Alexander von Humboldt: ostatni człowiek, który ogarniał umysłem cały stan wiedzy naukowej

Gdyby nie on, nie byłoby Darwina i rewolucyjnych powstań w Ameryce Południowej. Nie ma człowieka, którego nazwisko nosiłoby więcej obiektów. A mimo to jest... zapomniany. Jak to możliwe?

Alexander von Humboldt: ostatni człowiek, który ogarniał umysłem cały stan wiedzy naukowej
Źródło zdjęć: © flickr.com | aguayo_samuel
Adam Bednarek

Śmierć matki wreszcie pozwoliła zrealizować marzenia Alexandra von Humboldta. Nie musiał przejmować się jej opinią, a spadek sprawił, że miał pieniądze na wyjazdy. W końcu był niezależny. Zaczął podróżować po Europie. Jego pierwszą poważną wyprawą, za którą został zapamiętany, była ekspedycja do Ameryki Południowej. Wyruszył w 1799 roku.

“Nigdy wcześniej żaden cudzoziemiec nie uzyskał równej swobody w badaniach hiszpańskich terytoriów. Decyzja króla zaskoczyła nawet samych Hiszpanów” - pisała Andrea Wulf, autorka biografii “Człowiek, który zrozumiał naturę”.

Podróż do Ameryki Południowej była przełomowa. Ale nie tylko dlatego, że Humboldt osiągnął tam więcej niż ktokolwiek przed nim. “Przywiózł około 60 tysięcy okazów roślin należących do 6 tysięcy gatunków, z czego niemal 2 tysiące były nowe dla europejskich botaników – oszałamiająca liczba, zważywszy na to, że pod koniec XVIII wieku znano jedynie około 6 tysięcy gatunków” - czytamy w jego biografii.

Nie zdobył szczytu wulkanu Chimborazo. Wspinając się jednak na 5917 metrów, był pierwszym człowiekiem, który dotarł tak wysoko. Przebił pod tym względem nawet pilotów latających balonami.

Obraz
© Wikipedia

Jako pierwszy Europejczyk opisał otrzymywanie kurary, substancji, którą Indianie wykorzystywali do zatruwania swoich strzał. Dostał ją od plemienia i prawie przez nią zginął. Substancja wyciekła z pojemnika na jego ubranie. Kilka kropel więcej i umarłby w męczarniach.

Na Kubie, szykując się do wyprawy do Meksyku, dowiedział się, że kapitan Baudin wyruszył w podróż dookoła świata. W gazecie napisano, że był w drodze do Ameryki Południowej, a potem miał udać się do Australii, przez południowy Pacyfik. Humboldt uznał, że statki muszą zrobić sobie przerwę w Peru, tak będzie najrozsądniej. Zrezygnował więc z podróży po Meksyku i zaplanował dołączenie do ekspedycji Baudina, choć nie miał gwarancji, że jest wolne miejsce na pokładzie. Wyruszył na spotkanie z kapitanem w połowie marca 1801 roku, licząc na to, że statki zacumują w Limie pod koniec grudnia. Chociaż czasu było mało, Humboldt wybrał trudniejszą drogę, bo przebiegała przez niezbadane przez naukowców obszary. W styczniu 1802 roku okazało się, że pogłoski o trasie Baudina były nieprawdziwe. Naukowiec wcale się nie załamał. Ucieszył się, że nie musi się już spieszyć i na spokojnie może wspiąć się na wulkany, które chciałby zbadać.

"A u Ciebie, moja droga, cóż tam w Twym monotonnym życiu?"

Właśnie tak napisał do żony swojego przyjaciela, gdy podróżował po Ameryce Południowej. Ale po powrocie do Europy to Humboldt zaczął wieść monotonne życie. Jasne, cieszył się sławą, doceniali go wielcy tego świata: Thomas Jefferson (spotkali się podczas wizyty podróżnika w Stanach Zjednoczonych), Goethe, ówcześni naukowcy. Gdyby nie prace Humboldta, pisał Darwin, nigdy nie wsiadłby na pokład "Beagle’a". A co za tym idzie - być może nigdy nie sformułowałby swojej teorii ewolucji.

Ale Humboldt nie czuł się w Europie szczęśliwy. Wolał podróżować po świecie niż inspirować czy pomagać innym, choć i to robił chętnie. Jego naiwna wiara w to, że nauka może żyć obok wielkiej polityki, nie miała przełożenia w prawdziwym życiu.

Wprawdzie on sam nawoływał do współpracy naukowców z całego świata, z chęcią dzielił się odkryciami i znaleziskami. Uważał, że drogą do przyszłych i większych odkryć jest wspólnota.

Politycy myśleli trochę inaczej. Humboldt był w Wielkiej Brytanii idolem, ale zgody na podróż do Indii nigdy nie otrzymał. Po powrocie z Ameryki Południowej jego marzeniem były Himalaje. Nie mógł go jednak zrealizować. Oficjele z Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej doskonale pamiętali jego teksty pisane o “europejskim barbarzyństwie” i krytyce kolonializmu. Pisząc o tym Humboldt nie miał na myśli tylko Hiszpanów, ale i Brytyjczyków.

Obraz
© Wikimedia Commons - Uznanie Autorstwa CC BY

Zazdrosny Napoleon

Za Humboldtem nie przepadał też Napoleon. Oskarżał go o szpiegostwo, kazał otwierać jego listy. Podobno cesarz był… zazdrosny. Jedno z pism Humboldta miało więcej tomów i ilustracji niż dzieło “Opis Egiptu”, powstałe w wyniku wyprawy Napoleona do Egiptu. A przecież do Afryki Napoleon zabrał 167 naukowców, podczas gdy Humboldt przeprawiał się przez Amerykę Południową w niewielkim towarzystwie.

Za to pomocną dłoń wyciągnął do podróżnika car Mikołaj I. Zgodził się finansować podróż von Humboldta, mającego już 60 lat, w głąb Rosji. Miał w tym swój oczywisty interes. Chciał dowiedzieć się, czy w jego rozległym imperium złoto, platyna i inne cenne metale mogą być wydobywane jeszcze bardziej wydajnie.

Postawiono jednak warunki: Humboldt skupia się na nauce i handlu, darując sobie komentarze na temat rosyjskiego społeczeństwa. Naukowiec nie miał wyjścia - jeśli chciał dowieść, że wszystko się ze sobą łączy, musiał zobaczyć jak najwięcej. Przez Brytyjczyków Himalaje były dla niego niedostępne, więc poznanie Azji od innej strony, przez Rosję, było jedyną szansą.

Swój cel osiągnął. Przy okazji odnalazł diamenty, spotkał też dziadka Lenina, choć ten jeszcze w tej roli nie występował. Znalazła się też okazja do niezależności. Chcąc zobaczyć jak najwięcej, Humboldt postanowił zboczyć z ustalonej trasy. Poinformował o tym listownie ministra, ale nim wiadomość dotarła do adresata, minął miesiąc. A Humboldt był już na miejscu swojego celu. I wiedział, że na protest ze strony ministra jest już stanowczo za późno.

Obraz
© Wikipedia

Człowiek, który zrozumiał naturę

Humboldt inaczej patrzył i opisywał naturę. Porównywał i analizował, a nie, tak jak inni, zajmował się “odkrywaniem nowych izolowanych faktów”. Wszystko jest ze sobą połączone, trzeba więc wykazać różnice i podobieństwa, twierdził. "Niczego, nawet najmniejszego organizmu, nie można traktować odrębnie".

A skoro tak, to interesowało go wszystko, od zwierząt, roślin, gleby po smak rzek. Wszystko badał i sprawdzał sam. A do tego odkrywał: gatunki zwornikowe, równik magnetyczny, zimny prąd (który potem nazwany został na jego cześć), izotermy. Na ponad sto lat przed tym, jak naukowcy zaczęli dyskutować o ruchach kontynentów, twierdził, że Azja i Ameryka Południowa musiały być ze sobą połączone.

Na dodatek całą przyrodę opisywał niczym poeta. Poetyckie podejście do natury to zasługa wcześniejszych spotkań z Goethem. Mężczyźni przyjaźnili i inspirowali się nawzajem. Po wydaniu “Fausta” wielu zwracało uwagę na podobieństwa tytułowego bohatera do naukowca i podróżnika.

To właśnie dlatego, już po powrocie do Europy, jego publikacje cieszyły się takim zainteresowaniem.

Obraz
© Wikipedia

Ale w Ameryce Południowej Alexander von Humboldt stał się kimś jeszcze. Pierwszym ekologicznym aktywistą.

Człowiek = szkodnik

Na własne oczy zobaczył, co dzieje się, gdy człowiek niszczy lasy. Był świadkiem, jak hiszpańscy mnisi oświetlają swoje kościoły olejem pozyskiwanym z żółwich jaj, przez co populacja tych gadów maleje. Człowiek niszczy środowisko, ostrzegał, a to może mieć katastrofalne skutki. Już w 1801 roku obawiał się, że po zniszczeniu Ziemi, ludzkość zniszczy również kosmos.

W późniejszych latach swojego życia zwracał uwagę, że człowiek wpływa negatywnie na środowisko nie tylko poprzez wycinkę drzew. Wraz z rozwojem przemysłu ostrzegał przed “wielkimi masami pary i gazu”. Naukowiec raczej nie byłby zadowolony z rządów dzisiejszych polityków.

Nie był też obojętny na los ludzi. Sprzeciwiał się niewolnictwu, krytykował kolonializm. Wyśmiewał teorie o “dzikusach” zamieszkujących Amerykę Łacińską, udowadniając, jak rozwinięte i bogate w wiedzę są to społeczności.

Pokazywał barbarzyństwo Europejczyków. W swoich pismach z Ameryki Południowej zwracał uwagę na to, jak Hiszpanie wykorzystują miejscowych: każą im pracować ponad ludzkie siły, płacąc głodowe stawki. A ceny produktów ustalane przez kolonialnych zarządców były niezwykle wygórowane, co wytworzyło spiralę zależności.

Obraz
© flickr.com | Andrzej Szkodzin

Temat niewolnictwa był dla naukowca tak ważny, że gdy właściciel niewolników z Południa wydając w 1856 roku jego esej “Essai politique sur l’île de Cuba” w języku angielskim, wyciął komentarze na temat niewolnictwa, natychmiast spotkał się z reakcją podróżnika. W oświadczeniu wysłanym do amerykańskich gazet Humboldt pisał, że “usunięte fragmenty były najważniejsze w książce”.

Dzieła Humboldta o Ameryce Południowej inspirowały między innymi rewolucjonistę Simona Bolivara. Niemiecki podróżnik nie tylko wzruszał opisami krajobrazów, ale pokazywał ogromne nierówności. Swym piórem Humboldt obudził Amerykę Południową, twierdził Bolivar. Panowie zresztą się poznali, już po powrocie naukowca do Europy, a przed wyjazdem Bolivara do Ameryki Południowej.

I choć później Humboldt nie był zwolennikiem polityki prezydenta Wenezueli, to wpływ na rewolucję miał znaczący. Bojownicy korzystali z jego bardzo dokładnych map, a Bolivar wiedział dużo o kontynencie, po którym wcześniej nie podróżował, dzięki opisom Humboldta.

To także Bolívar jako pierwszy przekuł koncepcje Humboldta w prawo: w 1825 roku wydał dekret, który zobowiązał rząd Boliwii, aby zasadził milion drzew. “Do dziś nazwisko Humboldta jest powszechniej znane w Ameryce Łacińskiej niż w większości krajów Europy czy w Stanach Zjednoczonych” - zauważa autorka biografii.

Wszystkie obserwacje pomogły utwierdzić Humboldta w przekonaniu, że jego wcześniejsze teorie i spostrzeżenia były słuszne. Efektem tego była publikacja “Kosmos”, pierwszy tom ukazał się w 1845 roku. Andrea Wulf pisała:

“Kosmos nie przypominał wcześniejszych książek o naturze. Humboldt zabrał czytelników w podróż z przestrzeni kosmicznej na Ziemię, a potem z powierzchni planety do jej wnętrza. Opowiadał o kometach, Drodze Mlecznej i układzie słonecznym, a także o magnetyzmie ziemskim, wulkanach i linii wiecznego śniegu w górach. Pisał o migracji ludzi, o roślinach, zwierzętach, mikroskopijnych organizmach, które żyją w stojącej wodzie lub na omszałej skale (...) Najważniejszą częścią Kosmosu był długi na prawie sto stron wstęp. Tutaj Humboldt przedstawił swoją wizję świata tętniącego życiem. Wszystko było częścią tej niekończącej się aktywności ożywionych sił, napisał. Natura była żyjącą całością, w której organizmy żyły razem powiązane w podobnej do sieci misternej konstrukcji. Reszta książki składała się z trzech części: pierwsza dotyczyła zjawisk na niebie; druga Ziemi, w tym geomagnetyzmu, oceanów, trzęsień ziemi, meteorologii i geografii; a trzecia życia organicznego, w tym roślin, zwierząt i ludzi. Kosmos badał szeroki wachlarz stworzenia i poruszał o wiele szerszy zakres tematów niż jakakolwiek inna wcześniejsza praca”.

“Kosmos” był bestsellerem. Cieszył się ogromnym zainteresowaniem, był tłumaczony na kilka języków, doczekał się nawet pirackich wydań. Anglicy nie mogli doczekać się przekładu, więc sami tłumaczyli książkę, dosyć nieudolnie. “Kosmos” cieszył się większym zainteresowaniem nawet niż “Faust”.

Umysł - jedyne bogactwo

Choć był ceniony na świecie, to problemy finansowe towarzyszyły mu zawsze. Po prostu nie miał głowy do pieniędzy. Nie posiadał nawet kompletu własnych książek, ponieważ były za drogie.

Gdy zmarł, niemal cały współczesny mu świat był w żałobie. Z kolei jego setne urodziny świętowano na całym globie - tysiące ludzi przemaszerowało ulicami Cleveland. Nie ma człowieka, którego nazwisko nosiłoby więcej obiektów. Jules Verne wykorzystywał jego opisy podróży w swoich dziełach, nawiązywał też do postaci w powieściach ("kapitan Nemo w słynnych 20 000 mil podmorskiej żeglugi był posiadaczem wszystkich dzieł Humboldta”). Pisał o nim również Gabriel García Márquez w zbeletryzowanej relacji ostatnich dni Simóna Bolívara.

Obraz
© Wikimedia Commons CC0

Humboldt pisał o koncepcjach ewolucyjnych na długo przed opublikowaniem przez Darwina “O pochodzeniu gatunków”. Prace i teorie były dla Darwina niezwykłą inspiracją. Humboldt był, jak przyznali później uczeni, “predarwinowskim darwinistą”.

A jednak dziś, kiedy mówi się o naukowcu, dodaje się określenie: “zapomniany”. Dlaczego?

Jest uznawany za ostatniego człowieka, który ogarniał umysłem cały stan ówczesnej wiedzy przyrodniczej. Z czasem naukowcy skupiali się na wąskich specjalizacjach. Metody Humboldta przestały być popularne.

Być może przyczynił się do tego fakt, że Humboldt nie był znany z jednego odkrycia czy teorii. Ważniejszy był światopogląd, rewolucyjne podejście do nauki. Zapoczątkował pewne nurty, które później inni rozwijali i stawali się ich twarzami. Dziś głoszone przez niego myśli wydają się tak oczywiste, że przestaje mieć znaczenie, kto jako pierwszy mówił o nich głośno.

A może ważniejsze było pochodzenie. Od czasu I wojny światowej nie szanowano osób niemieckiego pochodzenia, szczególnie w Stanach i Wielkiej Brytanii. W Cincinnati przemianowano ulicę Humboldta, a książki niemieckich pisarzy albo były wycofywane z bibliotek, albo nawet palone na stosie. A jednak Humboldt nie miał racji, że nauka może być ponad politykę.

Nie posłuchano naukowca. Drzewa wycina się na potęgę, smog jest problemem ogólnoświatowym, nierówności społeczne i wyzysk istnieją dalej. I pod tym względem Humboldt przegrał.

Jednak w swoich czasach sprawił, że nauka stała się powszechna. Sprawił, że na jego bezpłatne wykłady przychodzili wszyscy, bez względu na stan społeczny, wiek czy płeć. A przecież w Niemczech kobiety nie mogły uczyć się w uniwersytetach. Styl pisania sprawiał, że jego książki stały się bestsellerami.

Dzięki internetowi jest dzisiaj podobnie. Dostęp do wiedzy jest na wyciągnięcie ręki. Oglądamy przemówienia naukowców z całego świata, wszyscy na żywo możemy uczestniczyć w locie rakiety w kosmos. Pod pewnymi względami nauka rzeczywiście nie zna dziś granic. Dzielenie się informacjami nigdy nie było prostsze. Przynajmniej jedno z marzeń Humboldta stało się faktem.

W artykule wykorzystałem informację z książki “Człowiek, który zrozumiał naturę” (Andrea Wulf)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)