Auta czy piecyki? Oba nakręcają spiralę smogu
Kto w smogowej grze jest głównym winowajcą? Przyjmuje się, że to wszelkiego rodzaju piecyki, w których pali się tym, co akurat znajduje się pod ręką. Prawdę, jak często bywa, jest jednak trochę bardziej zniuansowana.
Małe przypomnienie dla osób, które miały szczęście nie wiedzieć, co znajduje się w naszej atmosferze. Smog to zanieczyszczenie powietrza, w którym rośnie stężenie substancji niekorzystnych dla zdrowia. Sprzyja mu mgła, bezwietrzna pogoda oraz duża wilgotność. Największymi trucicielami w smogu są ozon, tlenki siarki i azotu, najgorszy jest jednak benzoapiren. Tyle teorii, czas na pytanie postawione wyżej – kto nas truje?
Zobacz Też: Benzoapiren, czyli największy problem w smogu
Wiemy, że to właśnie niska emisja ma być odpowiedzialna za to zjawisko smogu. Według raportu NIK z 2016 roku, 82–92,8 proc. zanieczyszczeń pochodziła właśnie z piecyków. Tymczasem zanieczyszczenia komunikacyjne to tylko 5,4–7 proc., a przemysłowe to 1,8–9 proc. Czyli wszystko się wyjaśniło. Tyle że nie do końca.
Jak zauważa autor artykułu na stronie Transport Publiczny, dane NIK są dla całego kraju, a smog ma często charakter punktowy. Zwraca też uwagę, że w tym samym raporcie podkreślono, że w 2011 roku w Warszawie emisja liniowa (samochody) odpowiadała za 63 proc. stężenia pyłków PM 10.
Z kolei w Krakowie w 2017 roku, podczas implementacji pakietu antysmogowego, wskazywano, że za zanieczyszczenia odpowiadają w połowie piece, a mniej więcej w jednej trzeciej auta. Dokładne liczby są trudne do wskazania, bo poziom zanieczyszczeń może się w danym momencie różnić w ramach jednej dzielnicy, a zarządzać kryzysem trzeba w skali miasta, zauważa autor.
Jak powiedziała Katarzyna Barańska z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska , pył samochodowy w mniej więcej siedmiu procentach to"dymienie z rury". Kilkanaście procent to drobinki z opon i klocków hamulcowych. Reszta zaś, około 80 proc., to pylenie wtórne, czyli wzbijane w powietrze w trakcie jazdy pyły z jezdni.
"Tak naprawdę trudno więc oddzielać od siebie niską emisję i emisję liniową i argumentować, że "dymią piece, wiec samochody nie mają na to wpływu". Piece i samochody wzajemnie nakręcają zjawisko smogu" – konkluduje autor. Może faktycznie czas mówić o rozwiązaniach również w ramach komunikacji miejskiej? Niektóre gminy eksperymentują z darmową komunikacją miejską. Ale znając przywiązanie Polaków do aut, trudno będzie przekonać ich do autobusu czy tramwaju.