"Jesteśmy zmęczeni i nie mamy nic do stracenia". Młodzi Białorusini się nie boją
- Myślę, że nikt się ich naprawdę nie boi, w mniejszych miejscowościach policjanci są bici przez mieszkańców, a budynki administracji przejmowane - opowiada mi mieszkaniec Grodna na Białorusi.
12.08.2020 | aktual.: 01.03.2022 13:41
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Mazda87", to jego nick na Reddicie, największym, anonimowym medium społecznościowym. Z historii jego postów mogę się dowiedzieć, że interesuje się motoryzacją, grami komputerowymi i memami. Ot jak większość 20, 30-latków Jednak mój rozmówca nie jest, jak każdy inny 20, 30-latek. Psikus historii sprawił, że musi walczyć o możliwość życia w wolnym kraju. Wie, że może przypłacić to życiem, bo widział jak trzech OMON-owców zastrzeliło uczestnika protestu. Jak mówi, nie ma już nic do stracenia.
- Myślę, że nikt się ich naprawdę nie boi, przynajmniej dopóki nie strzelają. Osobowe samochody blokują ich ciężarówki, niektórzy nawet najeżdżają na policjantów. Nawet jeśli będzie zajeb...e dużo policji i wojska to protestujących będzie więcej. Jedyne czego się boimy, to jeśli pojawi się u nas rosyjskie wojsko. Wtedy pewnie dojdzie do wojny, jak na Ukrainie.
Po pierwszym dniu protestów antyrządowaych na Białorusi odcięto internet. Działały tylko niektóre aplikacje poprzez VPN. Zdaniem rządu, był to ruch, który miał uniemożliwić ingerencje sił z zewnątrz, ale Białorusini oczywiście nie wierzą w te tłumaczenie.
- Ludzie tutaj nie chcieli przemocy, chcieli tylko uczciwych wyborów i powstrzymania dyktatury. Nasz rząd mówi, że ktoś z Czech inspiruje protesty. Co to za bzdury! Ludźmi nikt nie steruje, sami robią, co mogą, aby wyjść na ulice i pozbyć się Łukaszenki wszystkich jego ludzi w rządzie i strukturach.
Białoruska blokada internetu jest zresztą dziurawa, jak sito. Narzędziem protestujących stał się Telegram, na którym kanały takie jak Nexta, Białoruś Dzisiaj i Mój Kraj Białoruś co kilka minut wrzucają filmy, zdjęcia i informacje organizacyjne. A Białorusini są coraz lepiej zorganizowani.
- Protestujący używają teraz nowej taktyki. Zbierają się w pewnym momencie, kiedy przyjeżdża policja, aby ich złapać, po prostu się rozbiegają, aby zebrać się w innym miejscu. Próbują tylko zmęczyć policję. I to działa.
Mój rozmówca pochodzi z małego miasteczka, liczącego zaledwie 2 tysiące mieszkańców. W wyborach prezydenckich miasteczko jego rodziców ponoć poparło Łukaszenkę w 93 procentach.
- Rozmawiałem z kilkudziesięcioma osobami. Nikt na niego nie głosował ani nie słyszał, aby ktoś inny na niego głosował. Ludzie go nienawidzą. Zazwyczaj nie zajmuję się polityką, mam wiele innych problemów w życiu, ale teraz naprawdę boję się tego, co nadejdzie jutro...