Jego filmiki oglądają miliony. Rozmawiamy z reZigiuszem, gwiazdą YouTube'a

Ma prawie 3,5 miliona subskrypcji na YouTube, nie tworzy wulgarnych i kontrowersyjnych treści, a mimo tego nie może przejść paru kroków bez robienia zdjęć z fanami. Mówi, że za 20 lat nie będzie już go w Polsce.

Jego filmiki oglądają miliony. Rozmawiamy z reZigiuszem, gwiazdą YouTube'a
Źródło zdjęć: © Youtube.com
Dawid Góra

03.09.2018 | aktual.: 03.09.2018 13:35

Dawid Góra, Wirtualna Polska: "Mój kumpel obciął się na łyso", "Uciekają mi mrówki", "Macam pieluchę". To tytuły filmów, jakie pojawiły się na twoim kanale w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Panujesz jeszcze nad tym, co się tam dzieje?

Remigiusz "ReZigiusz" Wierzgoń: Jak najbardziej. Tytuły są wyzywające, ale trzeba przedrzeć się przez wszystko to, co pojawia się na YouTubie. Dbam jednak o jakość i to, co jest w nich przedstawiane. To wszystko jest o wiele przyjemniejsze niż sam tytuł. Nie mówiąc już o tym, że co rok, bądź półtora, robię akcje charytatywne, podczas których zbieramy setki tysięcy złotych na dzieciaki.

Nagrywanie filmów wciąż sprawia ci przyjemność czy tematykę dobierasz wyłącznie pod to, co chcą zobaczyć odbiorcy?

Zdecydowanie ta pierwsza opcja. Robię to od dziesięciu lat, a więc od dzieciaka. Wciąż rozwijam się, tworzę coś innego, moje pasje są coraz bardziej zaawansowane. Nie mówiąc już o sprzęcie, scenariuszach czy konkretnych akcjach. To, co dzieje się na moim kanale jest naprawdę grubą sprawą.

Mimo wszystko, na całym YT jest coraz więcej treści bezwartościowych. Jesteśmy świadkami dram, nagrań z masą wulgaryzmów.

Internet szybko się rozwija, a więc ma dobre i złe strony. Trzeba umieć wybierać. Zagrożenie oczywiście jest, bo ogląda nas mnóstwo młodych widzów, wielu nie skończyło jeszcze nawet 10 lat. Oni nie wiedzą, co jest dobre, a co złe. Wideo mogą zaburzyć ich pojmowanie świata. Mogą nie odróżnić tego, co jest sarkazmem, a co dzieje się naprawdę. Niestety, nie wszyscy twórcy biorą to pod uwagę.

Obraz
© Get Hero

U ciebie nie ma dwuznaczności, przekleństw, dram. Mimo tego wciąż jesteś w ścisłej czołówce najpopularniejszych youtuberów w Polsce.

To pod jakim kątem tworzę kontent, to nie tylko moje przemyślenia, ale też moich rodziców, którzy od samego początku wspierali mnie, ale też pilnowali. Kiedy widzieli, że coś jest nie tak, natychmiast sprowadzali mnie do parteru. Zresztą, czuwają nad tym nadal. Bardzo pomaga mi też agencja reklamowa, która pilnuje, aby treści były dostosowane do odbiorców.

Kontrowersje przyniosłyby ci jeszcze więcej subskrypcji i odsłon.

Może i tak, ale wulgaryzmy i niesmaczna strona internetu to nie jest to, czym chcę się chwalić. Bez chorych akcji da się robić mnóstwo fajnych rzeczy. Chociaż czasami grube akcje, które kosztują naście tysięcy złotych, nie przynoszą takich efektów, jak filmiki nagrane na totalnym spontanie, które często są wręcz patologiczne. Mimo tego trzeba sobie radzić i ciągle się rozwijać.

Wspomniałeś o pieniądzach. Youtuberzy zarabiają głównie na współpracy z firmami, a nie na odsłonach. Zdarza ci się jeszcze polecić coś tylko dlatego, że uważasz, że jest dobre? Bez względu na to, ile pieniędzy za to dostaniesz.

To jest moja pasja. Kooperuje z takimi firmami jak Coca Cola, Play czy X-kom. Są też firmy, z którymi mam sponsoringi na rok czy dwa lata. Ale wszystko, co dla nich tworzę, trzeba robić w fajny sposób. Reklama to nie jest przedstawienie produktu i informacja, za ile można go kupić. Firmy umożliwiają mi realizację ciekawych tematów. W ten sposób wszyscy wygrywamy. Współpracownicy, którzy dali mi takie możliwości, ja oraz ludzie, którzy dostają fajny film.

Obraz
© Get Hero

Dostałeś propozycję reklamy, która wybitnie ci nie odpowiadała?

Było ich wiele. Widzę tylko 5-10 procent tego, co jest proponowane. Wszystko filtruje moja tarcza, a więc agencja reklamowa. Kiedy jest coś sensownego, obgadujemy temat. Dopiero potem mówimy o pieniądzach.

Mówi się, że YT jest prawdziwy, bo użytkownicy sami wybierają treści, jakie chcą zobaczyć. Inaczej jest w telewizji. Jednak za youtuberami też stoją potężne agencje i cały sztab ludzi – specjalistów w swoich dziedzinach.

Cały czas jednak istnieje niepodważalny argument - ja. Ja nad tym wszystkim panuję. Co innego w telewizji, w reklamach, gdzie ludzie są postawieni jak marionetki. Na moim kanale to ja kontroluję, co wpada do obejrzenia, co dokładnie powiem. Czasem moi współpracownicy chcą, abym pokazał coś konkretnego w filmie, a ja mówię – ok, zrobię to, ale w fajniejszy sposób. Niczego nie przepychamy na siłę.

YT to główna platforma, na której pracujecie. Do tego dochodzi coraz więcej innych – Snap, Instagram, Facebook, Tik Tok. Idziesz w stronę nowych form kontaktów z odbiorcami?

Źródłem ciągle jest YT. Na socialach też można współpracować i działać. Wszystko zależy od człowieka i tego, jak bardzo chce się tam pojawiać. Również staram się iść z duchem czasu, ale powoli zaczyna mi go brakować.

Obraz
© Get Hero

Ostatnie pytanie, ale proszę, nie potraktuj go sztampowo. Gdzie widzisz się za 10 lat? Jest rok 2028, a Rezi…

Powiem ci więcej - wiem, co chcę robić za 20 lat! A to jeszcze odleglejsza perspektywa.

Słucham uważnie.

Będę pracować w branży, która będzie wymagać ode mnie tylko komputera. Najlepiej przez kilka godzin dziennie. Tak, aby nie być na etacie, który mnie przykuje do obowiązków na osiem godzin dziennie. I nie w Polsce, tylko w Chorwacji. Mam zresztą tatuaż, który o tym mówi [Rezi ma na ręce wytatuowane współrzędne geograficzne miejscowości Vela Luka w Chorwacji – przyp. red.].

To kiedy przeprowadzka?

Jak będę mieć 45, może 50 lat. Wtedy chciałbym uzyskać luz. Ale czy to jest realne? Nie wiem - takie mam marzenie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (21)