13 marca 1989 roku burza słoneczna wywołała 12‑godzinną awarię prądu. Dziś to zdarzenie znane jest jako "Quebec Blackout"
13 marca 1989 roku w całej prowincji Quebec w Kanadzie zgasło światło. Chociaż przerwy w dostawach prądu w Ameryce Północnej nie są niczym niezwykłym, w tym przypadku było inaczej. Tym razem wyłączenie prądu było skutkiem słonecznej burzy.
10 marca 1989 astronomowie zaobserwowali ogromną eksplozję na powierzchni Słońca. W ciągu kilku minut wypuściło obłok gazu o wadze miliardów ton. Była to eksplozja porównywalna z jednoczesnym wybuchem tysięcy bomb atomowych. Obłok gazu popędził w stronę Ziemi z ogromną prędkością. Rozbłysk słoneczny, który towarzyszył eksplozji, spowodował zakłócenie fal radiowych, a Radio Wolna Europa przestało odbierać w Rosji. Wtedy myślano, że blokada radia to działanie Kremla.
12 marca chmura słonecznej plazmy zderzyła się z polem magnetycznym Ziemi. Skutkiem tego była zorza polarna, którą widziano nawet na Florydzie i na Kubie. Zaburzenia magnetyczne były tak silne, że 13 marca sieć energetyczna Quebecu przestała działać na 12 godzin. Zamknięte zostało metro w Motrealu, a także lotnisko Dorval. Wyładowanie dotknęło nie tylko część Kanady. Problemy z sieciami energetycznymi miały też stany Nowy Jork i Nowa Anglia w USA, a satelity i wahadłowiec Discovery zanotowały liczne anomalie. Problem zniknął tak samo nagle jak się pojawił.
Od tamtego czasu „blackout w Quebec” zyskał legendarny status, zwłaszcza wśród naukowców. Jest dramatycznym przykładem na to, jak ogromną siłę mają słoneczne burze i jak bardzo potrafią oddziaływać na ludzkość. Na szczęście burza, której efekty dotrą do Ziemi w najbliższych dniach nie będzie aż tak silna.