Asteroida zabiła dinozaury. Jedno stworzenie przetrwało. Żyje do dziś

Asteroida zabiła dinozaury. Jedno stworzenie przetrwało. Żyje do dziś
Źródło zdjęć: © NASA

10.02.2020 08:08, aktual.: 10.02.2020 08:21

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Asteroida, która uderzyła 66 mln lat temu, zabiła dinozaury i doprowadziła do zastopowania procesów fotosyntezy. Jednak nie był to wcale koniec świata - nawet najbardziej jałowe wtedy miejsce na Ziemi stało się domem dla nowych mieszkańców.

Asteroida, która uderzyła 66 mln lat temu doprowadziła do największego w historii planety wymierania gatunków. W wyniku zderzenia doszło do zniszczenia roślinności, wstrzymania procesu fotosyntezy oraz fali upałów, które skończył się licznymi pożarami.

W samym punkcie uderzenia powstał krater głęboki na 32 tys. metrów, w miejscu dzisiejszej Zatoki Meksykańskiej. Krater zdawał się być na tyle sterylny, że żadne życie nie mogło w nich istnieć. Jednak nowe dane zdają się potwierdzać coś zupełnie przeciwnego.

Asteroida zabiła dinozaury, ale im nie przeszkodziła

Nowe badania zostały opublikowane w czasopiśmie "Geology". Naukowcom udało się dowieść, że sinice, glony, które kojarzymy przede wszystkim z niebezpiecznym zanieczyszczeniem Bałtyku, rozprzestrzeniły się w kraterze po asteroidzie.

Z punktu widzenia geologi, sinice pojawił się na tym jałowym terenie "w mgnieniu oka", jak podają autorzy badań. To potwierdza, że życie na Ziemi potrafi odrodzić się w niesamowitym tempie, nawet po tak ogromnym kataklizmie jakim było zderzenie z asteroidą.

Aby potwierdzić tę teorię, naukowcy musieli wwiercić się w serce krateru i wydobyć ponad 800-metrowy fragment osadów, które posłużył naukowcom z całego świata do badań. Część z nich, jak Bettina Schaefer z Curtin University w Australii, chciała zrozumieć wczesne etapy powstawania życia od zera.

Trudność jednak polegała na tym, że wiele takich organizmów nie zachowuje się w formie skamielin. Badania mogą być więc prowadzone jedynie na podstawie drążonych przez nich tuneli lub cząsteczek, które po sobie pozostawiały.

Przykładem tego ostatniego są właśnie sinice, które wytwarzają tłuszcze mogące osadzać się w skałach przez setki milionów lat. Więc kiedy zespół Schaefer zobaczył te zachowane tłuszcze w rdzeniu krateru, był to dla nich dowód, że sinice przetrwały uderzenie asteroidy.

Kolejne odkrycia potwierdziły, że bakterie zaczęły zasiedlać wnętrze krateru zanim jeszcze oczyściła się atmosfera planety. Ponadto zespół był w stanie wykryć wiele innych organizmów, które przybyły na miejsce później, co pomogło lepiej scharakteryzować toksyczne wody gromadzące się w kraterze.

Zespół Schaefer odkrył też skamieliny, które mogą pochodzić wyłącznie od organizmów żyjących w wodach pozbawionych tlenu - tak zwanej "martwej strefy". Z kolei zespół badaczy z Texasu odkrył również pozostałości po planktonie, któremu do życia niezbędny jest tlen. Zdaniem naukowców może to dowodzić, że "martwe strefy" występowały w kraterze jedynie sezonowo lub na niektórych głębokościach.

Oba zespoły są jednak zgodne, że nabyta wiedza pozwoli naukowcom lepiej zrozumieć, jak organizmy żywe przystosowują się do ekstremalnych zmian klimatycznych. Wciąż nie znają odpowiedzi, jak współczesne zmiany klimatu wpłyną na organizmy, które odpowiedzialne są za gospodarowanie ilości tlenu w atmosferze, dlatego badania w kraterze w Zatoce Meksykańskiej wciąż będą kontynuowane.

wiadomościasteroidakoniec świata
Komentarze (97)