Chińskie manewry wokół Tajwanu. Admirał USA: świadczą o jasnych zamiarach
Admirał Samuel Paparo, dowodzący flotą USA w obszarze Indo-Pacyfiku, uważa, że chiński rząd "obrał niebezpieczny kurs", a manewry wokół Tajwanu "nie są ćwiczeniami", jak je nazywają Chińczycy. - To próby - stwierdził Paparo. W rozmowie z WP Tech prof. Maciej Gaca, sinolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, zwraca jednak uwagę, że roszczenia Chin w tym regionie nie są niczym nowym, a militarne zajęcie Tajwanu nie leży w interesie Pekinu.
Amerykański wojskowy podczas wystąpienia na Honolulu Defense Forum ostrzegał, że Pekin, wysyłając w pobliże Tajwanu balony szpiegowskie, okręty i samoloty, podejmuje próby "wymuszonego zjednoczenia Tajwanu ze stałym lądem". Przekonywał również, że "coraz bardziej złożone operacje wielodomenowe Chin świadczą o jasnych zamiarach i rosnących możliwościach", a ćwiczenia wokół Tajwanu zamieniają się z manewrów w prawdziwe próby.
Chiny od lat z tą samą retoryką
Prof. Maciej Gaca w rozmowie z WP Tech przyznał, że ostrożnie podchodzi do tego typu stwierdzeń. - Faktycznie Chińczycy znakomicie zwiększają swoje zdolności operacyjne i rozbudowują każdy możliwy arsenał, w tym arsenał morski. Nie ukrywają jednak, że od 30 lat ich podstawowym celem jest wyjście na otwarty Indo-Pacyfik, a Morze Wschodniochińskie, Morze Południowochińskie traktują - przynajmniej w retoryce - jako swoje morza wewnętrzne i próbują taki sposób myślenia narzucać wspólnocie międzynarodowej - wyjaśnił.
- Nie widzę żadnej zmiany w tym podejściu. Rozbudowa chińskiej potęgi militarnej to proces trwający od lat, a Chińczycy nie będą zainteresowani militarnym zdobyciem Tajwanu, ponieważ wiązałoby się to ze zniszczeniem wyspy, jej infrastruktury, wszystkiego, co jest tam cenne z ich punktu widzenia - dodał sinolog.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Bo zdrowie jest najważniejsze! Biohacking w służbie ludzkości - Historie Jutra napędza PLAY #2
Prof. Gaca zwrócił jednak uwagę, że wzrost dominacji Chin w obszarze Morza Wschodniochińskiego i Morza Południowochińskiego mógłby doprowadzić do zamiany tego akwenu w morze wewnętrzne. Zwłaszcza że w przypadku Morza Południowochińskiego Chiny roszczą sobie prawo do niemal 90 proc. tego obszaru (co zostało odrzucone przez Trybunał Arbitrażowy w Hadze w 2016 r.). Taka zmiana w postrzeganiu spowodowałaby zerwanie np. międzynarodowych traktatów dotyczących żeglugi po otwartych akwenach.
- Nie zapominajmy, że przez Cieśninę Tajwańską przechodzi znaczna część eksportu do Europy, Japonii, Korei, ale też eksportu na północ. Dlatego nie ma zgody w regionie na taką sytuację. Nie tylko Stany Zjednoczone, ale też Korea Południowa, Japonia, czy Filipiny są zainteresowane przeciwdziałaniem ekspansji Chin. W związku z tym dochodzi do regularnych demonstracji siły - wyjaśnia ekspert.
Jak mówi, okręty wojenne różnych państw - amerykańskie, japońskie, niemieckie, francuskie, brytyjskie i australijskie, przepływają przez ten rejon, podkreślając ideę swobody żeglugi. - Chińczycy reagują na te działania, wysyłając swoje jednostki, twierdząc, że są to wody wewnętrzne. Sytuację dodatkowo komplikuje historyczne roszczenie Chin do tzw. "linii dziewięciu kresek", oparte na mapach z czasów dynastii Ming (XIV-XVII wiek) - dodaje prof. Gaca.
- USA w odpowiedzi na rosnące napięcia w regionie odnowiły umowy dotyczące dzierżawy terenów pod istniejące bazy wojskowe oraz zgodziły się na budowę nowych placówek na Filipinach i w pobliżu Tajwanu. Obecność wojskowa na Okinawie, współpraca trójstronna USA-Japonia-Korea Południowa oraz jednoznaczne deklaracje japońskich polityków o zaangażowaniu w obronę Tajwanu wzmacniają strategię odstraszania wobec Chin - podsumowuje sinolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.
Chiny akcentują swoją obecność w pobliżu Tajwanu
Ostatnie chińskie ćwiczenia w pobliżu Tajwanu - znane jako "Joint Sword-2024B" - miały miejsce w grudniu 2024 r. Manewry te były reakcją Pekinu na zagraniczną wizytę prezydenta Tajwanu, Lai Ching-te, która obejmowała przystanki w Stanach Zjednoczonych. Chińskie operacje morskie i powietrzne były zakrojone na szeroką skalę, przewyższając wcześniejsze ćwiczenia z maja, a także października 2024 r., kiedy Pekin zaangażował rekordową liczbę 125 samolotów, w tym myśliwców, helikopterów i dronów, a także lotniskowiec Liaoning i liczne okręty.
Działania te miały na celu zademonstrowanie zdolności Chin do potencjalnej blokady Tajwanu oraz odstraszenie od dalszych kontaktów dyplomatycznych z innymi krajami.
Prof. Gaca zwraca jednak uwagę, że Pekin musi teraz dokładnie kalkulować bilans zysków i strat zarówno pod względem geopolitycznym, jak i militarnym takich inicjatyw.
- Otwarte, agresywne działania zostałyby potępione na arenie międzynarodowej i podważyłyby narrację Pekinu, który stara się przyciągnąć do siebie państwa Globalnego Południa. Pokazałoby to również sąsiadującym krajom, że Chiny mogą w każdej chwili użyć siły do rozszerzenia swoich wpływów, co dodatkowo zwiększyłoby napięcia w regionie - mówi.
I dodaje: - Dlatego można uznać, że Chiny stosują strategię presji, rozbudowując swój arsenał wojskowy, aby pokazać zdolność do błyskawicznego zajęcia Tajwanu, jednak ich celem nie jest bezpośrednia inwazja, lecz wykorzystanie tej groźby jako narzędzia negocjacyjnego.
USA a sprawa Tajwanu
Podobnie jak chińskie roszczenia do tzw. "linii dziewięciu kresek", tak również kontakty wojskowe między USA a Tajwanem nie są nowością. - Istniały nawet za czasów prezydentów Clintona i Obamy, a ich intensyfikacja nastąpiła po 2017 roku, kiedy kilka największych amerykańskich koncernów zbrojeniowych otworzyło swoje przedstawicielstwa na Tajwanie - przypomina prof. Maciej Gaca.
Tajwan prowadzi ze Stanami Zjednoczonymi różnego rodzaju transakcje wojskowe, a w ostatnim czasie pojawiły się doniesienia o planach dużych zakupów broni z USA. Agencja Reutera, powołując się na trzy różne źródła zaznajomione ze sprawą podaje, że Tajwan prowadzi już w tej sprawie rozmowy z Waszyngtonem, a na stole znajduje się kontrakt o wartości od 7 do nawet 10 mld dolarów, który najprawdopodobniej obejmie m.in. pociski manewrujące, a także rakiety do wyrzutni HIMARS.
To wszystko sprawia, że Tajwan należy traktować jako kolejny obszar strategicznych wpływów USA, gdzie amerykańska obecność ma więcej niż jedno wytłumaczenie. Położenie wyspy blokuje ekspansję Chin na Pacyfik, a Tajwan umacnia system sojuszy USA w Azji Wschodniej. Dodatkowo - o czym często się zapomina - jest kluczowym producentem półprzewodników. Tajwańska firma TSMC dostarcza zaawansowane chipy wykorzystywane w amerykańskim przemyśle technologicznym i obronnym.
USA więc nie tylko eksportują swoje dobra, ale też importują kluczowe dla swojej zbrojeniówki rozwiązania. Nie można jednak zapominać, że Stany Zjednoczone nadal stosują politykę strategicznej niejednoznaczności (ang. strategic ambiguity). W praktyce oznacza to, że oficjalnie nie opowiadają się jednoznacznie po stronie Tajwanu, ale podkreślają, że wszelkie zmiany statusu wyspy muszą być wynikiem pokojowego porozumienia.
Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski