Bednarek: Nowy telefon współtwórcy "Wiedźmina" - Mudita Pure. Płaćcie dla lansu!
Współzałożyciel CD Projekt RED, Michał Kiciński, stwierdził, że technologie za bardzo nas odciągają od życia, więc postanowił stworzyć telefon do bycia offline. Niestety, chociaż projekt na Kickstarterze zdobył już sporo pieniędzy, to idea wydaje się być dużym rozczarowaniem.
25.09.2019 | aktual.: 26.09.2019 11:01
Mudita Pure już jest sukcesem, skoro twórcy w dzień od startu zbiórki mają już ponad 160 tys. dolarów. Potrzebowali 100 tys. Ale powodzenie "pierwszego minimalistycznego telefonu" dla mnie wcale nie jest dobrą wiadomością.
- Każdego dnia jesteśmy przeładowani informacjami i coraz trudniej jest nam znaleźć wewnętrzny spokój - mówi Michał Kiciński, zachęcając do swojego nowego produktu. Telefonu, który działa jak sprzęt sprzed 20 lat, nie ma dostępu do internetu, a kosztuje tyle, co smartfon naładowany przydatnymi funkcjami i porządnym aparatem.
Wypowiedź współzałożyciela CD Projekt RED to trafna diagnoza. Tyle że Kiciński chce wyleczyć chory świat pełen gadżetów i nawału informacji… jeszcze jednym urządzeniem.
A przecież właśnie dlatego czujemy nieustającą presję. Jak grzyby po deszczu wyrastają firmy, które mówią: "kup więcej, żeby poczuć się lepiej". Według nich zmiana nawyków nie ma być czymś realnym - pracą nad sobą, rezygnacją z wygód i dóbr. Nie, wręcz przeciwnie. Ma być tylko kolejnym powodem, żebyśmy wydawali pieniądze.
Kiciński niby chce naprawiać świat (telefon "ma na celu poprawę jakości życia we współczesnym świecie" - czytamy w informacji prasowej), ale gra według jego reguł. Do kupki, która nas męczy, dokłada kolejny produkt. I to wcale nie taki, dzięki któremu zrezygnujemy z innych. Mudita Pure nie jest więc lekarstwem, tylko innym efektem choroby.
Nie da się być trochę w ciąży
Twórcy mówią, że chcą nas nauczyć innego podejścia do technologii, ale chyba sami nie do końca wierzą, że to możliwe. Mówią o tym wprost:
- Jesteśmy przekonani, że Mudita Pure może być używany na przykład jako drugi telefon, pomagający nam wieczorami, w weekendy lub święta w odłączaniu się od sieci, aby w spokoju spędzić czas z najbliższymi - mówi Kiciński.
Gdzie tu sens, gdzie tu logika? Wychodzi na to, że mamy nosić dwa telefony w kieszeni - jeden "normalny" i drugi, gdy zmęczy nas "bycie online". To pierwszy absurd. Drugim jest kolizja "czystych" założeń telefonu z jedną z jego funkcji. Gdy bowiem podłączymy Muditę kablem do komputera, nasz telefon offline nagle zamienia się w modem. I pozwala surfować po sieci - czyli robić dokładnie to, od czego smartfon ma nas odciągnąć.
Mimo wszystko kupujesz założenia polskiego telefonu? Świetnie - to wyskakuj z 370 dolarów (ok. 1480 zł), bo właśnie tyle Mudita Pure ma kosztować, gdy już pojawi się na rynku na przełomie kwietnia i maja 2020.
Trudno nie być złośliwym. Cała ta filozofia wydaje się być na pokaz. To wszystko przypomina modne swego czasu narzekanie na media społecznościowe - publikowane rzecz jasna na Facebooku. Ot, niby mam dosyć gadżetów i tego całego bycia online, ale kupuję nowy modny telefon, żeby móc się pochwalić, jak bardzo męczy mnie współczesny świat.
Nie musisz wyciągać Nokii 3310
Rozumiem, że ktoś może nie chcieć korzystać ze starej nokii, a może mu zależeć na pewnych ograniczeniach. I przy okazji nie wie, że w jego telefonie jest już np. tryb samolotowy albo funkcja wyciszania powiadomień. Ale jest mnóstwo innych sposobów na to, by to zrobić, bez konieczności kupowania nowych sprzętów. Ani wyciągania starych telefonów z szuflady.
Facebook, YouTube czy Apple już od jakiegoś czasu pozwalają skontrolować czas, jaki przeznaczamy na korzystanie z aplikacji. Choć sam do tych nowości podchodziłem bardzo podejrzliwie i śmiałem się ze słów Tima Cooka (chciał, żebyśmy rzadziej sięgali po telefony - kto wierzy w czyste intencje człowieka, który zajmuje się sprzedażą telefonów?!), ale przynajmniej było to działanie w interesie użytkownika. Dali możliwość lepszej kontroli nad swoim czasem. A nie wypuszczali na rynek kolejny sprzęt z ograniczonymi możliwościami.
Machnąłbym ręką, gdyby nie to, że szkoda mi szansy na realną alternatywę. Mudita Pure zwraca uwagę na kilka ważnych kwestii, jak niski SAR (z ang. Specific Absorption Rate, swoiste tempo pochłaniania energii). To współczynnik, który informuje o szybkości, z jaką narażone na działanie fal radiowych ciało człowieka pochłania promieniowanie.
Dopuszczalny poziom na rynku europejskim to 2 W/kg. Z raportów wykonanych we Francji wynika, że średnia dla badanych telefonów wynosi 1,16 W/kg. Niektóre chińskie tanie modele znacząco przekroczyły normy, przez co musiały zostać wycofane z rynku.
Tymczasem na podstawie wewnętrznych testów, przeprowadzonych na przedprodukcyjnych prototypach Mudita Pure, oszacowano SAR (głowa) na poziomie poniżej 0,08 W/kg. Imponuje, choć nie dziwi, skoro telefon nie ma zbyt wielu funkcji.
Alternatywy brak
Inny godny pochwały fakt - Mudita Pure została zaprojektowana i opracowana w Europie, gdzie również będzie miał miejsce końcowy montaż telefonu. Firma chce także zapewnić dobre warunki pracy wszystkim pracownikom. To się chwali, bo - nie licząc Fairephone - takich "etycznych" sprzętów jest mało. Ciekawy jest też autorski system operacyjny, bo każda alternatywa dla dużych graczy jest mile widziana.
Naprawdę chciałbym zobaczyć na rynku telefon, który z jednej strony stawia na rzeczywistą próbę ograniczenia czasu spędzanego w sieci (a przy tym ładnie wygląda, nie jest produkowany w Chinach, ma autorskie rozwiązania), a z drugiej można skorzystać z niego na co dzień.
Mudita Pure jest jak zachcianka. Droga zabawka kupiona niby w szczytnym celu, a tak naprawdę na pokaz. Przez co bardzo szybko trafi do szuflady. Trudno mi traktować ten telefon poważnie, skoro jedną z zachwalanych funkcji jest aplikacja "Meditation". Na czym polega? To zwykły zegarek, ale z gongiem, który ma "odliczać czas podczas medytacji". Wciskanie kitu czy innowacja od serca? Chyba odpowiemy na to pytanie zgodnie.