Auta czy piecyki? Oba nakręcają spiralę smogu
Kto w smogowej grze jest głównym winowajcą? Przyjmuje się, że to wszelkiego rodzaju piecyki, w których pali się tym, co akurat znajduje się pod ręką. Prawdę, jak często bywa, jest jednak trochę bardziej zniuansowana.
12.11.2018 | aktual.: 20.11.2018 10:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Małe przypomnienie dla osób, które miały szczęście nie wiedzieć, co znajduje się w naszej atmosferze. Smog to zanieczyszczenie powietrza, w którym rośnie stężenie substancji niekorzystnych dla zdrowia. Sprzyja mu mgła, bezwietrzna pogoda oraz duża wilgotność. Największymi trucicielami w smogu są ozon, tlenki siarki i azotu, najgorszy jest jednak benzoapiren. Tyle teorii, czas na pytanie postawione wyżej – kto nas truje?
Zobacz Też: Benzoapiren, czyli największy problem w smogu
Wiemy, że to właśnie niska emisja ma być odpowiedzialna za to zjawisko smogu. Według raportu NIK z 2016 roku, 82–92,8 proc. zanieczyszczeń pochodziła właśnie z piecyków. Tymczasem zanieczyszczenia komunikacyjne to tylko 5,4–7 proc., a przemysłowe to 1,8–9 proc. Czyli wszystko się wyjaśniło. Tyle że nie do końca.
Jak zauważa autor artykułu na stronie Transport Publiczny, dane NIK są dla całego kraju, a smog ma często charakter punktowy. Zwraca też uwagę, że w tym samym raporcie podkreślono, że w 2011 roku w Warszawie emisja liniowa (samochody) odpowiadała za 63 proc. stężenia pyłków PM 10.
Z kolei w Krakowie w 2017 roku, podczas implementacji pakietu antysmogowego, wskazywano, że za zanieczyszczenia odpowiadają w połowie piece, a mniej więcej w jednej trzeciej auta. Dokładne liczby są trudne do wskazania, bo poziom zanieczyszczeń może się w danym momencie różnić w ramach jednej dzielnicy, a zarządzać kryzysem trzeba w skali miasta, zauważa autor.
Jak powiedziała Katarzyna Barańska z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska , pył samochodowy w mniej więcej siedmiu procentach to"dymienie z rury". Kilkanaście procent to drobinki z opon i klocków hamulcowych. Reszta zaś, około 80 proc., to pylenie wtórne, czyli wzbijane w powietrze w trakcie jazdy pyły z jezdni.
"Tak naprawdę trudno więc oddzielać od siebie niską emisję i emisję liniową i argumentować, że "dymią piece, wiec samochody nie mają na to wpływu". Piece i samochody wzajemnie nakręcają zjawisko smogu" – konkluduje autor. Może faktycznie czas mówić o rozwiązaniach również w ramach komunikacji miejskiej? Niektóre gminy eksperymentują z darmową komunikacją miejską. Ale znając przywiązanie Polaków do aut, trudno będzie przekonać ich do autobusu czy tramwaju.