Aftershokz Trekz Titanium - słuchawki tylko dla "sportowych świrów" [BURTAN OCENIA]

Na co dzień staram się nie obsmarowywać niczego za bardzo, ani nie równać z ziemią rozwiązań zastosowanych w danym produkcie. Ale słuchawki Aftershokz Trekz Titanium to zdecydowanie nie moja bajka.

Słuchawki w trakcie użytkowania.
Źródło zdjęć: © WP Tech | Grzegorz Burtan
Grzegorz Burtan

Pierwszy rzut oka już rozwiewa nasze wątpliwości, do kogo właściwie jest kierowany produkt - producent na swojej stronie dość jasno podkreśla, że ze słuchawek będą zadowoleni głównie biegacze i osoby prowadzące tak zwany aktywny tryb życia, które jednocześnie chcą zachować pewną kontrolę nad swoim otoczeniem.

Do ucha przez kości

I tutaj właśnie pojawia się nowatorska technologia przesyłania dźwięku. Myliłby się ten, kto uznał, że słuchawki po prostu puszczają melodie prosto do naszego ucha. Wykorzystują one kości czaszki, a konkretnie policzkową, do przewodzenia wibracji, które jako drgania trafiają do naszego ucha środkowego. Dzięki temu możemy słuchać muzyki, ale nie jesteśmy odcięci od dźwięków otoczenia - tak przynajmniej działa to w teorii. A jak jest w praktyce?

Obraz
© WP Tech | Grzegorz Burtan

Cóż, trzeba się przyzwyczaić do takiej formy przewodnictwa dźwięków, bo pierwsze wrażenie jest co najmniej dziwne. Z obu stron głowy czujemy wibracje, które potrafią przejść aż do naszej szczęki. Uczucie można porównywać do łaskotania - początkowo przyjemne, z czasem zaczyna drażnić tylko po to, by na końcu je ignorować. Szczególnie mocno słychać je podczas słuchania muzyki elektronicznej albo z wyraźną linią basu - im głośniej, tym wibracje trudniej zignorować. Ale jestem pewien, że znajdą się tam “sportowe świry”, które będą zadowolone.

Sama jakość dźwięku jest jednak fatalna - płaska, bez wysokich i niskich tonów, głębi i soczystości. Jasne, te słuchawki nie zostały zaprojektowane dla audiofili do siedzenia przy kominku, ze szklanką brandy i muzyką klasyczną puszczoną po pozłacanych kablach z ich zestawu stereo w cenie auta rodzinnego. Ale jednak można było spodziewać się trochę więcej, niż “drucianej” jakości dźwięku, od której bolą uszy.

I od razu biegasz szybciej

Sam design słuchawek kojarzy mi się z innym wynalazkiem dla sportowców. Jeśli potrzebujesz osłony przed słońcem w trakcie treningu, inwestujesz w tak zwane “szybkie oksy” - okulary o opływowym wyglądzie, na których widok aż masz ochotę wyjść na jogging. Aftershokz Trekz Titanium mają ten sam sznyt - gdyby zasady gier RPG można było przenieść do codziennego życia, dodawałyby noszącemu +5 do szybkości. I mi osobiście się nie podobają - głównie przez to, że wolę nosić słuchawki nauszne, które są dla mnie wygodniejsze, a wkładanie czegokolwiek w małżowinę traktuje jako zło konieczne. Od godziny nie mam słuchawek na sobie, ale dalej czuję, w którym miejscu ucha leżały. Z drugiej strony każde słuchawki tego typu nigdy mi nie odpowiadały, a wiem, że są tam ludzie, którzy wolą “pchełki”, więc sądzę, że może im się to spodobać.

Obraz
© WP Tech | Grzegorz Burtan

Jednak ten wygląd ma również swoje zalety - słuchawki są bardzo lekkie, można je łatwo złożyć i włożyć do kieszeni, nie zsuwają się z góry głowy podczas ćwiczeń, dość dobrze trzymają się również ucha. Nie można odmówić producentowi tego, że zadbał o to, by faktycznie można było trenować z nimi na głowie, a nie co chwila poprawiać ich położenia. W kontekście ergonomii i trzymania się naszego ciała - duży plus.

Również obsługa została uproszczona do minimum - mamy płaskie wejście do ładowania słuchawek, obok przyciski do podgłaśniania i ściszania (z czego ten pierwszy jest równocześnie przyciskiem do uruchamiania i wyłączania słuchawek) i to w zasadzie tyle. Ale to absolutnie wystarczy. Sama bateria wystarczy na około sześć godzin, a ładuje się dość szybko. Nie ma potrzeby obawiać się również o wytrzymałość słuchawek, bo jest certyfikowana (IP55) pod kątem odporności na wilgoć, pył i pot. Nie musimy się obawiać, że intensywny trening je popsuje, ale warto umyć je od czasu do czasu.

Aftershokz Trekz Titanium kosztują około 370 złotych. I ten zakup można spokojnie polecić komuś, komu zależy przede wszystkim na tym, by nie przejmować się spadającymi słuchawkami, a wrażenia dźwiękowe są u niego na drugim miejscu. Pozostałym zdecydowanie odradzam, głównie z powodu bardzo słabej jakości. Za tę cenę spokojnie znajdziemy przyzwoite, niesportowe słuchawki. I może będą nam spadać, ale przynajmniej zaoferują lepsze wrażenia słuchowe.

Wybrane dla Ciebie
Polska zamówiła więcej Herculesów. To pancerne warsztaty dla Abramsów
Polska zamówiła więcej Herculesów. To pancerne warsztaty dla Abramsów
To "mały Einstein". Ma 15 lat i doktorat z fizyki kwantowej
To "mały Einstein". Ma 15 lat i doktorat z fizyki kwantowej
Stacja kosmiczna Lunar Gateway powstanie? ESA potwierdza
Stacja kosmiczna Lunar Gateway powstanie? ESA potwierdza
Jest klient na Su-35. Rosja oczekuje czegoś cenniejszego niż pieniądze
Jest klient na Su-35. Rosja oczekuje czegoś cenniejszego niż pieniądze
Monstrualne obiekty kosmiczne. To miały być tylko małe czerwone kropki
Monstrualne obiekty kosmiczne. To miały być tylko małe czerwone kropki
Ruch rosyjskich kontenerowców. Nie oznacza nic dobrego dla Ukrainy
Ruch rosyjskich kontenerowców. Nie oznacza nic dobrego dla Ukrainy
Prawdziwe pochodzenie kota. Analizy dają odpowiedź
Prawdziwe pochodzenie kota. Analizy dają odpowiedź
Patriot zadziałał. Tak chroni Kijów przez śmiercionośną bronią Rosji
Patriot zadziałał. Tak chroni Kijów przez śmiercionośną bronią Rosji
Rosja nie wyniesie astronautów w kosmos. Poważne uszkodzenia
Rosja nie wyniesie astronautów w kosmos. Poważne uszkodzenia
Pożar w Hongkongu. Rusztowanie pomogło ogniowi
Pożar w Hongkongu. Rusztowanie pomogło ogniowi
Pod lodem tych księżyców mogą wrzeć oceany. Jak to możliwe?
Pod lodem tych księżyców mogą wrzeć oceany. Jak to możliwe?
Latami trzymał "kamień złota". Okazało się, że jest jeszcze cenniejszy
Latami trzymał "kamień złota". Okazało się, że jest jeszcze cenniejszy
ZACZEKAJ! ZOBACZ, CO TERAZ JEST NA TOPIE 🔥