Hoover Rhapsody RA22PTG 011 - bezprzewodowy odkurzacz, który ułatwia życie [BURTAN OCENIA]
Zawsze korzystałem z bardzo tradycyjnego, przewodowego sprzętu do pozbywania się okruszków oraz kurzu. I byłem zadowolony, w końcu spełniał swoje zadanie. Przyszedł jednak czas, by otworzyć się na nowe doświadczenia i wypróbować odkurzacz bezprzewodowy.
Wybrałem sprzęt firmy Hoover, a konkretnie model Rhapsody RA22PTG 011. Stanął przed niełatwym zadaniem odkurzenia mojego mieszkania i już na wstępie z czystym sumieniem muszę stwierdzić, że podołał temu zadaniu perfekcyjnie. Do rzeczy.
Kolor ma znaczenie
Hoover Rhapsody jest przede wszystkim bardzo dobrze zaprojektowanym urządzeniem. To nie pierwszy sprzęt tego producenta, który testowałem i coraz bardziej podoba mi się ascetyczna, szaro-biało-czarna paleta barw jego urządzeń. Estetyka to jedno, ale najważniejsze, jak wpływa to na wygodę użytkowania.
Tak się bowiem składa, że kolory są użyte w bardzo prosty, ale przez to genialnie intuicyjny sposób. Chromowa szarość to dominujący z nich, a wszystkie elementy, które można wcisnąć, by je zdjąć, zamontować czy przesunąć, są niebieskie. W dobrych filmach od razu wiemy, jakie są emocje i charakter postaci po palecie barw, która otacza ją w poszczególnych scenach. Tak samo tutaj - ciemnoniebieskie przyciski i spusty jasno pokazują, który element jest ruchomy, a który nie. W ogóle nie trzeba zaglądać do instrukcji. Taki design lubię.
Jak się sprzątało?
Hoover Rhapsody składa się z bazy, do której dopinamy rurę i końcówki. Tych jest kilka do wyboru. Wąska sprawdzi się w ciemnych zakamarkach, a dzięki ssawce do mebli ze szczotką skutecznie pozbędziemy się uporczywie trzymającej się kanapy sierści. Mamy też końcówkę klasyczną, szeroką, do podłogi. Nawet tutaj jednak znalazło się miejsce na drobne innowacje. Oświetlenie LED na samym przodzie, które włącza się w narożnikach, jest zaskakująco przydatne. Dzięki temu nie ominiemy żadnego kłębka kurzu. Może też być włączone cały czas, dzięki czemu widzimy, czy nie pominęliśmy czegoś przy sprzątaniu, niezależnie od pory dnia. To niby drobiazg, a cieszy. Do tego w ssawce znajdują się wirujące wałki, które ułatwiają zbieranie okruszków oraz kurzu.
Sam silnik odkurzacza również daje radę. Ani przez chwilę nie czułem, że ssanie jest zbyt słabe. Dzięki temu Hoover Rhapsody radzi sobie bez problemu z każdą nawierzchnią. Co bardzo istotne, czyszczenie pojemnika też nie jest kłopotliwe. Pomaga tutaj technologia HSPIN-CORE, czyli rotacyjny system separacji kurzu. Sprawia on, że w trakcie odkurzania zanieczyszczenia spychane są na dno zbiornika, dzięki czemu, po pierwsze, nie spada siła ssania, po drugie, filtr się nie zatyka, a po trzecie, pojemnik opróżnia się łatwiej. Wystarczy stanąć nad koszem i wcisnąć niebieski spust. Dół pojemnika się otwiera i po paru sekundach znowu możemy spokojnie sprzątać. Najmniej lubiany element odkurzania nagle staje się o wiele mniej problematyczny.
Dodatkowo sprzęt posiada tryb turbo oraz do odkurzania dywanów. Pierwszy pozwala na jeszcze mocniejsze ssanie (kosztem zwiększonego zużycia baterii – nie ma nic za darmo). Drugi natomiast przydaje się do czyszczenia wykładzin i dywanów dzięki wysuwanej szczotce, która przeczesze włókna jeszcze dokładniej.
Dużym plusem Hoover Rhapsody jest jego uniwersalność względem kąta czyszczonej powierzchni. Sprzątanie pajęczyn z sufitu i sięganie do najciaśniejszych zakamarków nie tylko przy podłodze jest wygodne i łatwe. Rura jest dostatecznie długa i tym samym nie wymusza przesadnej gimnastyki. Specjalny system przegubów pozwala dotrzeć nawet do najtrudniejszych zakamarków jednym prostym ruchem ręki. Rurę próżniową można bowiem przechylić aż o 180 stopni.
35 minut sprzątania
Jak wspomniałem na samym początku, Hoover Rhapsody to sprzęt bezprzewodowy. Ładuje się go przy pomocy kabla. Akumulator wystarcza na blisko 35 minut sprzątania, a odkurzacz ładuje się niecałe 5 godzin. To dużo czy mało? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie indywidualnie – nie wiem, jakie macie mieszkania. Mnie ten czas wystarczył, by za jednym podejściem odkurzyć moje (średniej wielkości). Pewnie wyglądałoby to inaczej, gdybym zaplanował gruntowne, dogłębne porządki, ale takie przecież zdarzają się maksymalnie kilka razy w roku.
Hoover Rhapsody to urządzenie zdecydowanie godne polecenia. Wygodne w użyciu, solidne, estetyczne i ładnie zaprojektowane, z mnóstwem udogodnień, które każdemu ułatwią sprzątanie. Sprawdzi się nie tylko w przypadku odkurzania podłóg i dywanów, ale też sufitów, rogów, szafek, foteli czy krzeseł. Można z jego pomocą wysprzątać także samochód, bo w końcu czemu nie. To wielofunkcyjne urządzenie, które zadaje kłam powiedzeniu, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego.
Artykuł powstał przy współpracy z marką Hoover.