Chiński filtr blokuje nie tylko porno. Dodatkowo kieruje do botnetów

Chiński filtr blokuje nie tylko porno. Dodatkowo kieruje do botnetów

Chiński filtr blokuje nie tylko porno. Dodatkowo kieruje do botnetów
Źródło zdjęć: © WP
12.06.2009 14:00, aktualizacja: 12.06.2009 15:01

Okazuje się, że oprogramowanie, które chiński rząd chce zainstalować na wszystkich komputerach w państwie, blokuje nie tylko strony o treściach pornograficznych - jak twierdzą władze - ale również zawartość związaną z zakazanym w Chinach ruchem mistyczno-religijnym.

Kilka dni temu informowaliśmy o najnowszym projekcie chińskiego rządu, który chce wraz z każdym nowym komputerem dostarczać darmowe oprogramowanie blokujące pornograficzne serwisy internetowe. Natychmiast po tej informacji prasa z całego świata alarmowała, że przedsięwzięcie ma tak naprawdę charakter polityczny, a zamierzeniem władz jest cenzura Sieci w Chinach. Wczoraj chińskie władze oraz producent oprogramowania odpowiedziały z kolei, że to brednie, a aplikacja blokuje jedynie treści pornograficzne. W oficjalnym komunikacie dodano, że całe zamieszanie wokół sprawy jest sztucznie napędzane przez szukające sensacji media.

Naukowcy z Uniwersytetu Michigan są jednak innego zdania. Specjalny zespół zbadał Green Dam i w swoim raporcie opisał wiele aspektów aplikacji. Okazało się, że program automatycznie zamyka okno przeglądarki, gdy trafi na słowo powiązane z zakazanym w Chinach ruchem mistyczno-religijnym Falun Gong. Zanim to nastąpi na ekranie monitora wyświetla się również okienko pop-up z informacją, że strona jest "szkodliwa". Co więcej, to samo dzieje się, gdy program znajdzie kilka innych sformułowań o charakterze politycznym, np. "evil Jiang Zemin" odnoszące się do byłego prezydenta Chin.

Bryan Zhang, kierownik w Jinhui Computer System Engineering, głównej firmie tworzącej zbadał Green Dam, powiedział, że nie miał pojęcia, iż do programu dodano listę słów kluczowych odnoszących się do treści niezwiązanych z pornografią. Zhang zajmował się podczas produkcji filtrem blokującym grafiki. Jednocześnie Dazheng Human Language Technology, oddział zajmujący się filtrami językowymi aplikacji, odmówił komentarza w tej sprawie.

Także bezpieczeństwo Green Dam budzi wielkie kontrowersje. Z raportu wynika bowiem, że specjalnie przygotowane adresy web mogą zamienić bufory odpowiedzialne za uruchamianie URL i przekierować użytkowników na strony zawierające złośliwe oprogramowanie. Taka operacja wystarczy by dołączyć urządzenia do sieci botnetowych.

Warto dodać, że co prawda użytkownik będzie mógł odinstalować program, jednak deinstalator pozostawia w systemie pliki z aktywnością użytkownika.

Znalezienie wspomnianych funkcji i luk w Green Dam zajęło zespołowi około 12 godzin. Trudno określić jakie skutki miałoby zainstalowanie programu na setkach tysięcy komputerów i wystawienie ich na celownik nieokreślonej liczby hakerów.

Źródło artykułu:idg.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (26)