny światowej dowodzą, że niektórzy żołnierze korzystali z takich osłon. Dotyczyło to zwłaszcza załóg technologicznej nowinki tamtej epoki – pierwszych czołgów.
Warto przypomnieć, jakie było to konstrukcje. Zanim francuski czołg FT wyznaczył standard współczesnego czołgu z gąsienicami wzdłuż niewielkiego kadłuba, załogą z przodu, silnikiem z tyłu i uzbrojeniem w obrotowej wieży, wczesne czołgi wyglądały inaczej.
Przypominały raczej lądowe okręty i były wielkimi, pancernymi machinami, z wieloma stanowiskami strzeleckimi i liczną załogą. Obsada mogła liczyć nawet – jak w niemieckim A7V – 18 osób.
Stalowa kolczuga – wyposażenie czołgistów
Problemem, z którymi musiały borykać się załogi tych pojazdów, były nie tylko koszmarne warunki i ekstremalne, sięgające 60 stopni temperatury. Groźna była także niedoskonałość wczesnych pancerzy. Nawet, gdy przeciwnik nie dysponował wyspecjalizowaną bronią przeciwpancerną, załoga czołgu była narażona na niebezpieczeństwo.
Wynikało ono z faktu, że trafienie w czołgowy pancerz – nawet bez przebicia – powodowało oddzielenie się po jego wewnętrznej stronie licznych, drobnych odłamków, które mogły razić załogę. Niebezpieczne były także odłamki, które mogły dostać się do wnętrza czołgu przez szczeliny obserwacyjne.
Właśnie na taką okoliczność niektóre załogi czołgów z czasów pierwszej wojny światowej nosiły stalowe maski. Okulary z możliwie wąskimi wizjerami miały chronić oczy, a stalowa kolczuga osłaniać twarz przed niebezpiecznymi odłamkami. Ten właśnie ekwipunek można zobaczyć na zdjęciach z epoki, przedstawiających pionierskich czołgistów, chroniących swoje twarze tak, jak było to wówczas możliwe.