Chiński pocisk zagłady. Warszawa, Moskwa albo Nowy Jork zniszczone w 30 minut
Pod koniec kwietnia Chiny przeprowadziły kolejną próbę swoich pocisków najnowszej generacji. Udana próba zaniepokoiła wiele państw na świecie, ponieważ pociski DF-41 (DongFeng, Wschodni Wiatr) są w stanie dotrzeć w niemalże każde miejsce na kuli ziemskiej w zaledwie 30 minut. Co więcej, ich siła rażenia jest tak duża, że zrównanie z ziemią dowolnego miasta nie byłoby większym wyzwaniem. Można także tak zaprogramować pocisk, aby przenoszone w nim głowice nuklearne zadały cios w kilka miast lub instalacji jednocześnie.
13.05.2016 | aktual.: 15.05.2016 10:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rakieta DF-4. została po raz pierwszy przetestowana w roku 2012. Jej uzbrojenie to maksymalnie 10 głowic MIRV (system umożliwia zamontowanie kilku niezależnych głowic), o regulowanej mocy od 10 do nawet 250 kiloton, lub jedna głowica termojądrowa, o mocy jednej megatony. Dla przypomnienia – bomba zrzucona na Hiroszimę miała moc 15 kiloton. Ostatnie doniesienia mówią także, że Chińczycy testują jeszcze bardziej zaawansowany system MARV, gdzie każda z głowic bojowych może przed trafieniem w cel wykonywać liczne manewry, przez co staje się bardzo trudna do zestrzelenia.
DongFeng to całkiem potężna konstrukcja. Pocisk ma 2. metrów długości, 2,25 metra średnicy i waży 80 ton. Napędzany jest silnikami na paliwo stałe, które pozwalają rozpędzić się do prędkości 25 Ma (około 30 000 km/h) i przebyć odległość nawet do 15 000 km. Oznacza to, że Chińczycy korzystając tylko z własnego terytorium, są w stanie zaatakować niemal każdy cel położony w Europie, Azji, Afryce, Australii i Ameryce Północnej. Jedyne miejsce będące poza ich zasięgiem to terytorium Ameryki Południowej.
Największym zagrożeniem, które stwarza DF-41. jest specyficzna budowa jej głowicy bojowej. Może ona przenosić do dziesięciu pojedynczych pocisków, z których każdy można zaprogramować na zupełnie inny cel. Jeśli pocisk został by skierowany nad Polskę, to za jednym uderzeniem można by zaatakować Warszawę, Kraków, Katowice, Wrocław itd. Co prawda, według Amerykańskiego Departamentu Obrony, Chiny potrzebują jeszcze pięciu lat, aby wyposażyć swoją armię w DF-41, to jednak próby odbywają się coraz częściej i są coraz bardziej zaawansowane. Nieco odmienne zdanie mają analitycy cytowani przez portal „Washington Free Bacon”. Według Ricka Fishera, analityka sił zbrojnych Państwa Środka, siódma próba rakiety świadczy o tym, że rakieta DonFeng zostanie niebawem włączona w stan posiadania chińskich wojsk rakietowych.
Dla samych Chińczyków jest to jeden z priorytetowych projektów obronnych, ponieważ dałby im skokowy wręcz wzrost możliwości bojowych –. znacznie większy zasięg i masa przenoszonych ładunków jądrowych, a co za tym idzie większe znaczenie na arenie międzynarodowej oraz mocniejsze argumenty przy potencjalnych konfliktach zbrojnych.
Chiński rząd zdaje sobie sprawę, że odnalezienie miejsc stacjonowania DF-4. będzie jednym z najważniejszych zadań służb wywiadowczych wielu krajów, z USA na czele. Wynika to poniekąd z decyzji prezydenta Baraka Obamy, który podjął decyzję o częściowej redukcji arsenału nuklearnego. Również Rosja próbuje ostatnimi czasy odnawiać swój arsenał rakiet balistycznych i arsenału atomowego, jednak w przeciwieństwie do Chin, ma na to znacznie mniejsze środki. Dlatego też Chińczycy robią wszystko, aby móc zaatakować z dowolnego miejsca w kraju, w niemal dowolnym momencie. Rakieta DonFeng przystosowana jest zatem do wystrzeliwania zarówno z silosów, jak i mobilnych wyrzutni. Władze poszły jednak o krok dalej i przygotowują specjalne, atomowe pociągi. Dla postronnego obserwatora, czyli także dla szpiegowskich satelitów i samolotów, wyglądają one dokładnie tak, jak zwykłe pociągi towarowe. Nie sposób ich odróżnić od pociągu chłodni czy pociągu przewożącego zboże. Należy też pamiętać, że Chiny mają świetnie rozwiniętą
infrastrukturę kolejową, a tysiące km linii jest przystosowanych do poruszania się z prędkością 300 km/h i więcej. Dzięki temu władzom będzie bardzo prosto ukryć pociągi w niemal dowolnym miejscu kraju i w razie potrzeby, przemieścić je szybko w inne miejsce.
_ Leszek Pawlikowski _