Kodak miał tajny reaktor jądrowy załadowany po brzegi wojskowym uranem
Kodak może i jest na minusie, ale wygląda na to, że jakby chciał mógłby jeszcze sześć lat temu rozpętać wojnę atomową. W piwnicy w Rochester, w stanie Nowy Jork, Kodak miał reaktor jądrowy załadowany ponad 1,5 kilogramem wzbogaconego uranu – tego samego typu jaki stosuje się w głowicach jądrowych.
Tylko po co Kodakowi ukryty reaktor jądrowy wypełniony wojskowym uranem? I w jaki sposób uzyskali pozwolenie na zainstalowanie czegoś takiego w samym środku całkiem gęsto zaludnionego miasta?
Odpowiedzi na drugie pytanie nie zna nikt. Kodak przyznaje, że nigdy nie ogłaszali tego publicznie. Nikt we władzach miasta ani we władzach stanowych –. czy to policja czy straż pożarna – nie wiedział o istnieniu reaktora jądrowego do czasu, aż informacje o nim nie zostały ujawnione przez byłego pracownika firmy. Jego istnienie i lokalizacja były tak tajne, że jedynie kilku inżynierów i pracowników federalnych wiedziało o projekcie.
Wyjątkowo dziwne, że Kodakowi udało się zdobyć coś takiego. Według Milesa Pompera z Center for Nonproliferation Studies w Waszyngtonie sytuacja jest „bardzo dziwna, ponieważ prywatne firmy po prostu nie mają dostępu do tego typu materiałów.”
Cel, w jakim Kodak zainstalował reaktor, nie był groźny: firma wykorzystywała go do sprawdzania niedoskonałości materiałów i do badania radiografii neutronowej. Sam reaktor został nabyty przez firmę w 1974. 1,5 kilograma płytek uranowych umieszczono w nim wokół rdzenia z Kalifornu 252.
Zainstalowano go w ściśle strzeżonym bunkrze o betonowych ścianach grubości ponad pół metra, znajdującym się pod siedzibą Kodaka. Testy przeprowadzano przy pomocy systemu pneumatycznego. Według przedstawicieli firmy, żaden pracownik nigdy nie miał kontaktu z reaktorem. Najwyraźniej obsługiwały go atomowe wróżki i jednorożce.
O wyłączeniu i rozłożeniu go na części zdecydowano dopiero w 200. roku.