Huawei Mate 50 Pro: Mate Pro na jakiego czekaliśmy [TEST]
Szukasz telefonu o najwyższych możliwościach? Twój wybór się właśnie poszerzył.
To były jedne z najlepszych smartfonów na świecie. Innowacyjne, dopracowane, piękne i szybkie, z przełomowymi możliwościami fotograficznymi i ergonomicznym softem pełnym przydatnych funkcji. A potem przyszły sankcje i telefony Huawei Mate zniknęły z rynku. Aż do teraz.
Witajcie, nazywam się Kostek Młynarczyk i dziś przedstawiam wam chiński remake "Powrotu Króla" - reżyserowany przez Huawei, ze smartfonem Mate 50 Pro w roli głównej. Czy złamany miecz swą moc odzyska a król tułacz wróci na stolicę? No i czy będzie dobry, zły, czy brzydki? Zobaczymy.
THE GOOD: Cechy dobre
Od razu można powiedzieć jedno - Huawei nadal wie, jak projektować smartfony i nadal potrafi zadbać o jakość wykonania.
A, i wciąż ma swój własny, rozpoznawalny styl. Patrząc na Mate 50 Pro można odczytać zapisaną w jego DNA spuściznę przodków: lśniące powierzchnie i organiczne, obłe kształty, metaliczne, złote czy srebrne detale czy wreszcie umieszczoną centralnie wyspę aparatów, teraz otoczoną cienkim, złotym pierścieniem. Tak powinien wyglądać i być skonstruowany flagowiec, a więc zdecydowanie - plus!
Flagowa, godna serii Mate Pro jest też wydajność. Snapdragon 8+ generacji 1 to w tej chwili najszybszy procesor dostępny w smartfonach z Androidem, więc nic dziwnego że tutaj, do spółki z 8 gigabajtami pamięci RAM, chipem Adreno 730 i pamięcią stałą UFS 3.1 hula jak dziki. Czym byś w niego nie rzucił, Mate 50 Pro zje to na śniadanie i poprosi o jeszcze. Bardzo dobrze.
Na liście rzeczy dobrych musi się też znaleźć oczywiście ekran, który ma - a jakże - flagowe parametry. Przy długości przekątnej 6,7 cala zajmuje imponujące ponad 91% przedniej powierzchni telefonu, dzięki bardzo cienkim ramkom i wygiętym brzegom. Technologia OLED zapewnia odpowiednią jakość obrazu, a odświeżanie 120 Hz przyjemną dla oka płynność ruchu, Rzecz jasna, jak przystało na tą klasę sprzętu, odświeżanie jest zmniejszane dynamicznie celem oszczędzania energii.
Na pochwałę zasługuje na pewno aparat tele, z powiększeniem 3,5x, stabilizacją optyczną i matrycą aż 64 Mpix, co pozwala na uzyskiwanie bardzo dobrych zdjęć daleko powyżej optycznego poziomu zoomu, a także bardzo szeroki obiektyw szerokokątny, o polu widzenia 120 stopni. Natomiast na szczególną uwagę zasługuje aparat główny, wyposażony w stabilizację, laserowy autofokus i przede wszystkim mechaniczną przysłonę z czterema ustawieniami, od f/1,4 do f/4.0. To daje zupełnie nowe możliwości przy robieniu zdjęć i pokazuje, że Huawei nadal umie w innowacje foto. Brawo!
Kolejną unikalną cechą, choć znaną już z poprzednich modeli Mate Pro, jest system rozpoznawania twarzy wykorzystujący oprócz kamery także czujnik Time-of-flight, mapujący nasze facjaty w trzech wymiarach. Dzięki temu Mate 50 Pro jest jedynym smartfonem z Androidem, w którym uważam ten mechanizm biometryczny za bezpieczny. Używałem go z przyjemnością, bo to naprawdę bardzo wygodne…
Co jeszcze dobrego? Całkowita wodo- i pyłoszczelność, zgodnie ze standardem IP68. Można się z nim kąpać i bez stresu zalewać kawą, piwem czy co tam kto lubi.
Do tego głośniki stereo, emiter podczerwieni - czyli uniwersalny pilot - i ładowanie bezprzewodowe 50 W z ładowaniem zwrotnym. To dobre i się przydaje!
THE BAD: Cechy złe
Do bezpiecznego rozpoznawania twarzy potrzebny jest dodatkowy czujnik, a ten czujnik gdzieś trzeba zmieścić… Gdzieś, czyli koło kamery do selfie. Skutek jest taki, że wycięcie w ekranie jest, jak na smartfony z Androidem, bezprecedensowo wielkie. Wiadomo czemu, ale i tak przeszkadza i i tak minus.
Oczywiście brakuje 5G - ale wciąż, póki co - #WHOCARES. Także instalowanie niektórych aplikacji wymaga nieco gimnastyki - żeby używać na przykład appek Gmaila, Youtube czy Google Maps trzeba najpierw zainstalować program GSpace - jednak potem wszystko hula bez problemu. No ale, daję znać.
THE UGLY: Cechy brzydkie
Cechy brzydkie? Widzę dwie. Pierwsza jest bardzo dosłowna: Mate 50 Pro zbiera odciski palców, jakby to miało powstrzymać inflację i już chwilę po wzięciu do ręki wygląda po prostu paskudnie. Jak się chce mieć ładnie wyglądający telefon, trzeba dopłacić kilkaset złotych do wersji pokrytej wegańską skórą.
Druga to zastosowanie jako rozszerzenia przestrzeni dyskowej własnego formatu kart pamięci, które do niczego nie pasują, których nigdzie nie ma, a jak są, to kosztują krocie. Po co?
PODSUMOWANIE
Król powrócił? Zdecydowanie tak. Huawei Mate 50 Pro co prawda nie wykosił konkurencji, ale bez wątpienia pewnym krokiem wszedł do elitarnego klubu smartfonów z najwyższej półki, oferujących najlepsze dostępne aparaty fotograficzne, maksymalną wydajność i tyle wodotrysków i dodatków, ile się tylko da. No i oczywiście, muśnięcie luksusu. Muśnięcie, bo Mate'a 50 Pro lepiej nie dotykać bez rękawiczek, jeśli ci poczucie estetyki miłe.
Konstanty Młynarczyk, redaktor WP Technologie