Bez swojego konta na Google'u i Facebooku naprawdę byś nie istniał

Bez swojego konta na Google'u i Facebooku naprawdę byś nie istniał

Bez swojego konta na Google'u i Facebooku naprawdę byś nie istniał
Źródło zdjęć: © East News | AFP
Adam Bednarek
22.05.2017 17:42

Wystarczy złe zachowanie w internecie, byś nie odpalił komputera i nie mógł kontaktować się ze znajomymi. Przesada? Niekoniecznie - korporacje mogą sprawić, że znikniesz.

“Doskonale WIEM co czuje artysta, któremu jakaś partia mówi won” - tak Paweł Kukiz skomentował “opolską aferę” na swoim facebookowym profilu. Polityk i muzyk przypomniał sytuację, gdy kandydował na prezydenta: “moje nazwisko zniknęło z wyszukiwarek google i youtube (szefową na Europę Wschodnią jest Polka) i dopiero po oficjalnej mojej interwencji problem naprawiono” - napisał.

W 2015 roku Paweł Kukiz “nie zniknął z wyszukiwarek google i youtube”, a jedynie jego nazwisko nie pojawiało się w autouzupełnianiu. Kiedy w wyszukiwarce wpisujemy np. “Warszawa”, od razu pojawiają się nam podpowiedzi, typu “Warszawa pogoda” albo “Warszawa mapa”.

Algorytm wycina Kukiza

Informacje o kandydacie na prezydenta były dostępne, choć trzeba było wpisać pełne imię i nazwisko. Samo “Paweł K” podsuwało inne hasła, co Google tłumaczył awarią algorytmu. Po 24 godzinach błąd zniknął.

Dlaczego zniknięcie z wyszukiwarki byłoby wielką aferą? W żarcie o tym, że nikt nie zagląda na drugą stronę Google’a, jest sporo prawdy. Jesteśmy leniwi i klikamy w najwyższe propozycje, dlatego pozycjonowanie jest w internecie tak ważne. Nie ma cię wysoko, więc… no cóż, *istniejesz, ale raczej mało kto się o tobie dowie. *

Czy jednak rzeczywiście Google mogłoby sprawić, że ktoś zniknie? Tak, ale nie za pomocą “wycięcia” go z wyników wyszukiwania.

Wyobraźmy sobie, że Google blokuje twoje konto. Najprawdopodobniej na starcie tracisz dostęp do jednej z najważniejszych usług giganta, czyli poczty. To dopiero początek problemów, bo nie zalogujesz się na Google Play i nie pobierzesz najprostszych aplikacji, jeśli jesteś użytkownikiem Androida. Używasz Dokumenty Google, a na Dysk wrzucasz ważne materiały? W wyniku blokady konta nie masz do nich dostępu.

Oczywiście Google nie banuje nikogo metodą “chybił trafił”. - Zazwyczaj wyłączamy konto Google, jeśli uznamy, że jego właściciel nie przestrzega naszych zasad - tłumaczy firma. Chodzi tu m.in. o wysyłanie spamu, wirusów czy pornografi, nękanie, podszywanie się pod inne osoby lub udostępnianie prywatnych danych.

W internecie nie brakuje jednak narzekań, że Google zablokował konto z bardzo niejasnych powodów. “Przyczyną blokady miało być rzekome niewłaściwe użytkowanie konta, jednak musi to być jakiś błąd, gdy przed blokadą oglądaliśmy na jego komputerze (a więc i koncie) filmiki na youtube. Nie ocenialiśmy ich, nie komentowaliśmy, itd. i nagle blokada. Konto mailowe jest dosyć stare, ale jest to główne konto chłopaka. Ma tam wszelkie maile związane z pracą licencjacką, pracą, etc” - pisała w czerwcu 2015 roku zła użytkowniczka.

Dodajmy, że wyjaśnienie sprawy może trwać, więc nie oznacza to, że od ręki nasze konto zostanie przywrócone.

Cyfrowy paszport

Nie bez przyczyny Facebooka nazywa się “cyfrowym paszportem”. Sam za pomocą facebookowego konta loguje się do wielu serwisów. Nie chcę mi się tworzyć kolejnych kont i zapamiętywać haseł - tak jest prościej i wygodniej. Ale gdyby moje konto zostało zablokowane, miałbym spore kłopoty.

Rzecz jasna także trzeba “postarać” się, by cyfrowy paszport został zatrzymany. Nie wolno więc korzystać z fałszywego imienia i nazwiska (martwy przepis? Wbrew pozorom niekoniecznie - głośno było o drag queen, której Facebook nie pozwalał używać pseudonimiu) czy też łamać regulaminu serwisu. W teorii chodzi tu głównie o te same zasady, co wszędzie - czyli na cenzurowanym jest przemoc, wyzwiska, pornografia i tym podobne. A w praktyce?

W praktyce “bana” dostawały osoby udostępniające zdjęcia z matką karmiącą dziecko. Albo ci, którzy wrzucali dzieła sztuki, na których widoczne były nagie osoby. Obrywało się również narodowcom, za plakaty z Marszem Niepodległości.

Co łączy te wszystkie przypadki? Interpretacja moderatorów. Od tego zależy dziś, czy będziemy mieć kontakt ze znajomymi i czy zalogujemy się do serwisu, w którym mamy cyfrową kolekcję e-booków.

Takim samym “paszportem” jest konto Microsoftu, które funkcjonuje w niemal wszystkich usługach tej firmy. Mowa tutaj m.in. o Windowsie, Xboksie czy Skypie. I jak łatwo się domyślić, po blokadzie nie zalogujemy się do swojego komputera.

Problem w tym, że konto może zostać zablokowane, gdy firma zaobserwuje na nim niestandardowe działanie. To dobrze, że w ten sposób bronią nas przed wyciekiem danych, ale jak się okazuje, odzyskiwanie konta bywa skomplikowanym i żmudnym procesem. Standardowe “konsultant odpowie po 24 godzinach” czasami się przedłuża. I z usługi korzystać nie można.

Korporacja karze złych użytkowników

Nie napiszesz do znajomego? Nie pogadasz na Skypie? Nie zalogujesz się do komputera? Niektórym może przypominać to “problemy pierwszego świata”, czyli zupełnie nieistotne kwestie. Ale sprawa jest o wiele poważniejsza i ciekawsza, bo nasze zachowanie jest oceniane przez wielkie korporacje. Co więcej, one nas karzą i nagradzają. Np. w Uberze nie tylko kierowca dostaje noty - również pasażerowie są poddawani ocenie. Im gorsza, tym mniejsze szanse na kurs.

Obraz
© Materiały prasowe

“Przez ostatnie miesiące przepytałem kilkunastu kierowców Ubera o podejście do pasażerów z niskimi ocenami. Wszyscy jak jeden mąż mówili, że nie podjeżdżają do osób, których średnia ocen wynosi mniej niż 4,3-4,5” - pisał Dawid Kosiński na łamach Spider’s Web.

Trochę to przypomina chiński pomysł na ocenianie obywateli. Jesteś wzorowym sąsiadem, spłacasz rachunki na czas, posyłasz dziecko do dobrej szkoły? Spokojnie, dostaniesz kredyt. Coś przeskrobiesz? Licz się z tym, że nie dostaniesz biletu w pierwszej klasie albo będziesz musiał spać w gorszym hotelu.

Jeden z chińskich dziennikarzy, oceniając pomysł chińskiego rządu, zwracał uwagę na to, że jego konto w mediach społecznościowych było wielokrotnie zawieszane przez cenzurę. czyli to by oznaczało, że można uznać go za niewiarygodnego, bo przekroczył liczbę dozwolonych "banów". Co za tym idzie, podróż zajęłaby mu znacznie więcej czasu, bo zostałby zmuszony do korzystania z gorszych połączeń. Jak widać, daje do pole do nadużyć.

Jasne, to czarny scenariusz. Jednak przecież i dziś korporacje, mając w rękach narzędzie do karania niepokornych użytkowników, mogą uprzykrzyć nam życie. Oczywiście pamiętamy, że np. Facebook nie jest jedynym sposobem komunikowania się z innymi, to jednak należy do najwygodniejszych. Podobnie sprawa ma się z innymi wymienionymi przykładami. Karą jest więc to, że mamy trudniej.

Rozwiązanie jest proste - nie wychylać się, a być może Google, Microsoft czy Facebook nie będą musieli nad naszym przypadkiem się pochylać. Prawda, że brzmi to jednak bardzo niepokojąco, niczym z dystopijnej powieści SF?

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)