Coś o powietrzu, MacBook Air - test
Pudełko, w którym otrzymujemy komputer bardziej przypomina ekskluzywną
bombonierkę niż opakowanie komputera. Po jego otwarciu okazuje się, że
komputer zajmuje najmniej miejsca w pudełku
http://tech.wp.pl/dziewczyna-macbook-air-6035079910167169g
Od momentu premiery MacBooka Air niecierpliwie czekaliśmy na możliwość przyjrzenia się temu najcieńszemu na świecie, według zapewnień Apple, laptopowi.
Pudełko, w którym otrzymujemy komputer bardziej przypomina ekskluzywną bombonierkę niż opakowanie komputera. Po jego otwarciu okazuje się, że komputer zajmuje najmniej miejsca w pudełku. Całe szczęście komputer znajduje się na samej górze pudła i jest opakowany w przeźroczystą folię. Nie tak jak do tej pory były pakowane laptopy Apple, w biały lub szary worek z ochronnej włókniny. W przeciwnym wypadku można by uznać zapakowany komputer za dokumentację i płyty DVD.
Wymiary tego komputera przedstawione cyframi wyglądają bardzo zachęcająco. Wysokość 0,4-1,94cm, szerokość 32,5cm, głębokość 22,7cm oraz masa 1,36kg. Jednak dopiero gdy się go trzyma w ręku można je docenić. Obudowa jest tak sprytnie zaprojektowana, że MacBook Air sprawia wrażenie cieńszego niż jest w rzeczywistości. Zaokrąglone brzegi i wyoblenia optycznie zmniejszają go dodatkowo.
Jak płaski jest MacBook Air?
Niestety, dążenie do maksymalnej miniaturyzacji zaowocowało dość radykalnymi cięciami w konstrukcji. Komputer pozbawiony został wewnętrznego napędu DVD-RW, ma tylko jeden port USB, zrezygnowano ze standardowego wyposażenia wszystkich komputerów Apple - portu FireWire.
Wszystkie porty MacBooka Air
MacBook Air został także pozbawiony gniazda ethernet oraz wejścia audio. Tradycyjnych modemów analogowych Apple nie montuje w swoich produktach już od dość dawna. Do komunikacji ze światem mamy kartę WiFi pracującą w standardzie a/b/g/n oraz Bluetooth. Port podczerwieni to niestety nie IrDA. Służy jedynie do obsługi pilota. I tu Apple też zaczęło oszczędzać. Pilot będący do niedawna standardowym wyposażeniem laptopów Apple zniknął z pudełka MacBooka Air. Szkoda, bo ten drobiazg to tylko $19. a dla podróżujących prezenterów bardzo przydatny gadżet.
Wypada to dość blado w porównaniu z plastikową konkurencją, mającą wszystkie możliwe porty. Łącznie z archaicznym już RS i LPT. Jednak MacBook Air został zaprojektowany według innych założeń. Ma to być lekki komputer przenośny, służący do pracy w terenie. Maksymalnie wydajny i wygodny, ale nie mający ambicji zastępowania sprzętu stacjonarnego.
Powiedzmy sobie szczerze - MacBook Air został zaprojektowany jako uzupełnienie sprzętu stacjonarnego. I w takiej roli spełnia się doskonale. Początkowo sam miałem wątpliwości - tak 'okrojony' laptop wydaje się bez sensu. I racja, tak jest. Do momentu, gdy spojrzymy na sprawę inaczej. Po co FireWire, LPT i 4. USB skoro i tak w drodze podłączam co najwyżej myszkę. Po co mi wejście audio, skoro i tak korzystam z wbudowanego mikrofonu. Po co Ethernet, skoro wygodniej jest użyć WiFi. Wszystkomający komputer stacjonarny załatwia resztę potrzeb.
MacBook Air jest po to by móc "wyrwać" się z pracą gdzieś w teren. Zaprezentować wyniki, nanieść poprawki na bieżąco. Do tego nie potrzeba komputera wyposażonego w mnogość interfejsów. Wystarczy wyjście na zewnętrzny monitor lub rzutnik, wyjście audio i USB do ewentualnego sterowania. Choć można komputerem sterować poprzez telefon komórkowy z Bluetooth lub pilotem na podczerwień.
Komputer dostarczany jest standardowo z pamięcią RAM o pojemności 2GB. Pamięć jest wlutowana w płytę główną. Apple podjęło dość dziwną decyzję - pamięci nie da się rozbudować, choć chipset SantaRosa pozwala na obsłużenie do 4GB RAM. I w przeciwieństwie do Windows Vista, MacOS X świetnie sobie daje radę z zarządzaniem taką i większą ilością RAMu. System widzi całą dostępną pamięć, a nie jedynie jej część. Ograniczenie maksymalnej, dostępnej pamięć może być sporą wadą, jeśli zechcemy uruchomić na MacBooku Air oprogramowanie mające spory apetyt ta RAM.
Jednak najbardziej drażniącym elementem MacBooka Air nie jest brak interfejsów czy niemiła świadomość, że nie możemy doinstalować sobie RAMu. Dążąc do maksymalnego odchudzenia komputera, Apple zastosowało w nim znane z iPodów dyski formatu P-ATA 1.8 cala, w których talerze obracają się z prędkością 420. obrotów na minutę. Niestety, nie pozostało to bez śladu na wydajności komputera. Większość programów otwiera się wyraźnie wolniej, niż na niewiele szybszym, acz dysponującym dyskiem S-ATA 5400rpm MacBooku. Co prawda możemy kupić MacBooka Air z dyskiem SSD, opartym na pamięciach NAND. Jednak podnosi to koszt całej inwestycji o 900euro. W zamian za to, otrzymujemy komputer z naprawdę wydajnym i nie wrażliwym na wstrząsy dyskiem. Za 1200euro więcej (łącznie 2 410 euro netto, a w Polsce - 9 261 zł) dostaniemy MacBooka Air z dyskiem SSD i procesorem 1.8GHz. Podstawowy model MacBooka Air z klasycznym dyskiem i procesorem 1.6GHz kosztuje 1 427 euro netto, w Polsce 5 409 złotych netto
Jaka jest różnica prędkości pracy dysków najlepiej pokazuje prosty eksperyment. Jednocześnie uruchomiliśmy trzy komputery:
1.) MacBooka Air 1.8GHz z napędem SSD
2.) zwykłego MacBooka 2.2GHz z dyskiem 2.5" S-ATA 5400rpm
3.) MacBooka Air 1.6GHz z dyskiem 1.8" P-ATA 4200rpm
Który dysk jest szybszy?
SSD, 1.8" P-ATA 4200rpm czy może 2.5" S-ATA 5400rpm?
Mierzyliśmy czas do momentu uruchomienia do ukazania się okna logowania systemu operacyjnego. Na wszystkich komputerach zainstalowany był MacOS X 10.5.2. Wyniki potwierdzają przewagę napędu SSD i powolność klasycznego dysku 1.8" w MacBooku Air.
Tyle o pozornych brakach. A co mamy w zamian?
Po pierwsze - wydajny procesor i baterię. Większość konstrukcji atakujących rynek sprzętu klasy "lekkiej i ultra przenośnej" może pochwalić się co najwyżej procesorem Core2Duo z zegarem 1.2GHz i czasem pracy na baterii w okolicach 2 godzin. MacBook Air, w najprostszej wersji oferuje procesor Core2Duo 1.6GHz. Najdroższym modelu procesor ten jest taktowany zegarem 1.8GHz, a jedno naładowanie baterii wystarcza na około 4 godziny prac.
W testach CineBench 10 MacBook Air jest bardzo blisko wielokrotnie cięższego komputera Vaio VNG-xxxx z procesorem 1.8GHz.
Osiągi baterii są bardzo dobre. Producent nie naciąga ich w specyfikacji laptopa. Podczas pracy z pełni naładowanego akumulatora udało mi się:
Używając oprogramowania BootCamp przepartycjonować dysk i stworzyć dodatkową partycję potrzebną do instalacji Windows XP, zainstalować WindowsXP korzystając z zewnętrznego napędu SuperDrive (DVD-R/W) zasilanego przez USB z baterii komputera. Po instalacji Windows XP i dociągnięciu automatycznych updatów poprzez WiFi. Wszystko razem trwa około godziny. Wypaliłem jedną płytę DVD SL oraz zrobiłem kopię instalki Windows na dysk. "Usypiam" komputer. Domyślnie MacBook Air w stanie uśpienia nie zrzuca zawartości RAM na dysk, w stanie uśpienia pobiera nadal prąd z akumulatora. Jednak wielokrotnie mniej niż podczas pracy. Po godzinie jestem w domu. "Budzę" komputer po około 3 godzinach i przez 2 godziny buszuję po internecie przez WiFi. Komputer melduje, że w baterii pozostała wystarczająca ilość energii bym mógł się bawić tym sprzętem jeszcze przez 3. minut. Naprawdę zabawa kończy się po 24 minutach. Niezły wynik, zważywszy dość duże zużycie prądu przez zewnętrzny napęd DVD-R/W podczas instalacji Windows i wypalania
płyty DVD.
Po wtóre - duży, czytelny ekran panoramiczny, o przekątnej 13.3 cala. Rozdzielczość wyświetlanego obrazu to 1280x800. Matryca LCD podświetlana jest za pomocą LED, dzięki czemu ekran jest bardzo jasny, równomiernie oświetlony, a przy tym wszystkim zużywa niewiele prądu.
Po trzecie - MacBook Air wyposażony jest w pełnowymiarową klawiaturę laptopową. Podobnie jak w MacBooku Pro, klawiatura jest podświetlana by ułatwić pracę po zmroku.
Podświetlenie klawiatury
Po czwarte - Nowy, duży trackpad. Ciekawostką jest zaimplementowanie technologii "multitouch" znanej z iPhone'a i iPoda touch. Dzięki niemu możemy na przykład powiększać i obracać zdjęcia używając tylko palców jednej dłoni, bez wyszukiwania odpowiednich opcji w oprogramowaniu.
Multitouch Trackpad w akcji
Po piąte - Design. Komputer jest po prostu ascetycznie piękny. Aluminiowa obudowa zaprojektowana została w mistrzowski sposób. Przyjemnie trzymać ten sprzęt w dłoni.
Kończąc. Nie jest to na pewno komputer dla kogoś, komu do szczęścia potrzeba kilkunastu portów, kilku klapek do odkręcania w obudowie czy kilku "mrygadełek". Nie przypadnie do gustu miłośnikom 17" pseudomobilnych monstrów, które co prawda można przenieść z biurka na biurko, ale wybranie się z czymś takim w podróż grozi opłatą za nadbagaż. Nie polubią go też miłośnicy wszelkiej maści Windowsów. Co prawda można je zainstalować bez najmniejszego problemu, ale komputer z tym systemem traci wiele ze swego uroku. Optymalnym rozwiązaniem jest instalacja Windows na maszynie wirtualnej, stworzonej choćby za pomocą oprogramowania VMWare czy Parallels Desktop. Windows w okienku MacOS X wygląda mniej zbrodniczo na ekranie tego komputera.
Za to bardzo dobrze sprawdzi się jako "cyfrowa aktówka". Sprzęt do prezentacji, pracy w terenie, zbierania danych czy modyfikacji projektów z dala od biura czy domu. W teczce zajmuje nie wiele więcej miejsca niż "notatnik akademicki" formatu A4, waży odrobinę więcej. Jeszcze więcej satysfakcji przyniesie użytkownikowi, który zdecyduje się używać MacOS X jako głównego systemu operacyjnego. Niestety, ramy tego artykułu są zbyt wąskie by opisać wszystkie przyjemności jakie oferuje użytkownikowi system operacyjny Apple. Ciekawscy mogą liznąć temat przeglądając materiały na serwerach Apple
[k-o]