Bezprzewodowy dysk Seagate GoFlex Satellite: TEST

W jednym z numerów iMagazine opublikowaliśmy relację z prezentacji najnowszego dziecka firmy Seagate - bezprzewodowego dysku GoFlex Satellite. Dziś zapraszamy do poczytania o tym, jak dysk wypadł w naszych redakcyjnych testach.

Bezprzewodowy dysk Seagate GoFlex Satellite: TEST
Źródło zdjęć: © imagazine.pl

Seagate GoFlex Satellite jest rozwiązaniem hardcore’owym dla prawdziwych poweruserów. W tym przypadku nie mamy już żadnych ograniczeń i kompromisów. 50. GB to jest prawdziwe rozszerzenie pamięci naszych przenośnych urządzeń. Nie jestem sobie w stanie nawet wyobrazić, ile można tam zmieścić filmów, muzyki czy też zdjęć.

Budowa
Seagate GoFlex Satellite to de facto zwykły dysk 50. GB w obudowie zewnętrznej, wyposażonej jednak we wbudowaną baterię, która pozwala na około 5h pracy. Nie wiemy, jaki jest zastosowany wewnątrz dysk, ale domyślam się, że jest to wersja 5400 rpm. Dlaczego tak uważam? Prozaiczna sprawa - test przeprowadzony na podłączonym dysku poprzez USB programem DiskSpeedTest dał praktycznie takie same wyniki, jakie miał mój prywatny dysk 2,5” w obudowie na USB. Mój dysk ma właśnie 5400 rpm. Dla porównania prezentujemy dodatkowo wyniki mojego wbudowanego dysku SSD Kingstona.

Obudowa dysku jest czarna, a wokół niej poprowadzono srebrny pasek z umieszczonym na nim włącznikiem. Cała obudowa jest minimalistyczna i monolityczna. Niestety –. podobnie jak obudowy iPhone’a (w szczególności 3G i 3GS) - jest bardzo wrażliwa na ślady palców. Nie ma krzykliwych oznaczeń, logo ani napisów. Delikatne logo Seagate nie przeszkadza. Na obudowie znajdziemy jeszcze tylko dwie diody informujące o stanie naładowania dysku oraz o tym, czy działa sieć WiFi, czyli clue tego produktu. Satellita jest niczym innym jak przenośnym hot-spotem, który umożliwia podłączenie się jednocześnie kilku użytkowników i przeglądanie przez nich treści zapisanych na dysku. Seagate zastosował w Satellicie rozwiązanie znane z innych dysków serii GoFlex, czyli możliwość podłączania różnych kabli poprzez specjalny system przejściówek. W zestawie z Satelitą dostajemy kabel USB3.0. Oryginalne rozwiązanie jak dla produktu dedykowanego dla macuserów. Nie pierwsze, ale o tym później. Przejściówki możemy odłączyć i założyć
zaślepkę, dzięki czemu nasz dysk skraca się o około 1 cm.

Co w zestawie?
Jak na prawdziwego kompana podróży przystało, Seagate GoFlex Satellite jest bardzo dobrze wyposażony. W zestawie - oprócz samego dysku - producent dołączył jeszcze wspomniany już wcześniej kabel USB3.0. który na szczęście dla nas macuserów, jest kompatybilny w dół. W zestawie jest także ładowarka podróżna z kompletem wtyczek - europejską, brytyjską i amerykańską (swoją drogą bardzo pomysłowo rozwiązana) oraz wtyczka do zapalniczki samochodowej. Brakuje mi tylko jednej, bardzo ważnej z perspektywy osób podróżujących, rzeczy - jakiegoś pokrowca na dysk. Jak już wspominaliśmy, na obudowie zostają ślady palców. Jednocześnie niestety obudowa szybko się rysuje - pokrowiec w tym kontekście jest zdecydowanie wskazany.

Wracając jeszcze do ładowarki, a tak na prawdę do ładowania samego dysku, może ono odbywać się na dwa sposoby - albo poprzez port USB z komputera, albo podłączając do ładowarki poprzez kabel AC.

Oprogramowanie
Muszę zacząć od drugiej, po USB3.0. kuriozalnej dla mnie sprawy związanej z Satellitą. Satellita jest sformatowana w... microsoftowym NTFS. Kolejne dziwne rozwiązanie zastosowane przez Seagate. Dla nas macuserów, do których w pierwszej kolejności kierowany jest dysk, takie rozwiązanie jest dziwne. Po głębszym zastanowieniu pewnie chodzi o możliwość zastosowania „uniwersalnego” rozwiązania, które umożliwia wykorzystanie tak dużego dysku. Dysk można podłączyć do wszystkich pecetow i maków, ale te ostatnie mogą TYLKO odczytywać dane z partycji NTFS, nie mogą na nie zapisywać. Co tu zrobić? Trzeba posiłkować się oprogramowaniem firm trzecich. Dzięki temu otrzymujemy od Seagate w pakiecie z dyskiem, niejako za darmo, oprogramowanie firmy Paragon - Paragon NTFS for Mac v. 8.0.0. W sumie fajnie, bo dzięki instalacji nasz komputer poradzi sobie z dowolnym innym dyskiem sformatowanym w NTFS - to się nazywa wartość dodana. Oczywiście program znajduje się na dysku, także przy pierwszym podpięciu wystarczy przekopiować
program Paragon NTFS na nasz lokalny dysk i go zainstalować. Od tego momentu możemy już wygodnie kopiować pliki, tworzyć katalogi itp.

Obraz
© (fot. imagazine.pl)

Działanie
Bardzo dużym plusem rozwiązania Seagate jest jego multiplatformowość. Seagate przygotował wygodne narzędzie dla posiadaczy iUrządzeń oraz Androida - program nazywa się GoFlex Media. Dostępny jest w App Store (wersja uniwersalna iPhone/iPad) oraz w androidowym markecie kompletnie za darmo. Powodów do zmartwień nie powinni mieć także posiadacze innych urządzeń lub komputerów. Oni mogą po prostu korzystać z Satellity poprzez przeglądarkę www. Wystarczy być w sieci stworzonej przez Satellitę i zacząć wpisywać dowolny adres www, aby automatycznie zostać zalogowanym do dysku. Wersja webowa oprogramowania do złudzenia przypomina tę iOSową lub androidową. Program jest intuicyjny i w pełni wykorzystuje możliwości i ograniczenia, jakie wynikają z zamkniętości iOS. Od razu uprzedzam, że nie będziecie mogli korzystać z dysku do zapisywania plików z innych aplikacji na swoich iUrządzeniach (Apple niestety tego nie umożliwia). Także możemy na ten moment po prostu konsumować treści multimedialne, które wcześniej
przerzucimy np. z domowego komputera (filmy, muzykę, zdjęcia). Można przekopiować dane z Satellity na nasze iUrządzenie, ale będą one dostępne wewnątrz aplikacji GoFlex Media. Coś za coś.

Aplikacja GoFlex Media służy również do zarządzania Satellitą. Z jej poziomu możemy zakładać hasło sieci, zmieniać jej nazwę czy też dokonywać aktualizacji (uprzednio pobranej na komputer i przekopiowanej przez USB).

Korzystanie z plików jest rozwiązane w sprytny sposób. Mamy dostępne katalogi podzielone na wideo, zdjęcia, muzykę, dokumenty. Jednak łącząc się z Satelitą poprzez USB z poziomu komputera nie widzimy tych katalogów. Okazuje się, że Satellita automatycznie sama rozpoznaje, jakie typy plików ma zapisane i przypisuje je w locie w sposób niewidoczny dla użytkownika. Dzięki temu mamy porządek. Oczywiście możemy przeglądać Satellitę także w sposób „normalny”, czyli po katalogach, które fizycznie znajdują się na dysku. Ma to swoje plusy, bo w domyślnym widoku automatycznie mamy w jednym worze np. wszystkie zdjęcia - nie są one podzielone katalogami na poszczególne zdarzenia.

Test w polu, czyli na pokładzie samolotu
W biurze udało mi się przetestować możliwości Seagate GoFlex Satellite w warunkach laboratoryjnych. W takim miejscu wszystko jest piękne - nawet zielony jest bardziej zielony. Dlatego bardzo byłem ciekaw jak sprawdzi się dysk podczas podróży. W takich momentach wszystkie mankamenty wychodzą na jaw. Idealny moment nadarzył się podczas mojej podróży samolotem. Lot był długi, nie działał dźwięk w pokładowym systemie wideo, dlatego sytuacja była idealna.

Miałem ze sobą iPhone’a, iPada oraz komputer. W biurze sprawdziłem, że taki zestaw umożliwia niezależny entertaiment dla wszystkich. Syn dostał iPhone’a, żona iPada, a ja komputer - czyli według wzrostu. Odpaliłem Satellite i lecimy. Co jest genialne i piękne w tym rozwiązaniu - każde z nas mogło oglądać dosłownie to, co chciało. Nie było żadnych kłótni. Można powiedzieć, że Satellita w tym kontekście zbliża ludzi, a już na pewno ogranicza możliwości nieporozumień, przynajmniej w zakresie gustów filmowych. Super. Na każdym z urządzeń podpiętych w jednym momencie do Satellity oglądane były filmy stworzone w programie Handbrake bezpośrednio z płyt DVD. Każdy plik miał po ok 1,5 GB i był przygotowany w domyślnych ustawieniach programu Handbrake. Na każdym z urządzeń obraz był idealny, nie zacinał się, choć podkreślam, że równolegle szły trzy streamingi. Każdy był odtwarzany na pełnym ekranie. Idealnie.

Obraz
© (fot. imagazine.pl)

Dysk wytrzymał nawet dłużej niż deklaruje producent - około 5,5 h. Działał cicho, jednak kiedy go dotykałem wyraźnie było czuć pracę głowicy, no i lekko nagrzał się. Praca głowicy jest jedynym elementem, który mnie stresuje w rozwiązaniach mobilnych. Mam zawsze obawę, że może coś się stać z pracującym dyskiem i zwyczajnie stracimy dane, nie mówiąc o całym dysku. Jest to jeden z podstawowych powodów, dla których w swoim Macbooku Pro wymieniłem dysk na SSD. Swoją drogą, jak już jestem przy swoim Macbooku Pro, to też nieźle się spisał podczas lotu. Moja wiekowa już maszyna, spokojnie wytrzymała cały test na baterii i napisanie jeszcze jednego tekstu o słuchawkach, który wcześniej wrzuciłem na stronę. Komputer z połowy 200. roku, a pracuje jeszcze grubo ponad 6 h na oryginalnej baterii. Odbieram to jako niezły wynik - jak sądzicie?

Zastosowanie
Konsumpcja mediów (filmów, muzyki lub zdjęć) odbywa się na zasadzie streamingu. W przypadku komputerów można pobrać interesujący nas materiał na dysk. Satellita został do tego stworzony, aby dzielić się z najbliższymi swoimi materiałami - kiedyś na imprezę przynosiło się albumy ze zdjęciami, teraz można wziąć Satellitę i każdy będzie sobie osobno oglądał zdjęcia we własnym tempie, a znudzeni, jeśli nikt nie zauważy, będą mogli w tym czasie obejrzeć sobie jakiś film, który znajdą na dysku.

To jest tylko jedno z zastosowań. Ale dla mnie najciekawsze, to po prostu rozszerzenie pamięci naszych iUrządzeń. Przy Satellinie iPad z 64GB jest krasnalem. Z satelitą nie ma kompromisów. iPad 16GB jest w pełni funkcjonalnym narzędziem, na którym praktycznie bezstresowo możemy mieć zainstalowane tylko aplikacje, a cały kontent mieć na Satellicie.

Zastosowania Satellity będą jeszcze szersze w momencie, kiedy Seagate udostępni aktualizację systemu umożliwiającą podpięcie się działających sieci WiFi. Dzięki takiemu rozwiązaniu będziemy mieli dostęp do plików, a jednocześnie będziemy mieli Internet. Póki co, niestety albo rybka albo akwarium. Ale spokojna głowa - producent podczas prezentacji zapewniał o planowanym wprowadzeniu tej funkcjonalności. Wtedy będzie prosta droga do stworzenia np. w domowej sieci prostego serwera z danymi. Ciekawa perspektywa.

Podsumowanie
Seagate - jak wynika z moich testów –. to bardzo wygodne rozwiązanie, w szczególności gdy często podróżujemy. Niestety z utęsknieniem czekam - i nie wiem, czy się doczekam - na rozluźnienie polityki Apple względem zapisywania plików na zewnątrz naszych urządzeń. Na razie niestety nie jest to możliwe prócz chmury. Jeśli taka funkcjonalność zostanie udostępniona, to będzie to idealne rozwiązanie dla wszystkich. Na to czekam i radzę, abyśmy wszyscy trzymali kciuki.

Plusy

- wygodna, bezobsługowa praca
- relatywnie nieduży, kompaktowy rozmiar
- stosunkowo długi czas pracy na baterii (działa ponad 5h deklarowane przez producenta - sprawdzone organoleptycznie choć ideałem byłoby jakby dysk pracował tyle co iPad czyli około 9-10h)
- wyposażenie dodatkowe

Minusy

- brak możliwości podłączania się do innej sieci WiFi, na razie
- ograniczenia w zapisie plików z iUrządzeń wynikające z zamkniętości systemu iOS.
- zostają na obudowie ślady od palców
- obudowa jest podatna na zarysowania
- brak pokrowca w zestawie

Ocena iMagazine; 5/6 (-1 za ograniczenia iOS)

Dominik Łada

Źródło artykułu:imagazine.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)