Koniec z naukowymi mitami. Ta książka uodparnia na wszelkie pseudonaukowe manipulacje
22.10.2019 12:39, aktual.: 22.10.2019 13:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Czy wiesz, że aż 16% Amerykanów uważa, że Ziemia tak naprawdę jest płaska? Sporo, prawda? To skrajny przykład, są jednak inne, bliższe nam dużo bardziej niż chcielibyśmy się przyznać. Szczepionki, GMO, homeopatia czy wpływ telefonów komórkowych na nasze zdrowie to kwestie zaprzątające nasze głowy.
Zdania na ich temat są podzielone, a dookoła krąży mnóstwo niesprawdzonych informacji. Skąd czerpać rzetelną wiedzę i komu ufać? Czasem, zamiast przeszukiwać z lupą internet, próbując odsiać ziarna od plew, warto sięgnąć po dobre, oldschoolowe sposoby i… otworzyć książkę. „Fakt, nie mit” to znakomita propozycja autorów popularnego bloga Crazy Nauka, którzy z gracją i humorem rozprawiają się z pseudonaukowymi mitami.
Autorów książki nie trzeba nikomu przedstawiać. Każdy, kto choć trochę interesuje się rzetelną wiedzą naukową i surfuje w sieci w poszukiwaniu nowinek na temat nowych technologii, kosmosu, środowiska, medycyny czy architektury, musiał natknąć się na blog o nazwie Crazy Nauka. Jego autorami są właśnie Ola i Piotr Stanisławscy – wcześniej dziennikarze naukowi, których teksty pojawiały się między innymi w „Gazecie Wyborczej”, „Przekroju”, „Focusie” czy „Newsweeku”. Od 2013 roku skupili się na prowadzeniu swojej strony, która w niedługim czasie wyrosła na największy blog popularnonaukowy w Polsce. Małżeństwo Stanisławskich od ponad dekady zajmuje się więc objaśnianiem fascynującego, naukowego świata i obalaniem naukowych mitów.
No właśnie, ale… czym tak w ogóle są naukowe mity? Skąd się biorą? I dlaczego powstają, skoro nauka jest dostępna dzisiaj dla każdego? Odpowiedź jest bardzo prosta: to droga na skróty dla ludzkiego umysłu, który łaknie wiedzy jak kania dżdżu, ale niekoniecznie jest ją w stanie w całości przyswoić. Bo mimo że internet daje nam nieskończone pole do poszukiwań odpowiedzi na najbardziej frapujące nas pytania, to ze względu na mnogość obecnych w nim teorii i hermetyczność naukowego języka, wolimy posiłkować się prostymi i zrozumiałymi rozwiązaniami, które często krążą gdzieś bardzo blisko orbity o nazwie „magia”.
Bądźmy uczciwi – tylko niewielka grupa zapaleńców jest w stanie zrozumieć do końca zamkniętych w swoich niezrozumiałych dyskursach naukowych ekspertów. Nauka galopuje w zastraszającym tempie i niesłychanie trudno za nią nadążyć nawet tym, którzy lubią być na bieżąco. Dla przeciętnego zjadacza chleba naukowcy posługują się językiem z jakiejś odległej planety, który ciężko przetłumaczyć „na nasze”. „I tu wkroczyli, cali na biało, twórcy mitów. – piszą Stanisławscy. – Podali jak na tacy własne, uproszczone historie na temat nauki i naukowców, a istnieniem spisków uzasadnili zbyt trudne dla ogółu zjawiska. Ich zdaniem nie trzeba rozumieć tego, co mówi zawiła nauka. Wystarczy uwierzyć w mity”.
Weźmy na przykład pod lupę kwestię mikrofalówek. Ot, niewinne wydawałoby się urządzenie, które od lat pomaga ludziom w przyrządzaniu posiłków. Jego mechanizm nie jest prosty do zrozumienia, w grę wchodzą bowiem tajemnicze fale, które zdaniem niektórych „napromieniowują” nasze jedzenie i w zasadzie przy okazji wszystko dookoła. Fale te rzekomo interferują również z nadajnikami Wi-Fi, co może szkodzić osobom znajdującym się w pobliżu. Co na to nauka? Mikrofalówka wykorzystuje do podgrzewania jedzenia fale elektromagnetyczne, które wprawiają w drgania zawarte w nich cząsteczki wody. Nie są one w stanie wydostać się na zewnątrz ze względu na budowę mikrofalówki.
Są bezpieczne dla otoczenia. Więcej na ten temat można przeczytać w książce Stanisławskich.
W innym z rozdziałów autorzy biorą na ruszt innych ciekawy temat: globalne ocieplenie. Niejeden z nas ma wujka Janusza lub ciotkę Grażynkę, którzy za żadne skarby nie uwierzą, że globalne ocieplenie rzeczywiście ma miejsce. Koronny argument? Przecież zimy nadal bywają mroźne! Tymczasem globalne ocieplenie jest faktem popartym setkami badań przeprowadzonych przez naukowców z całego świata. W „Fakcie, nie micie” przeczytamy: „Badacze są zgodni, że to ludzie, spalając węgiel, ropę i gaz ziemny w ciągu ostatnich 200 lat, doprowadzili do zwiększenia stężenia dwutlenku węgla w atmosferze, co z kolei spowodowało wzrost temperatur na Ziemi”. W książce znajdziemy rzetelne objaśnienie tematu z wielu różnych perspektyw wraz z badaniami, które ostatecznie pozbawiają nas złudzeń, że zmiany klimatyczne są naturalne i nie mają nic wspólnego z działaniami ludzi.
A co z przytoczonym we wstępie mitem, który wzbudza szczególnie dużo uśmiechów wśród dyskutujących – teorii o płaskiej Ziemi? Zyskuje on na popularności zdecydowanie w Stanach Zjednoczonych, ale czy w Polsce również można znaleźć jego zwolenników? „Tak, są w Polsce płaskoziemcy. – mówią Stanisławscy. – Z kilkoma rozmawialiśmy. Ale ilu ich jest w sumie? Trudno powiedzieć, ile osób traktuje poważnie ten mit. Jedna z polskich płaskoziemskich grup liczy 18 tys. członków, ale mnóstwo ludzi trafia tam ze zwykłej ciekawości lub żeby się pośmiać. No i trzeba pamiętać, że każdy mit ma grupę fanatycznych wyznawców, których jest mało, ale są hałaśliwi. Poza tym jest duża grupa osób, które nie określiłyby samych siebie jako wierzących w dany mit, ale mają wątpliwości, przemawiają do nich niektóre argumenty”.
Co jeszcze znajdziemy w książce Stanisławskich? W zasadzie wszystkie najważniejsze i najbardziej obrośnięte mitami tematy naukowe. Żywność GMO, działanie środków homeopatycznych, szkodliwość szczepień, teorię ewolucji, promieniowanie elektromagnetyczne (tutaj oprócz mikrofalówek również Wi-Fi oraz telefony komórkowe) oraz chemtrails, czyli smugi chemiczne. A które z mitów sami autorzy uważają za szczególnie absurdalny i zabawny? „Oj, wybór jest duży – odpowiadają z uśmiechem Stanisławscy. – Na pewno chemtrails to bardzo ciekawy mit, zwłaszcza że tworzy się na naszych oczach. To stosunkowo nowy pomysł, który jednocześnie jest oparty na bardzo słabych podstawach i prosty do obalenia. Ale mimo tego wiele osób traktuje go poważnie posługując się nieśmiertelnym „coś w tym jest”. Tymczasem chemtrailsy nie mogą działać na żadnej płaszczyźnie – byłyby nieskuteczne, nieopłacalne, wymagałyby gigantycznych nakładów i zaangażowania. Ale... coś w tym jest!”.
Stanisławscy podejmują intrygujące, czasem trudne (vide: szczepionki) tematy, które rozbierają na części pierwsze w sposób zrozumiały dla każdego. Ci, którzy lubią sprawdzać wszystko bardzo dogłębnie, znajdą też odnośniki do konkretnych źródeł naukowych potwierdzających prezentowane w rozdziałach fakty. Natomiast dla tych, którzy lepiej przyswajają wiedzę wizualnie i lubią treści lekkie i dowcipne, w publikacji załączono zabawne komiksy odnoszące się do przytaczanych, pseudonaukowych mitów. Stanisławskim nie brakuje bowiem ani dystansu, ani poczucia humoru, dzięki czemu wiedza, którą przekazują, zostaje opakowana w bardzo atrakcyjny i wdzięczny sposób. Co obiecują autorzy? „Postaramy się, byś po przeczytaniu tej książki uodpornił się na wszelkie pseudonaukowe manipulacje. W końcu lepiej widzieć świat takim, jaki jest naprawdę!”. I tego się trzymajmy.