Czy robot jest kobietą? Jak stereotypy wpływają na maszyny

Najpopularniejsi asystenci głosowi mają żeńskie głosy. Seksroboty? Wyglądają jak silikonowe supermodelki. Nietrudno zauważyć, dla kogo produkowane są technologiczne nowinki. Teoretycznie miały nas wyzwolić, tymczasem ciągle wpychają nas w utarte role.

Czy robot jest kobietą? Jak stereotypy wpływają na maszyny
Źródło zdjęć: © Youtube.com
Grzegorz Burtan

30.04.2019 | aktual.: 01.05.2019 13:27

Zwłaszcza kobiety. Nieprzypadkowo to właśnie ich głosy i wygląd jest wykorzystywany w roli asystentów bądź jako spełnienie męskich fantazji. Joanna Panciuchin, kulturoznawczyni z Uniwersytetu Wrocławskiego, bada relacje kobiet i współczesnej technologii. Jej esej "Czy robot jest kobietą?" nie jest pozytywną lekturą, jednak w wywiadzie z WP Tech autorka dostrzega, skąd może przyjść ewentualna emancypacja. I kto będzie za nią stać.

[Grzegorz Burtan, Wirtualna Polska]: Esej opublikowano w 2018, a napisała go pani w 2017. Jakie zdarzenie z dziedziny seksrobotów było najistotniejsze?
[Joanna Panciuchin]: Najgłośniejszą sprawą dotyczącą seksrobotów było usunięcie funkcji gwałtu, która była dostępna w przypadku jednego z robotów.

Co to znaczy?
Jeśli użytkownik zachowywał się agresywnie, robot imitował zachowanie ofiary gwałtu. Pod wpływem presji środowisk feministycznych i opinii publicznej, producent z niej zrezygnował. A jeśli robot wyczuje sensorami na swojej skórze, że użytkownik stosuje wobec niego siłę, przechodzi w tryb uśpienia. To duża i bardzo ważna zmiana w kwestii myślenia i podejścia do seksrobotów.

Obraz
© Archiwum prywatne

Dlaczego?
Bo takie zachowanie może stanowić zagrożenie dla kobiet.

Przecież to tylko robot.
Nie, takie przemocowe zachowania, nawet wobec sekszabawaki, mogą prowadzić do normalizacji gwałtu. Z prostej przyczyny: udostępnianie takiej funkcji sprowadza gwałt do preferencji seksualnej. Wyłączanie robota, kiedy odczuwa zbyt duży nacisk lub cios, jest dużą i pozytywną zmianą.

Gwałt w tym kontekście brzmi jak realizacji pewnej fantazji o dominacji. A technologia miała być emancypacyjna.
Oczywiście, nie tylko w kontekście kobiet, ale ogólnym. Miała pomagać w uzyskaniu tej idealnej równości. Co oczywiście się nie stało, bo dalej żyją na naszej planecie ludzie, którzy nie mają dostępu do prądu i komputerów.

Internet oczywiście służy m.in. do budowania różnego rodzaju ruchów protestacyjnych. W tym sensie jest to jakiś krok ku emancypacji. W kontekście problemów, które rodzą technologie, jak np. w przypadku seksrobotów i asystentek głosowych, warto pamiętać, że nie ma nic bardziej ludzkiego niż technologie.

Ciekawa teza.
Technologia nie powstałaby bez człowieka. Decyzje ludzi sprawiły, że zaistniała. Czynnik ludzki jest tu niezbędny. Nie powinniśmy się dziwić temu, że w technologii odbija się nasz świat. Męska hegemonia występuje od zarania dziejów. Osoby decyzyjne i posiadające kapitał to często mężczyźni z Europy Zachodniej i USA. Skoro stają się producentami maszyn, oprogramowania itp., ich wizja świata odbija się w tym, co powstaje.

A te nowe technologiczne wykwity stają się przestrzenią debaty. Nie wolno ich pomijać, bo często pogłębiają one zastaną przez nas sytuację. Paradoksalnie, mogą stać się przyczynkiem zmian. Pod warunkiem, że będziemy o nich dyskutować.

Obraz
© Youtube.com | Grzegorz Burtan

W Arabii Saudyjskiej powstała aplikacja do nadzoru kobiet. Pomimo protestów NGOsów Google nie usunęło jej ze swojego sklepu, bo nie naruszała regulaminu serwisu. Czy system ekonomiczny, w którym żyjemy, również nie pogłębia tego zastanego porządku?
Oczywiście, ale w zależności od miejsc. W niektórych go pogłębia, w innych podtrzymuje. Zauważmy, jak mocno trwają w nas pewne stereotypy. W moim artykule wspomniałam, że BMW musiało usunąć żeński głos z GPS-a, bo kierowcy nie chcieli słuchać, jak kobieta im "rozkazuje" w samochodzie.

Mamy kolejne fale feminizmu, Czarne Protesty, akcję #meToo – te próby emancypacji są ciągle podejmowane. Ale system ekonomiczno-polityczny nie jest skory do wysłuchania żądań tych grup. A technologie są z nim bardzo ściśle powiązane. To nic odkrywczego, taka sieć powiązań istnieje już wiele lat.

Co seksroboty mówią o ich producentach? To sprawni przedsiębiorcy czy ludzie, którzy chcą coś przepracować, ubierając swoje problemy w sztuczną skórę i procesory?
To są bardzo indywidualne przypadki. Producent Samanthy stwierdził, że jest bardzo blisko związany ze swoim produktem, bo kontakt z seks lalką uratował jego małżeństwo. Nie wiadomo, co konkretnie miał na myśli.

Poza tym seks roboty to pewne przedłużenie seks lalek. Firmy reagują na rozwój technologiczny i wzrost oczekiwań klientów. Obronie seks robotów często towarzyszy narracja, że będą one formą pomocy, nawet zbawieniem.

Dla kogo?
Dla osób, które mają problemy z nawiązywaniem kontaktów seksualnych, lub których preferencji nie da się realizować z żywymi osobami. Jednak kiedy zaczynamy widzieć potencjał w budowaniu relacji z maszyną, jakąś formę terapii dla samego siebie, zamiast z drugą osobą, to również tworzy dodatkowe niebezpieczeństwa.

Zastanawiające jest to, że ta oferta jest skierowana głównie do mężczyzn. Stosunkowo mało modeli seksrobotów jest oparte o męską budowę ciała.
Proszę sobie wyobrazić sytuację: grupa kolegów spotyka się w piątek wieczorem. Nagle pojawia się temat, że jeden z nich kupił sobie seksrobota. Zazwyczaj pojawią się komentarze, że to oczywiste, bo to super facet z potrzebami, który musi sobie poużywać.

A kobieta?
Najpewniej byłaby określona mianem dewiantki, seksoholiczki i dziwaczki. To jest pokłosie nie tylko tematu seksrobotów, ale postrzegania kobiecej seksualności. Według stereotypów, mężczyzna może mieć wiele kobiet, kobieta z kolei może mieć jednego mężczyznę, najlepiej męża. Do tego musi zajmować się domem i dziećmi.

A cała gama erotycznych gadżetów, jak wibratory?
Oczywiście, że ten przemysł się stale rozwija. Są produkowane coraz bardziej estetyczne gadżety, jednak na płaszczyźnie wyobrażeniowej tego typu przedmioty i czynności są bardziej akceptowalne u mężczyzn niż u kobiet. Wydaje mi się, że mała liczba męskich modeli wynika z dwóch rzeczy. Przekonania, że kobiety tego nie potrzebują i nie będą kupować a także tego, że nie myśli się o tym, że przecież męskie seksroboty mogłyby być używane nie tylko przez kobiety.

Pomija się osoby nieheteronormatywne.
Tak. To jest istotne, że te koncerny wyznają całkowitą binarność płciową. Homoseksualne osoby są niewidoczne.

Czy Instagram ma szansę wyzwolić kobiety?
Przez wszystkie lata istnienia tej aplikacji udało się wykreować niefeministyczną wizję kobiet. Czyli idealnych, z pięknym makijażem, włosami i ubraniami, które zawsze wyglądają doskonale.

Ale istnieje też cały nurt cyberfeminizmu, który postuluje odzyskanie autonomii nad własnym ciałem i prawo do bycia niedoskonałą.
I ten nurt przybiera coraz większą siłę. Internetowe aktywistki raczej podążają w kierunku uspokojenia tego komunikatu.

Co to znaczy?
Pokazuje zwykłą, codzienną kobiecość. Taką, jaką znamy z ulic i miejsc pracy. To jest ruch, który warto obserwować, ale nie wróżę mu nagłego strącenia Barbie czy idealnych aktorek i piosenkarek z piedestału. To w połączeniu z akcjami edukacyjnymi, jak #sexedpl Anji Rubik, potwierdza pewien emancypacyjny potencjał Instagrama, który jest jednak wciąż zdominowany przez "doskonałe" postaci.

Obraz
© Instagram.com

Zofia Krawiec - twarz polskiego cyberfeminizmu.

Tylko kto zostanie z tyłu? Nie każdy ma Instagrama.
To prawda. Najbardziej narażone są kobiety, których całe życie toczy się w domu, gdzie wykonują też bezpłatne prace domowe. Cały potencjał i nadzieja Instagrama tkwi w istnieniu odbiorców pośrednich.

Jaka jest ich rola?
Przyjmijmy, że jakaś dziewczyna pod wpływem aplikacji zaczyna myśleć nad swoją cielesnością, akceptuje siebie i zaczyna myśleć o cielesności otaczających ją kobiet, to może ponieść ten przekaz koleżankom, kolegom, członkiniom rodziny, osobom, które nie mają tych nowych mediów.

Wróćmy na koniec do pytania, które stało się przyczynkiem tej rozmowy: czy robot jest kobietą?
Robot jest kobietą i nie jest kobietą. Jest w sytuacjach usługiwania i spełniania fantazji. A nie jest kobietą w laboratoriach, na polu walki i w obszarach, które nie kojarzą nam się z kobiecością. To jednoznacznie pokazuje, że roboty są kobietami tam, gdzie umieszczają je stereotypy. Reprodukujemy funkcje społeczne do obszarów, gdzie działają nie-ludzie. Pozostaje pytanie, jak sprawić, by tego nie robić.

Joanna Panciuchin - kulturoznawczyni, doktorantka Studiów Nauk o Kulturze na Uniwersytecie Wrocławskim i Studiów Doktorancki z Pedagogiki na Dolnośląskiej Szkole Wyższej, Wiceprezeska Stowarzyszenia PAKT. Interesuje się przede wszystkim kulturą miejską i związanymi z nią formami sztuki oraz społeczno-politycznego aktywizmu, odgórnymi i oddolnymi przemianami przestrzeni współczesnych miast oraz miejskimi stylami życia. Uczestniczyła w badaniach naukowych w Polsce i zagranicą (Ukraina, Rosja). W okresie od października do grudnia 2018 roku członikini zespołu badawczego powołanego przez Fundację Dom Pokoju do przeprowadzenia „Badań nad potrzebami kulturowymi i edukacyjnymi Romów rumuńskich we Wrocławiu” w ramach „Programu na rzecz Romów i Romni rumuńskich”. Obecnie pracuje nad dwoma pracami doktorskimi: jedna z nich dotyczyczy performensów oporu w Polsce po 1989 roku (UWr), a druga problematyce edukacji i emancypacji członków wrocławskiej społeczności romskiej (DSW). Publikowała m.in. w „Pracach Kulturoznawczych”, „Kulturze – Historii – Globalizacji”, rosyjskiej „Praxemie”, „Dolnym Śląsku”, „Le Monde Diplomatique”.

technologie i naukainternetfilozofia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)