Białoruś: Ludzie pozostają bez internetu. Prezydent tłumaczy, że to prowokacja

Białoruś: Ludzie pozostają bez internetu. Prezydent tłumaczy, że to prowokacja
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Karolina Modzelewska

11.08.2020 14:48, aktual.: 11.08.2020 17:01

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Nikt o wyłączeniu internetu wcześniej nie informował, pojawiały się tylko plotki, że coś takiego może się zdarzyć. Ja w to nie wierzyłam, wręcz się z tego śmiałam. Uważałam, że to bzdura, bo jak można wyłączyć internet w całym kraju. Okazało się, że jednak można – mówi Sofiya Krupskaya, która uczestniczyła w wyborach i protestach na Białorusi.

Pierwsze doniesienia o ograniczeniu w dostępie do internetu na Białorusi pojawiły się 9 sierpnia 2020 roku, czyli w dniu wyborów prezydenckich. Jak mówi Sofiya Krupskaya, która pojechała do swojego rodzinnego miasta – Brześcia, nikt nie spodziewał się, że coś takiego może się wydarzyć. Krupskaya od 10 lat mieszka w Polsce i zajmuje się rozwijaniem własnego biznesu.

- Internet dalej nie działa i nie wiadomo, kiedy go ponownie włączą. Internet stacjonarny, mobilny – wszystko zostało wyłączone. W żadnej knajpie, żadnej instytucji nie ma połączenia z siecią. Nawet instytucje państwowe, które miały własną sieć, nie mają internetu. Otwierają się tylko dwie strony internetowe: onliner.by oraz tut.by, czyli główne portale z wiadomościami, ale tam są wybrane informacje, niewielka ich ilość, nie ma informacji opozycyjnych, więc nic tam się za bardzo nie przeczyta – podkreśla Krupskaya.

Karolina Modzelewska: Jakie były reakcje ludzi na wyłączenie internetu, jak sobie radziliście w tak nagłej sytuacji?
Sofiya Krupskaya: - Część osób zdążyła wcześniej ściągnąć VPN-y i bardzo dużo osób korzysta teraz z internetu, tylko ten internet przez VPN chodzi słabo. Przykładowo mi ten VPN nic nie pomógł, bo mieszkam w centrum Brześcia i w centrum bardzo słabo to funkcjonuje. W ogóle ja, żeby ściągnąć ten VPN, pojechałam wczoraj pod granicę z Polską. Wczoraj też sprawdzałam polską kartę SIM i na szczęście w niektórych miejscach ona działała, więc udało mi się sprawdzić i wysłać wiadomości, sprawdzić strony, gdzie można było śledzić, co się dzieje w innych miejscach na Białorusi.

A jak wygląda życie codzienne? Pojawiły się trudności np. z płatnościami w sklepach?
- Trudności z płatnościami nie zauważyłam, płaciłam kartą i przez internet, i normalnie w sklepach. Ale życie codzienne wygląda zupełnie inaczej. Wiele osób nie może pracować bez internetu, bo ich praca jest online lub mają pracę zdalną. Podobnie jest w hotelach, które nie mogą potwierdzać i drukować rezerwacji.

Wiadomo, kiedy internet zostanie ponownie włączony?
- Tego nie wiadomo. Osoba, która o tym zadecydowała, czyli nasz prezydent, podaje do informacji publicznej wiadomość, że zrobił to nie on, a zagraniczni prowokatorzy. Z tego, co mi wiadomo, uważa również, że jest to wina Polski, że Polska też prowokuje. Na tej liście jest też bodajże Litwa i jakieś inne państwa.

Po co Alaksandr Łukaszenka wyłączył internet na całej Białorusi?
- Zrobił to po to, aby ludzie nie mogli się umawiać na protesty, ale ludzie i tak się gromadzą, zbierają, żeby protestować, komunikują ze sobą, są bardzo ze sobą zjednoczeni. Chociaż gdyby działał internet i więcej osób miałoby do niego dostęp, mogłoby czytać i oglądać wiadomości, oglądać filmiki pokazujące, co się naprawdę w różnych miejscach dzieje, pewnie więcej osób zaangażowałoby się w protesty. I pewnie szybciej udałoby się zwalczyć tę całą sytuację i tę władzę.

To jedyny powód?
- Ten internet był też wyłączony po to, aby nie działała platforma Głos, która była stworzona w celu alternatywnego liczenia głosów wyborców. Większość osób nie wierzy w to, że 80 proc. głosów było oddanych na tego kandydata. Wyniki są na pewno sfałszowane i dlatego ludzie protestują.

Co dla ciebie było najgorsze w tej sytuacji?
- Dla mnie odłączenie internetu nie było najgorsze pod względem tego, że byłam ograniczona w pracy itp. Najgorsze jest to, że faktycznie nie ma dostępu do informacji, nie wiemy co dzieje się w kraju, nie było dostępu do tego, co mówi prezydent, do różnych komentarzy. Teraz wyjechałam do Polski, ale i tak wstrzymałam się kilka dni, żeby uczestniczyć w tych protestach. Martwię się o rodzinę i nie mam w jaki sposób komunikować się z bliskimi przez internet. Na szczęście mogę do nich dzwonić, bo telefony działają.

Sytuacja wciąż jest napięta?
- W Mińsku dzieje się dużo, dużo gorzej niż w Brześciu, chociaż i tak w Brześciu jest strasznie i źle. W Mińsku dzieje się dużo gorzej dlatego, że to jest stolica i większość sił wojskowych z kraju została wysłana właśnie tam, żeby walczyć z narodem. Dlatego chcemy oglądać te wiadomości w internecie, w grupach, w Telegramie, żeby wiedzieć, co tam się dzieje.

- Dalej nie wiemy, kiedy internet zostanie ponownie uruchomiony. Dalej nie wiemy, jak długo to wszystko potrwa. Zostaje tylko nadzieja, że jak najszybciej to się skończy i zwalczymy dyktaturę.