Zapowiada się genialnie! OnePlus 15 już w moich rękach
To marka znana niegdyś przez nielicznych i kojarzona z tzw. flagship killerami, czyli telefonami mającymi jeden cel – stawać w szranki z konkurencyjnymi flagowcami i dawać im solidny łomot. Wydajność OnePlus 15 sugeruje, że najnowszy model zachował DNA marki.
OnePlus 15 jest kolejnym rycerzem, którego producent wystawia do pojedynku z najmocniejszymi przedstawicielami konkurencyjnych marek. To telefon, który "na papierze" wydaje się we wszystkim "naj". Deklaracje producenta mogę sprawdzić osobiście, ponieważ najnowszy OnePlus 15 dotarł do mnie na testy, ale zanim pojawi się jego pełna recenzja, zapraszam do moich pierwszych obserwacji.
Fenomenalna wydajność, fenomenalny ekran
W ramach podzielenia się z wami pierwszymi wrażeniami z korzystania z OnePlus 15 nie sposób nie wspomnieć o wydajności tego telefonu. Nie będę zarzucał was teraz zrzutami ekranów z aplikacji do testów wydajnościowych, ale powiem wprost: OnePlus 15 to istny rzeźnik. Jego wydajność powala na łopatki. Wszystko to za sprawą układu Snapdragon 8 Elite Gen 5. współpracującego z pamięcią LPDDR5X Ultra+ o prędkości 10 667 Mbps. Wydajnościowo wszystko jest na najwyższym poziomie. Dla OnePlus 15 nie ma rzeczy niemożliwych.
Uwagę zwraca też ekran, to może i o nim słów kilka – bo przecież to on zwraca na siebie uwagę przy pierwszym uruchomieniu. Tutaj OnePlus 15 ma bardzo dużo do powiedzenia. Jak dużo? Już wymieniam: 1,5K 165 Hz. Fenomenalna rozdzielczość i odświeżanie, a co za tym idzie, płynność i ostrość obrazu widać już podczas procesu konfiguracji. Ekran w tym smartfonie robi piorunujące wrażenie.
Producent zastosował w OnePlus 15 technologię LTPO – częstotliwość odświeżania automatycznie dostosowuje się więc do wyświetlanych treści. Oznacza to, że w wybranych sytuacjach wyświetlacz może odświeżać się tylko z częstotliwością 1 Hz, aby oszczędzić baterię, a kiedy będzie konieczność "odpięcia wrotek", ekran pracuje z pełną mocą i odświeża się z częstotliwością 165 Hz.
Zaraz po uruchomieniu telefonu uwagę zwracają bardzo cienkie ramki w tym modelu. Mierzą one tylko 1,15 mm, są symetryczne i musicie uwierzyć mi na słowo – bardzo dodają imersji podczas korzystania z OnePlus 15. Nie chcę mówić, że ekran jest bezramkowy, no bo przecież jakieś ramki są, ale zupełnie szczerze, są one bardzo cienkie i świetnie komponują się z jasnym wyświetlaczem.
Świetne wrażenie zrobiła też na mnie bateria. I to nie byle jaka, bo to prawdziwy gigant. 7300 mAh – taki bowiem akumulator krzemowo-węglowy znalazł się w tej 6,8-calowej konstrukcji. Musicie przyznać, że to robi wrażenie. Do tego nie zabrakło superszybkiego ładowania 120W SUPERVOOC i 50W AIRVOOC (bezprzewodowe). Urządzenie można naładować do pełna w niecałe 40 minut. Serio. 7300 mAh i niewiele ponad 30 minut ładowania do pełna. Wynik godny podziwu, zarówno jeśli chodzi o czas ładowania, jak i czas pracy na baterii. OnePlus 15 to istny długodystansowiec.
OnePlus 15 ma szereg certyfikatów potwierdzających jego zabezpieczenia przed działaniem wody, kurzu i temperatury. Można go zanurzyć na 2 m (na 30 minut) w słodkiej wodzie.
Całą tę wydajnościową klamrę spina zastosowane chłodzenie. Znalazł się tutaj system 360 Cryo-Velocity. Nie będę wchodzić w szczegóły techniczne, wszak to dopiero pierwsze wrażenia. Przekonałem się jednak na własnej skórze, że producent zadbał o to, aby urządzenie nie nagrzewało się nadmiernie nawet w trudnych warunkach. Sprawdzałem to w kilku wymagających grach i ani razu nie odczułem, aby OnePlus 15 niepokojąco się nagrzewał.
Nie mogło zabraknąć AI
No dobra, ale czymże byłby nowy telefon – zaprezentowany pod koniec 2025 r. – bez zintegrowanych funkcji AI. OnePlus 15 nie odstaje od konkurencji w tym kontekście i w swoim systemie OxygenOS 16 "montuje" szereg funkcji opartych o AI.
W OnePlus 15 znalazł się asystent, którego można wywołać specjalnym wielofunkcyjnym przyciskiem - Plus Key - na obudowie. Naturalnie można mu przypisać m.in. funkcję wyciszenia dźwięków, włączenia latarki i czego jeszcze dusza zapragnie. Może też służyć do wywołania funkcji Mind Space, która z użyciem AI pozwala wyszukiwać i wykorzystywać zapisane wcześniej informacje. Przyznam szczerze, używałem tej funkcji kilkukrotnie i o niej również napiszę więcej w dłuższej recenzji.
Poza samym OxygenOS, który jest naszpikowany AI, pojawiają się też odrębne aplikacje związane ze sztuczną inteligencją. Spośród wszystkich najwięcej zabawy miałem z AI PlayLab. Jest to bowiem miejsce, w której zintegrowane są aplikacje PhotoSpell, YumSee i Party Up. O co chodzi z każdą z tych pozycji? Już tłumaczę.
YumSee jest inteligentnym tłumaczem karty dań napisanej w obcym języku. Naprawdę inteligentnym. Chcąc dowiedzieć się, co oznaczają kolejne pozycje, które brzmią jak zupełnie losowo postawione literki, robię zdjęcie menu, a OnePlus 15 tłumaczy dla mnie każdą z pozycji – a do tego pokazuje, jak konkretny posiłek będzie wyglądać. I robi to z naprawdę dużą dokładnością. Świetna sprawa.
PhotoSpell to natomiast miejsce, w którym można dać się wyżyć swojej wyobraźni, popuścić lejce i pozwolić wyszaleć się w edycji jakiegokolwiek zdjęcia. Tutaj AI radzi sobie naprawdę genialnie. Dokładność generowanych elementów jest świetna, zrozumienie promptów (oczywiście po polsku) również stoi na wysokim poziomie.
Ostatnia rzecz to Party Up, która – nie będę ukrywał – jest fajna, ale praktycznie wcale jej nie używałem. Producent określa to jako miejsce, które pozwala "tchnąć życie w twoje zdjęcie". Jeśli chcesz na podstawie zdjęcia wygenerować krótki film, to tutaj znajdziesz dla siebie przestrzeń. Mnie ta funkcja nie porwała nie dlatego, że nie zadowala mnie jej działanie (bo działa dobrze), ale zwyczajnie nie czuję potrzeby dodawania zdjęciom życia i wymyślania niestworzonych historii wokół nich. Fajnie jednak mieć to narzędzie pod ręką.
Zdjęcia z OnePlus 15 – żyleta
Na galerię zdjęć z OnePlus 15 przyjdzie jeszcze pora w dłuższym teście. Ale przyznam, że mając naprawdę fenomenalne pierwsze wrażenia, byłem bardzo zainteresowany tym, jak radzi sobie aparat w tym telefonie. Szczególnie że producent chwali się nowym systemem fotograficznym OnePlus DetailMax Engine, który pozwala uchwycić w kadrze nawet najmniejszy detal.
No i w tych wyniosłych słowach producenta nie ma ani grama przesady. OnePlus 15 robi naprawdę doskonałe zdjęcia. Tryb Ultra-Clear 26 MP działa świetnie – łączy kilka ujęć 12 MP z pojedynczą klatką 50 MP, aby stworzyć na podstawie tego połączenia świetnej jakości obraz o rozmiarze 26 MP.
Potrójny zestaw aparatów 50 MP (główny Sony IMX906, ultraszeroki kąt i obiektyw tele 3,5x) spisuje się wyśmienicie nie tylko w dobrych warunkach oświetlenia. Nawet jeśli zabraknie światła, OnePlus 15 "wyciąga" szczegóły, dobrze oddaje kolory. Równie dobrze wyglądają filmy nagrywane tym telefonem. OnePlus 15 może rejestrować wideo w 4K przy 120 klatkach na sekundę (Dolby Vision i O-Log z LUT preview), a zatem dla twórców ten sprzęt może okazać się naprawdę dobrym wyborem.
Robi wrażenie już od początku
Jestem fanem wzornictwa, które stosuje OnePlus. Kiedy dostałem kartonik z telefonem, już od początku byłem pod niemałym wrażeniem. Wiem, że to dla wielu nieznaczny szczegół i element często pomijalny, ale opakowanie, w jakim do klienta dociera OnePlus 15, jest naprawdę świetne. Zaprojektowane "ze smakiem", minimalistyczne, z dobrej jakości materiałów. To coś, co powoduje, że z większym entuzjazmem podchodzę do telefonu.
W kartonie z OnePlus 15 znalazł się czerwony (a jakże!) przewód do ładowania USB-C. Nie będzie natomiast zaskoczeniem, jeśli napiszę, że w zestawie nie znalazła się ładowarka.
Pierwsze chwile z OnePlus 15
Więcej szczegółów zostawię sobie na pełny test, więc pokrótce przeskoczę przez kolejne elementy, które zaraz po rozpakowaniu telefonu zwróciły moją uwagę. A jest ich kilka!
Przede wszystkim, chwytając OnePlusa 15 w dłonie czuć, że mamy do czynienia ze sprzętem z wysokiej półki. Ten sprzęt wygląda naprawdę fenomenalnie. Mnie trafiła się wersja fioletowa (Ultra Violet), ale do sprzedaży trafiają też czarna (Infinite Black) oraz piaskowa (Sand Storm). Ta ostatnia jest wyjątkowa, bo nie dość, że wygląda świetnie, to charakteryzuje się wykorzystaniem technologii MAO (Micro-Arc Oxidation), która posłużyła do zbudowania ceramicznej warstwy ochronnej obudowy.
Mój fioletowy OnePlus 15 – mimo że bez MAO – jest równie przyjemny w dotyku. Mógłbym to porównać do czegoś w rodzaju zamszu, może zmatowionego szkła – trudno mi znaleźć dobre porównanie. Materiał jest po prostu miły w dotyku, więc dołączone do paczki etui w moim przypadku od razu ląduje w szufladzie. Ten smartfon aż chce się trzymać w dłoni, bez etui.
W pierwszych chwilach oczywiście z dużą ostrożnością podchodziłem do używania OnePlusa 15. Na obudowie nie pojawiła się żadna rysa. Po kilku godzinach naturalnie ta "troska" nieco złagodniała i telefon lądował wszędzie. Na drewnianych stołach, w schowku w aucie razem z kluczami – nie miał łatwo. Na szczęście jednak nie odnotowałem przez kilka dni żadnej skazy na urządzeniu.
Czy OnePlus 15 mnie porwał?
Będę szczery – ten telefon ma naprawdę duży potencjał ku temu, aby konkurować z najlepszymi na rynku. Wiem doskonale, że ze względu na rozpoznawalność marki nie będzie miał najłatwiejszego wyzwania, ale ma mnóstwo argumentów, które działają na jego korzyść. Jak OnePlus 15 sprawdził się w długodystansowym teście? O tym już wkrótce na benchmarku.
OnePlus przygotował ciekawą ofertę na start, która obowiązuje od 13 listopada do 14 grudnia. Przy kupnie telefonu w wariancie 16 GB RAM + 512 GB otrzymujemy 300 zł rabatu oraz zegarek OnePlus Watch 3 43 mm. Natomiast wybierając wariant 12 GB + 256 GB, otrzymujemy gratis smartwatch OnePlus Watch 3 43 mm.
Ceny OnePlus 15 wyglądają zaś następująco:
OnePlus 15 (16 GB RAM/512GB): 4699 zł
OnePlus 15 (12 GB/256 GB): 3999 zł