Prawie 116 mln zł dla polskich twórców gier. Czy to dobrze, że duże sumy trafiły do największych firm?

Prawie 116 mln zł dla polskich twórców gier. Czy to dobrze, że duże sumy trafiły do największych firm?

Prawie 116 mln zł dla polskich twórców gier. Czy to dobrze, że duże sumy trafiły do największych firm?
Źródło zdjęć: © Materiał prasowy
Adam Bednarek
15.12.2016 16:16, aktualizacja: 30.01.2017 16:14

Polski rząd wspiera rodzimych twórców gier. Tylko czy duże sumy powinny trafiać do tych firm, które bez tak dużych państwowych dotacji też sobie radziły?

Jeszcze kilka lat temu w dyskusjach o dofinansowaniu branży gier przez państwo zadawano pytanie nie “dla kogo i ile?”, ale “czy w ogóle jest to możliwe?”. Dziś już wiemy, że 38 projektów w ramach programu GameINN dostanie łącznie prawie 116 mln zł. Wprawdzie wciąż nie brakuje głosów, że rząd nie powinien inwestować w prywatną branżę, która bez większego wsparcia radziła sobie wzorowo, to utopijne idee warto odstawić na bok. I zastanowić się, czy GameINN w odpowiedni sposób wspiera rodzimą branżę.

Największym wygranym programu GameINN jest CD Projekt RED, twórcy serii Wiedźmin, pracujący obecnie nad Cyberpunk 2077. Polskie studio otrzyma ponad 25 mln zł dofinansowania, podczas gdy cały budżet GameINN wynosił niecałe 116 mln zł. O skali mówił Stan Just z CD Projekt RED w audycji "Przegrani" - przez ostatnich 9 lat studio dostało w sumie 12 grantów o łącznej wartości około 6 mln zł. Teraz już wiadomo, że za jednym zamachem dostanie ponad 25 mln zł. To robi różnicę.

Na dotacje w branży gier obrażać się sensu nie ma - są od dawna, będą coraz większe, bo polscy twórcy są na świeczniku. Takie są realia. Ale warto zadać sobie pytanie, czy ich największym beneficjentem powinny być duże studia, takie jak CD Projekt RED, Techland czy CI Games. W skali światowej nie są to giganci, co najwyżej średniej wielkości ekipy, ale jednak radzące sobie na zagranicznym rynku i z tego względu mające przewagę nad innymi rodzimymi firmami. Ich tytuły zarabiają na siebie, są rozpoznawane, zdobywają nagrody. CD Projekt RED na dodatek obecny jest na giełdzie, gdzie wartość firmy jest obecnie najwyższa w historii. W trzecim kwartale tego roku CD Projekt zarobił 36,6 mln złotych, a w okresie od stycznia do września zysk netto wyniósł 171,23 mln złotych. W ubiegłym roku spółka zarobiła w sumie 342,43 mln złotych.

We wspomnianym programie "Przegrani", w którym dyskutują polscy twórcy gier, Mariusz Szypura z Telehorse mówił, jak ważne są dotacje dla małego studia lub przedsiębiorcy. Fakt, że otrzymał dofinansowanie sprawia, że przez inwestorów traktowany jest poważnie. Legitymizuje go to w ich oczach, ale też zachęca do inwestycji, bo dzięki dotacji nie trzeba wykładać całej kwoty albo wręcz przeciwnie, można dać więcej, bo resztę pokrywa państwo. Szypura dodaje, że wsparcie rządowe się przydaje, bo tych pieniędzy nie trzeba szukać lub wykładać z własnej kieszeni. Niby wszyscy to wiemy i właśnie dlatego fakt, że CD Projekt RED zyskuje najwięcej, budzi wątpliwości. CD Projekt RED i tak by sobie poradziło i znalazło 25 mln zł na badania. A mniejsze projekty? Owszem, też otrzymały niemałe pieniądze, ale nie aż tak duże, jak CD Projekt RED. Na dodatek nie mówimy o amatorach czy początkujących - na liście znajdziemy np. krakowskie Bloober Team. Firma od dawna jest dofinansowywana, ale ich ostatnie projekty pokazują, że nie są to pieniądze wyrzucone w błoto. Czy w takim razie program GameINN nie powinien większej uwagi poświęcić takim twórcom, którzy zdążyli udowodnić swoje umiejętności, ale nie mają takich budżetów jak CD Projekt RED czy Techland?

- Warto podkreślić, że tych pieniędzy też nikt nie daje uznaniowo, liczą się pomysły, dobrze napisane wnioski i panel ekspercki - wszystko to podlega ocenie merytorycznej. Niezależnie od wielkości ubiegającej się o dotację firmy - mówi mi Paweł Olszewski, redaktor naczelny polygamia.pl, serwisu o grach.

Trzeba też pamiętać, że GameINN czy inne europejskie dotacje działają trochę inaczej - dofinansowanie otrzymuje się nie na gry w postaci gotowego projektu, ale na technologię, która będzie rozwijana i w przyszłości wykorzystywana. Z tego powodu możemy być nieco spokojniejsi, bo prawdopodobieństwo machlojek jest mniejsze. Pierwsza lepsza firma z ulicy wsparcia nie otrzymała, należało mieć odpowiedni winosek i własne fundusze.

Zgadza się z tym Jakub Bursa, partner w firmie doradczej SAS Advisors - CD Projekt RED złożył 4 wnioski i analizując liczbę otrzymanych punktów, projekty te były ocenione bardzo wysoko, co oznacza, że temat prac badawczo-rozwojowych był innowacyjny. Powinno się więc nagradzać projekty, które są dobre jakościowo niezależnie od tego, czy o dofinansowanie aplikuje małe czy duże przedsiębiorstwo - twierdzi.

Polscy giganci to też zaufanie.

- Na realizację projektów przez duże przedsiębiorstwa warto spojrzeć z nieco innej strony. Fundusze UE umożliwiają realizację projektów przez duże przedsiębiorstwa, które albo byłyby realizowane w znacznie mniejszej skali, albo nie byłyby na tyle innowacyjne, ponieważ prac B+R zawsze pociągają za sobą ryzyko niepowodzeń. Duże przedsiębiorstwa przyciągają również uwagę wyspecjalizowanej kadry generującej innowacyjne pomysły, ponieważ są w stanie zaoferować większe wynagrodzenie niż MŚP oraz mają markę, która jest znana na rynku - dodaje Jakub Bursa.

I zwraca uwagę na to, że suma, którą CD Projekt RED “zgarnęło”, poniekąd i tak trafi do mniejszych firm, które dla “większego” będą realizowały jakieś prace.

O tym mówi mi też Piotr Gnyp:

- Te firmy dostały dużo, ale też robią projekty, które coś zmieniają i są znane na całym świecie. Ważne jest to, żeby płaciły w Polsce podatki i ściągały ludzi tutaj do pracy - stwierdza.

CD Projekt RED już zatrudnia zagranicznych pracowników, stale rozszerza swoją działalność, tworząc nowe miejsca pracy. To samo możemy powiedzieć o Techlandzie czy CI Games. Dzięki finansowemu wsparciu z programu “Kreatywna Europa” CD Projekt RED był organizatorem festiwalu Promised Land, w trakcie którego można było wziąć udział w wykładach, warsztatach czy konsultacjach. To więc pokazuje, jak “obracane” są te pieniądze. Firmy biorą, ale i oddają.

Piotr Gnyp przytacza jeszcze koncepcję autorstwa Platige Image/FishLadder, pod tytułem “Państwo jako producent KULTUROTECHU”. W prezentacji czytamy, że Polska powinna być kojarzona z produktami technologicznymi, interaktywną architekturą czy właśnie grami. Podane są rozważania: “A gdyby GUS był liderem nowoczesnej analityki i interaktywnego przekazywania informacji obywatelom?”, “A gdyby ZUS, poza obszarem ubezpieczeń emerytalnych, był pionierem w edukacji ekonomicznej?”, “A gdyby NFZ kształtował dobre nawyki zdrowotne z wykorzystaniem nowych technologii?”. Słowem - inwestujemy publiczne pieniądze, ale później coś z tego mamy. Polska branża gier ten warunek spełnia. To nie tylko nagrody dla CD Projekt RED czy Techlandu, ale i reportaże zagranicznych mediów, które przyjeżdżają do polskich miast i siłą rzeczy je promują, pisząc nie tylko o zdolnych twórcach, ale i o tym, że warto tutaj przyjeżdżać.

- Skoro się na to składamy, jako obywatele, to powinniśmy coś z tego mieć - postuluje Piotr Gnyp.

Wsparcie dla gigantów bardziej pomaga to osiągnąć, ale z drugiej strony rodzi kolejne problemy. CD Projekt RED, Techland czy CI Games mocniej muszą rozpychać się na zachodnim rynku, by odgrywać na nim istotniejsze role. W przypadku pierwszej firmy pomóc mają w tym nie tylko gry, ale i własny sklep z grami, Gog.com. Spółka Gog Poland otrzymała ponad 1,5 mln zł na swój nowy projekt, jednak dotychczas serwis Gog.com nie jest nastawiony na polskiego klienta. Sklep jest w języku angielskim, a dopiero od niedawna możemy płacić w nim w złotówkach. I jeszcze jedna wątpliwość - spółka gog.com zarejestrowana jest na Cyprze i to tam płaci podatki. Adam Kiciński, w rozmowie z portalem biztok.pl podkreślał, że “Gog.com jest spółką o zasięgu globalnym realizującą w Polsce około jednego procenta sprzedaży”. Być może Gog Poland za sprawą nowego, tajemniczego projektu, na który otrzymał dofinansowanie, to zmieni, ale na razie budzi to wątpliwości, czy na pewno polski obywatel coś z tego będzie miał.

- GameINN wypadł według mnie pozytywnie, pomagając zarówno dużym jak i mniejszym spółkom. Konsekwencja jest jak najbardziej zachowana, tak działają wszystkie programy sektorowe - podsumowuje Paweł Olszewski.

Mimo wszystko wciąż mam wątpliwości, czy przy okazji GameINN taktyką “zadowolimy wszystkich”, czy dofinansowanie na pewno jednakowo pomoże wszystkim, czy raczej zwiększy różnice. Z jednej strony mamy do czynienia z bezpiecznymi, pewnymi inwestycjami, ba, mamy pewność, że CD Projekt RED da radę i ich innowacyjne pomysły w grach zobaczymy. Z drugiej szkoda mi mniejszych, którzy mogliby dostać więcej. Nie z automatu, tylko przedstawiając ciekawe wizje, które za sprawą umiejętności członków studia i posiadanych pieniędzy gwarantują realizację. Jednak to, co trafiło do CD Projekt RED, nie wpadnie w ręce mniejszych. Rodzi się więc pytanie - czy państwo, wspierając innowacyjność, zawsze powinno kierować się gwarancją zysku?

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)