34 lata temu wstrząsnął światem. Kultowy sprzęt Apple, który zmienił zasady gry
Stał się hitem, choć kosztował sporo jak na tamte czasy. Był to jednak pierwszy komputer stworzony z myślą do użytku domowego. Macintosh 128k zadebiutował na rynku dokładnie 34 lata temu i od tego czasu sporo namieszał.
24.01.2018 | aktual.: 24.01.2018 16:07
W 1984 roku rzeczywistość dogoniła fikcję. Napisana w 1949 roku powieść George’a Orwella nie została szczęśliwie proroctwem, data jednak rozpalała wyobraźnię. Nie powinno zatem dziwić, że reklama debiutującego w tym roku komputera Apple nawiązywała do wizji Brytyjczyka bardziej niż bezpośrednio, z miejsca stając się kultową. I choć jej wydźwięk zmienił się przez ostatnie trzy dekady, Macintosh 128k zmienił branżę komputerową i ukształtował ją w sposób znany nam współcześnie.
W szaroburej, ogromnej hali gromadzi się tłum jednakowo ubranych ludzi. Wszyscy są apatyczni i spoglądają na wielki ekran, na którym widzimy twarz stylizowaną na Wielkiego Brata, wygłaszającą płomienną przemową. W tym ponurym świecie pojawia się jednak ona – bezimienna bohaterka, która przebiega przez salę i ciska wielki młotem w kineskop. "24 stycznia Apple Computer zaprezentuje Macintosha. I zobaczycie, dlaczego 1984 nie będzie w niczym przypominać ‘Roku 1984’" – obwieszczała pod koniec minutowego spotu plansza.
W ten sposób firma z Cupertino zaprezentowała swój nowy sprzęt widzom Pucharu Super Bowl – czyli w najdroższym i najbardziej pożądanym dla reklamodawców paśmie. Za kamerą stanął Ridley Scott, będący jeszcze na fali popularności sukcesu jego filmu "Obcy – 8 pasażer Nostromo". Wyemitowana 22 stycznia 1984 roku reklama była tylko zarysem tego, co firma miała zaprezentować już dwa dni później.
Zaczęło się od reklamy
Podczas premiery, 24 stycznia, Steve Jobs rozpoczął nową erę w historii komputerów osobistych. Kiedy przy "Rydwanach Ognia" Vangelisa zaprezentował światu Apple Macintosh 128k – odpowiedź na produkowane przez IBM komputery biurowe. Ich jedynym zastosowaniem było jedynie wpisywanie tabelek (sama reklama miała być właśnie prztyczkiem w nos dla tej firmy, postrzeganej wtedy jako ogromna i bezduszna korporacja).
Kosztujący obłędną na tamte czasy kwotę 2495 dolarów (w przeliczeniu to obecnie około 6000 dolarów), Macintosh 128k oferował tytułowe 128 kilobajtów pamięci RAM, wyprodukowany przez Motorolę procesor MC 68000 o częstotliwości 8 MHz. Do tego monochromatyczny monitor o rozdzielczości 512x342 pikseli. Jednak nie sprzęt zrewolucjonizował branże komputerową, ale możliwość, jakie sprzęt oferował. Czy był zatem wart swojej ceny?
- Wydaję mi się, że tak, bo przetrwał jednak kilka lat jako konkurent komputerów PC, produkowanych przez IBM. Która zresztą ich już nie produkuje. Trzeba jednak wspomnieć, że Macintosh 128k był pierwszym publicznie dostępnym komputerem z graficznym interfejsem użytkownika. Rok wcześniej pojawiła się Lisa od Apple, która była dostępna tylko dla bogatych uczelni z powodu kosmicznej ceny – tłumaczy WP Tech Krystian Kozerawski, redaktor naczelny serwisu MyApple.pl. - A Macintosh był komputerem pod strzechy, pierwszym z interfejsem użytkownika właśnie. Bardzo mocno wpłynął na upowszechnienie komputeryzacji – to nie był sprzęt tylko dla znawców, ale i laików. Pozwalał na pracę osobom bez doświadczenia, a dzięki zastosowaniu krojów wektorowych rozwinął koncepcję desktop publishingu. Nie zachwycał może swoimi możliwościami sprzętowymi, była to maszyna dość wolna, ale rewolucyjna, bo oferująca znacznie więcej od konkurencji – podkreśla.
Wspomniany przez Kozerawskiego interfejs graficzny wydaje się najważniejszym elementem wydanej w 1984 roku maszyny. Kiedy na niego spojrzymy, nietrudno zauważyć, skąd Microsoft czerpał inspirację, tworząc w latach 90. swojego Windowsa. W ten sposób Apple wyprzedził konkurencję z Redmond o kilka ładnych lat. Przełomowe z perspektywy czasu rozwiązania opłaciły się i pomimo wysokiej ceny, między styczniem a majem 1984 roku sprzedano blisko 70 tysięcy jednostek.
Estetyczny jak Macintosh
Na fali wspomnień (przeżytych bądź nie) do łask wróciła estetyka i design rodem z lat 80 i początku 90. Na tej fali powróciły również – odpowiednio przefiltrowane przez soczewkę popkultury – urządzenia Apple. W internecie można odnaleźć między innymi ambitne próby surfowania po internecie na sprzęcie z 1984 roku nagrane dokładnie 30 lat później.
Nie wspominając już o tym, że sama nazwa sprzętu, a właściwie jego następcy, zainspirowała jedną z najważniejszych przedstawicielek internetowego gatunku vaporwave do przyjęcia pseudonimu Macintosh Plus, pod którym nagrała bodaj najbardziej znany utwór charakterystyczny dla tego nurtu. Estetyka urządzeń Apple typu all-in-one, gdzie wszystkie komponenty zostały umieszczone w jednym urządzeniu, jest jednym z charakterystycznych elementów większości retro-nurtów. Sztuka internetowa wiele zawdzięcza pomysłom Steve’a Jobsa – także przez to, że to właśnie jego sprzęt jest kojarzony z wykorzystaniem komputera do sztuki właśnie.
Na koniec warto zatoczyć koło i powrócić do wątku z początku artykułu, czyli samej reklamy. Oto bowiem mamy przed sobą "młodych gniewnych", chcących ruszyć z posad bryły cyfrowego świata. Obecnie jednak widza ogarnia pusty śmiech, bo to Apple prędzej jest spersonifikowanym molochem, wyświetlanym na ekranie jednorodnym masom. Taka jest cena wzrostu – w pewnym momencie sam stajesz się taką ogromną korporacją, jak ta, z którą walczyłeś. Nastąpiła zamiana miejsc. Czy jednak trzeba oceniać to w kategoriach źle/dobrze? Apple było od początku firmą nastawioną na zysk. Wykorzystując fascynację Jobsa filozofią Dalekiego Wschodu z jego intuicją w kreowaniu nowych urządzeń, stworzyła bądź co bądź rewolucyjne urządzenia.
- Kiedy ta reklama się pojawiła, w Apple pracowało jakieś 100, może 200 osób. Już wtedy była rządzona dość twardą ręką prze Jobsa. Pracownicy wspominali ten okres jako bardzo twórczy, ale i trudny i wymagający. Oczywiście, teraz Apple jest ogromną i potężną korporacją. Czy podobną do tej ze spotu? Chyba nie, bo czasy bardzo się zmieniły – mówi Kozerawski. - Komputery IBM służyły głównie jako maszyny biurowe, a sprzęt Apple miał uwolnić ludzką kreatywność. Komputer miał być, zgodnie z filozofią Jobsa, rowerem dla mózgu. W reklamie nie chodziło o próby zniszczenia korporacji, tylko o zburzenia porządku w branży komputerowej. Tak to odbieram. Apple oczywiście jest teraz molochem i dobrze zarządzaną korporacją z dobrym marketingiem. W końcu firma ma zarabiać pieniądze – dodał na końcu.
Parafrazując filozofa Sławoja Żiżka, łatwiej wyobrazić sobie koniec świata, niż koniec Apple. Nawet na tle ostatnich potknięć.