Nawigator pomylił dźwignię, czyli jak Amerykanie zrzucali bomby atomowe

Nawigator pomylił dźwignię, czyli jak Amerykanie zrzucali bomby atomowe05.11.2022 12:31
Bombowiec B-47 startuje z wykorzystaniem przyspieszaczy rakietowych
Źródło zdjęć: © Domena publiczna

Loty bombowców B-52 nie są niczym nadzwyczajnym. Problem zaczyna się, gdy pod skrzydłami samolotu znajdują się pociski samosterujące z głowicami jądrowymi, ale zarówno obsługa naziemna, jak i załoga samolotu nie mają o tym pojęcia. Nieprawdopodobne? Ten na pozór niemożliwy incydent wydarzył się całkiem niedawno. I wcale nie był pierwszy.

Samolot Douglas A-4 Skyhawk to wyjątkowo udana konstrukcja. Został zaprojektowany w latach 50. XX wieku jako lekka, tania maszyna uderzeniowa, zdolna do działania bez osłony samolotów myśliwskich.

Twórcy Skyhawka z sukcesem połączyli prostą konstrukcję z niezłymi, jak na tę klasę sprzętu, możliwościami i solidnym atutem w postaci udźwigu: 11-tonowy samolot mógł mieć pod skrzydłami ponad 4 tony uzbrojenia.

Choć w amerykańskiej marynarce wszedł do służby w połowie lat 50., a liczni zagraniczni użytkownicy wycofywali go z biegiem lat, Argentyna używa go do tej pory. Leciwe A-4AR Fightinghawki (głęboka modernizacja niemal 70-letniej konstrukcji) z powodu wyeksploatowania mają już znikomą wartość bojową.

Zagubiona bomba atomowa B43

5 listopada 1965 roku jeden z takich samolotów był przetaczany po pokładzie lotniskowca USS Ticonderoga (obecnie nazwę tą nosi jeden z krążowników rakietowych). Niestety, nie wszystko poszło z planem i maszyna – wraz z zamkniętym w kabinie pilotem – spadła do oceanu ok 120 km od japońskiego wybrzeża. Na domiar złego pod samolotem podwieszona była co najmniej jedna (choć są źródła, wskazujące na dwie) bomba atomowa B43.

Wypadek, w wyniku którego na morskim dnie w pobliżu Japonii znalazła bomba atomowa o mocy megatony, został początkowo skutecznie zatuszowany – o całej sprawie świat dowiedział się ponad ćwierć wieku później, co zaowocowało dyplomatycznym skandalem. Na domiar złego nie był to jedyny wypadek tego typu. I z całą pewnością nie najgroźniejszy.

Bomba w ogródku państwa Gregg

O ile bomba spoczywająca około 5 km pod powierzchnią wody jest w bardzo długiej perspektywie czasu niegroźna, nie można powiedzieć tego samego o bombie, która po zrzuceniu przez bombowiec uzbraja się i uderza w osadę Mars Bluff w Południowej Karolinie. Konkretnie w ogródek rodziny Gregg, w którym chwilę wcześniej bawiły się dzieci.

Do wypadku doszło podczas jednego z patroli samolotu bombowego Boeing B-47 Stratojet. Te nowoczesne wówczas odrzutowce odbywały cykliczne loty pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią. Na wypadek, gdyby podczas misji wybuchła wojna z Sowietami, miały na pokładzie bombę atomową Mark 6, będącą wersją rozwojową słynnego Fat Mana (Mark 3) zrzuconego na Nagasaki.

Podczas jednego z lotów, w kabinie pilotów zapaliła się kontrolka sygnalizująca nieprawidłowe zabezpieczenie bomby. Wysłany do komory bombowej w celu rozwiązania problemu nawigator złapał za niewłaściwą dźwignię – pech chciał, że była to dźwignia awaryjnego zrzutu bomb. Zwolniona z zaczepu ponad 3,5-tonowa bomba spadła na podłogę komory bombowej, wyłamała ją, po czym poleciała w dół, prosto do ogródka państwa Gregg.

Na domiar złego bomba wybuchła. Nie była to jednak eksplozja z reakcją łańcuchową, ale detonacja konwencjonalnego zapalnika, którego zadaniem było zainicjowanie wybuchu jądrowego. To wystarczyło, by w ogrodzie Greggów wyrwać krater o głębokości 11 i średnicy 23 metrów, zabić kilka zwierząt i zranić odłamkami kilka postronnych osób.

Broken arrow – złamana strzała

Wypadek w Południowej Karolinie był jednak tylko jednym z długiej serii atomowych incydentów. Było ich na tyle dużo (w przypadku USA – co najmniej 32), że powstało nawet specjalne określenie, oznaczające tego typu zdarzenia.

Słowa "złamana strzała" (ang. broken arrow) mają w amerykańskich siłach zbrojnych dwojakie znaczenie. Pierwsze, zastosowane podczas bitwy w wietnamskiej dolinie Ia Đrăng, oznacza ryzyko zniszczenia amerykańskiego oddziału. W rezultacie wszystkie znajdujące się w powietrzu w rejonie walk amerykańskie samoloty przerywają aktualnie wykonywane zadanie i są kierowane do wsparcia walczących żołnierzy.

Bomba atomowa Mark 6, Źródło zdjęć: © Lic. CC0
Bomba atomowa Mark 6
Źródło zdjęć: © Lic. CC0

Drugie znaczenie słów "złamana strzała" to incydent z bronią atomową, który nie wiąże się z ryzykiem wywołania konfliktu nuklearnego. W praktyce oznacza to przypadki zgubienia czy uszkodzenia broni atomowej albo wypadek przenoszącego ją samolotu.

Operacja Chrome Dome

Serii takich wypadków sprzyjała rozpoczęta w 1960 roku i prowadzona przez 8 lat operacja Chrome Dome. W jej czasie w powietrzu stale znajdowały się samoloty B-52 z bombami atomowymi na pokładzie, wykonujące patrole m.in. nad Arktyką blisko granic Związku Radzieckiego.

Chodziło o to, aby w razie wybuchu wojny atomowej bombowce nie zostały zaskoczone na lotniskach, a te, które ocaleją, nie musiały pokonywać liczącej tysiące kilometrów trasy, ale były blisko granic przeciwnika, gotowe do natychmiastowego ataku.

Ciągłe patrole z bronią atomową sprzyjały rutynie i wypadkom. Do najsłynniejszych katastrof należy m.in. zderzenie B-52 z latającą cysterną KC-135 w pobliżu hiszpańskiego miasta Palomares. W jego wyniku oba samoloty zostały zniszczone, a do oceanu w pobliżu hiszpańskiego wybrzeża spadły cztery bomby atomowe, powodując radioaktywne skażenie.

Bombowiec B-52, Źródło zdjęć: © Getty Images | Rob Kim
Bombowiec B-52
Źródło zdjęć: © Getty Images | Rob Kim

W wyniku katastrofy bombowca B-52 skażeniu uległa także Grenlandia. Przyczyny były banalne: jeden z pilotów wniósł bowiem na pokład kilka piankowych poduszek i jedną z nich położył na wylocie nawiewu gorącego powietrza.

Pechowym zbiegiem okoliczności nie działał wówczas regulator temperatury powietrza, używanego do ogrzewania kabiny. Spowodowało to niemożliwy do opanowania pożar i upadek samolotu z bronią jądrową na pokładzie.

W rezultacie, po interwencji duńskiego rządu, Amerykanie podczas operacji Crested Ice musieli wyciąć spory obszar lodowca i ewakuować skażony lód do Stanów Zjednoczonych.

Współczesne incydenty atomowe

Wypadki z bronią atomową nie są domeną odległej przeszłości. Całkiem niedawno – w 2007 roku – doszło do niezwykle groźnego incydentu. Podczas lotu treningowego na jeden z podskrzydłowych pylonów B-52 zamiast pocisków z głowicami ćwiczebnymi podczepiono trzy pociski manewrujące AGM-129A z głowicami jądrowymi.

Na domiar złego przez 36 godzin nikt nie zorientował się w pomyłce. Załoga samolotu realizowała plan misji nie mając pojęcia, że zamiast broni ćwiczebnej ma na pokładzie nuklearną zagładę, a obsługa naziemna była nieświadoma, że z – teoretycznie – najpilniej strzeżonego magazynu zniknęły trzy głowice atomowe.

Procedury bezpieczeństwa

Incydent ten był dla amerykańskiego dowództwa szokiem, w wyniku którego zweryfikowano procedury bezpieczeństwa i wdrożono rozwiązania, za sprawą których podobne pomyłki mają nie powtórzyć się w przyszłości.

Pozostaje mieć nadzieję, że faktycznie tak jest. To istotne zwłaszcza w sytuacji, gdy ćwiczenia z bronią jądrową, jak tegoroczne manewry Steadfast Noon 22, stają się koniecznością, sygnalizującą potencjalnemu napastnikowi zdolność i gotowość NATO do nuklearnego odstraszania. Równolegle następuje modernizacja atomowego arsenału.

Warto przy tym pamiętać, że atomowe incydenty w państwach Zachodu prędzej czy później zostają nagłośnione i podane do publicznej wiadomości. W ich wyniku władze weryfikują i wdrażają coraz doskonalsze procedury bezpieczeństwa.

Możemy tylko przypuszczać, jak podobne kwestie wyglądają w krajach takich, jak Rosja. Brak oficjalnych informacji o zagubionych, rosyjskich bombach atomowych nie musi przecież oznaczać, że żadna z nich nigdy nie została utracona.

ZOBACZ TAKŻE: F-22 Raptor supernowoczesne myśliwce USA

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.