Przez przypadek pokazano tajną bazę wojsk USA. Jakie tajemnice skrywa "Stefa 6"?
Jedną z najbardziej znanych usług firmy Google są mapy. Dzięki nim możemy nie tylko znaleźć obiekty, ale obejrzeć dokładne zdjęcia lotnicze / satelitarne budynków, ulic i całych miast. Właśnie dzięki mapom Google ujawniono zdjęcia "Strefy 6" - tajnej bazy wojsk USA mieszczącej się na pustyni Mojave i oddalonej o około 130 km od Las Vegas w stanie Nevada.
09.03.2016 | aktual.: 09.03.2016 14:38
Zlokalizowany na pustyni kompleks nie ma oficjalnej nazwy i mało kto wiedział wcześniej o jego istnieniu. Wiadomo natomiast, że zbudowana w niej baza podlega pod Krajową Administrację Bezpieczeństwa Jądrowego Stanów Zjednoczonych. Utrzymanie istnienia tego miejsca tajemnicy było nieco łatwiejsze niż w innych przypadkach, ponieważ leży ona zaledwie kilkanaście mil do słynnej „Strefy 51”, o której opowiadano nawet tak niestworzone rzeczy, jak zajmowanie się badaniami nad UFO i przetrzymywanie kosmitów. Ludzie interesowali się zatem słynnym obiektem i nie zwracali uwagi na to, co dzieje się tuż obok. Przypomnijmy, że rząd USA dopiero niedawno przyznał oficjalnie, że Strefa 5. istnieje i zajmuje się tajnymi programami lotnictwa wojskowego.
Na udostępnionych zdjęciach widać pas startowy, na którego końcu zbudowano potężny hangar z nietypowymi jak na taką konstrukcję drzwiami. Bazę zbudowano w roku 200. na terenach służących wcześniej do prób z bronią jądrową. Darwin Morgan, rzecznik National Nuclear Security Administration, na postawione mu pytania o działania bazy odpowiedział krótko: „Baza jest wykorzystywana przez Departament Oborny i Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Testowane są w niej różnego rodzaju czujniki.” Dodał również, że w bazie prowadzone są prace z urządzeniami mającymi pozwalać na precyzyjne lokalizowanie materiałów rozszczepialnych. Jak podkreślił Morgan, jest to spuścizna prowadzonych wcześniej na tym terenie testów broni atomowej. Prowadzone są także prace nad czujnikami zdolnymi wykrywać materiały wybuchowe i śmiercionośne gazy bojowe.
Z doniesień amerykańskiej prasy wiadomo natomiast, że w bazie nie są testowane same czujniki, a także bezzałogowe statki powietrzne najnowszej generacji. Wybrano to miejsce z powodu małej dostępności, oddalenia od skupisk ludzi i przestrzeni powietrznej, w której nie pojawiają się samoloty cywilne. Taką tezę potwierdza Tim Brown –. analityk z GlobalSecurity.org . W komentarzu udzielnym gazecie „Las Vegas Review Journal” powiedział on, że rozmiar i długość pasa odpowiada potrzebom bezzałogowych dronów taki jak np. Predator lub małych samolotów. Rozmiar hangaru pozwoliłby natomiast na ukrycie w nim około 15 takich maszyn. Dodał także, że maszyny takie mogą służyć do działań antyterrorystycznych np. lokalizowania osób, uzbrojenia czy materiałów radioaktywnych przydatnych w konstrukcji tzw. brudnej bomby.
Tyle wiadomo oficjalnie. Z jakiś powodów baza jednak cały czas pozostawała ściśle tajna i gdyby nie to, że Google opublikowało jej zdjęcia, tak by pewnie było do dziś. Jak bardzo rządowi USA zależało na tajemnicy może świadczyć fakt, że nawet eksperci do spraw bezpieczeństwa krajowego nie mieli o jej istnieniu pojęcia.
Pytani przez „Las Vegas Review Journal”. eksperci sugerują, że w bazie być może prowadzone są badania nad systemem ARGUS. Dzisiejsze systemy obserwacji dronów wojskowych wykorzystują sensory składające się z 350 pojedynczych kamer. Pozwalają one na śledzenie ludzi i obiektów w promieniu około 60 km. System ARGUS ma dać znacznie większe możliwości i pozwolić na niezależne śledzenie aż 130 obiektów jednocześnie.
Ujawnienie bazy przez Google jest bardzo dziwne. Do tej pory rząd USA pilnował, aby obszary zajmowane przez bazy wojskowe nie były widoczne na mapach, ani w usłudze GoogleEarth. Oficjalne bazy są często rozpikeslowane na zdjęciach, a tajnych obiektów po prostu w ogóle nie widać –. w ich miejsce renderuje się odpowiednią grafikę udającą tło.
Leszek Pawlikowski / jb