Aplikacja była enklawą dla wszystkich. Teraz coraz częściej jest obiektem ataku trolli
Miała być platforma do wyrażania siebie, ale trolling sięga w najdalsze zakątki sieci. Tik Tok, po początkowym boomie u młodych, trochę okrzepł. Wraz z tym obok tych, którzy chcą się dobrze bawić, pojawili się też ci, którzy ich wyśmiewają.
Mieliśmy już okazję pisać o aplikacji Tik Tok, kiedy ta nazywała się jeszcze Musical.ly. "Aplikacja umożliwia tworzenie krótkich, ale skomplikowanych materiałów wideo i miksowanie ich z popularną muzyką. Efektem pracy możemy podzielić się ze znajomymi przez maila, Messengera, Instagrama czy publicznie wewnątrz platformy" - tak firma Hash opisała działanie aplikacji. I choć po drodze zmienił się właściciel, a w związku z tym nazwa, sposób korzystania pozostał niezmieniony.
Zabawa dla najmłodszych
Jeśli ktoś myśli, że to dalej niszowa zabawa, będzie w błędzie. Aplikacja ma ponad 240 milionów użytkowników. A najpopularniejsi polscy muserzy (twórcy) mają ponad dwa miliony obserwujących i mogą liczyć na współpracę ze sporymi markami. Dla wielu to świetne hobby, dla niektórych już w zasadzie praca.
Jednak oprócz pieniędzy, Tik Tok służy również jako coś, co można określić mianem "safe space" - przestrzeni dla tolerancji i akceptacji, pozbawione złośliwych komentarzy i ogólnej wredności. Zwłaszcza w stosunku do mniejszości seksualnych oraz osób transpłciowych, które w sieci nigdy nie miały łatwego życia. Publikujesz co chcesz, uzewnętniasz się i możesz liczyć na pozytywny odbiór. Tak było przynajmniej do niedawna.
Wraz z rozpowszechnieniem się Tik Tok, zaczęli pojawiać się nowi użytkownicy. Nie każdy jednak miał intencję, by wrzucać autorskie próby "lip-syncu" czy skecze. Zamiast tego postanowili wyśmiewać innych muserów w najprostszy możliwy sposób - wyśmiewając ich wygląd.
Na YouTube można za to znaleźć całe kompilacje wideo, w których ogolona na zero dziewczyna jest porównywana do jajka, a inna użytkowniczka z progenią (wadą zgryzu) – do postaci z kreskówek. I jasne, można traktować to jako zwykłe podśmiechujki, które występują w sieci na każdym kroku. Wszystko to w ramach funkcji tzw. Duetu. Pozwala ona na wybranie jednego wideo (musicala) i połączenia go a naszym nagraniem, by oba leciały obok siebie. Niektórzy nakładają efekt na kilka duetów, tworząc ciekawe efekty, niestety z często obelżywą treścią.
Pierwsze oznaki skażenia
Wiadomo jednak, że obśmiewanie kogoś na Tik Tok doprowadziło do tragedii. 24-letni V. Kalaiyarasan z indyjskiego Chennaipopełnił samobójstwo z powodu komentarzy, które umieszczali obserwujący. Kalaiyarasan umieszczał w aplikacji wideo zarówno w męskich jak i damskich strojach. Obserwujący zaczęli określać go jako eunucha i osobę transpłciową. Sąsiad musera stwierdził później, że Kalaiyarasan był bardzo poruszony krytyką i niewybrednymi komentarzami. Jego rodzina również potępiła publikowane na profilu filmiki. W efekcie muser rzucił się pod przejeżdżający pociąg.
To pojedynczy przypadek, pokazujący jednak pewną przykrą właściwość. Każde medium w sieci musi przeżyć swój zalew trolli, które albo zostają na dłużej, albo nudzą się i przyjmują sobie nowy cel żartów. Platformy muszą się oczywiście wysilać, tak jak Facebook z rozwijaniem swojego narzędzia do zgłaszania szczególnie zjadliwych i niewybrednych postów, chociaż zasady, co się nadają, a co nie, są niejasne.
Zobacz Też: Do czego prowadzi hejt w sieci?
Lepiej jest na Instagramie, które opisywaliśmy jako miejsce szczególnie istotne dla Marka Zuckerberga pod kątem biznesu i wizerunku. To przez to jest tam szczególnie mocno rozwijana sztuczna inteligencja, która sama wyłapuje nienawistne komentarze, nawet w transmisjach na żywo, i je usuwa. Twitter również próbuje dbać o swoją przestrzeń, ale usuwanie kont czy ich blokowanie często sprawia wrażenie działania na oślep niż wdrażania jakichś konkretnych, systemowych rozwiązań.
Tik Tok musi zadziałać, najlepiej szybko. W Polsce ten problem nie jest jeszcze aż tak widoczny, ale aplikacja służy jako "safe space" dla wielu młodych ludzi, którzy w końcu odnaleźli jakieś miejsce dla siebie, w którym są akceptowani przez swoich rówieśników. Byłoby to przykre, gdyby kolejna platforma społecznościowa padła pod naporem trollingu i infantylnego poczucia humoru. Może to czarnowidzenie, ale za długo przebywamy w internecie, by nie przewidzieć, w jaką stronę to wszystko zmierza.
Przeciwstawiając się hejtowi
Krzyszfot Budzyński z Hash.fm, będący osobą która na Tik Tok zjadła zęby, prezentuje pełniejszy obraz działania aplikacji. W rozmowie z WP Tech wyjaśnia, jak aplikacja zwalcza negatywne i toksyczne zachowania.
- Internet ciężko regulować. Na każdej platformie pojawiają się niebezpieczne treści. W przypadku Tik Tok mowa o materiałach nawołujących do hejtu, przemocy, ale też materiałach wulgarnych czy pokazujących niebezpieczne praktyki - wylicza. - W aplikacji są wyłapywane przez automat, a gdy ten zawodzi, to potencjalnie niebezpieczne, ale i szybko zdobywające popularność treści sprawdza ręcznie polskojęzyczny zespół TikToka. Działa całkiem skutecznie - podkreśla.
- W jednej z naszych kampanii, na materiale video TikTokerka wchodziła na drzewo. Ten materiał miał 1/10 wyświetleń w porównaniu do zasięgów jej standardowych treści, bo został „ukryty”, ze względu na niebezpieczne zachowanie, które mogłoby zostać powtórzone przez nastoletnich fanów. Z kolei materiały gdzie influencer bawi się ogniem, bądź nożyczkami zostają automatycznie usunięte z aplikacji - wylicza.
Wewnątrz TikToka wszelkie ataki, mocny hejt czy cyberprzemoc są niezwłocznie zgłaszane do dedykowanego na dany region zespołu zarządzającego aplikacją. Każdy użytkownik może dwoma kliknięciami zgłosić dowolny materiał do zweryfikowania.Tik Tok, a wcześniej Musical.ly od początku spotkało się z wieloma atakami od rodziców, którzy treści uważali za niebezpieczne dla swoich dzieci. W odpowiedzi aplikacja wprowadziła szereg usprawnień. Każde konto można ustawić jako prywatne i swoje materiały udostępniać tylko zawężonej społeczności zaufanych znajomych. Rodzice mogą ustawić u swoich dzieci „kontrole rodzicielską” dodatkowo filtrująca potencjalnie nieodpowiednie dla nich treści.
- "Dramy" między influencerami zdarzają się na każdej platformie - zauważa Budzyński. - Te z YouTube doprowadziły skłóconych YouTuberów na ring podczas dwóch edycji FameMMA czyli walk YouTuberów w klatkach, gdzie na żywo rozwiązywali swoje spory. Na TikTok hejtu wewnątrz społeczności jest zdecydowanie mniej. Natomiast gdy już konflikt influencerów eskaluje do większych rozmiarów, to "dramę" rozwiązuje team Tiktoka, który upomina obie strony. Przeciwnie YouTube, który nie przyjmuje stron w takich konfliktach swoich użytkowników, przez co pozostaje bierny - zauważa.
To zresztą na YouTubie można znaleźć najwięcej kompilacji Tik Toków, które wyśmiewają użytkowników. Okazuje się, że to nie przypadek.
- Społeczność TikToka nie hejtuje YouTuberów, to youtuberzy hejtują tikTokerów- mówi ekspert. - Na YouTubie bardzo dużo kontentu stanowi tak zawne "commentary video". Niektórzy nagrywają siebie, gdy komentują śmieszne koty i virale, inni komentują paradokumentalne seriale z TV, a kolejni materiały innych użytkowników, w tym te z Tik Tok. W związku z ogromna popularnością TikTok pojawiło się też wielu hejterów tej platformy - mówi.
Tik Tok jest nagrać dużo ławiej niż film na Youtube – wystarczy smartfon. Tym samym dużo dzieciaków nagrywa swoje pierwsze filmy, które często dla starszej młodzieży są infantylne, a w języku branżowym "rakowe". Tik Tok zaczynał jako narzędzie do lip-syncu, i nadal zdominowany jest przez najmłodszych, których bawią inne, często prostsze rzeczy. Dodatkowo społeczność YouTube'a jest dość wrogo nastawiona do Tik Tok, który przez ostatnie miesiące "zasypał" całego Youtube'a swoimi reklamami, które chwilami wyświetlały się przed każdym kolejnym filmem, konkluduje.