Zabójcze kiełbaski. Trwa walka z populacją dzikich kotów

Australia walczy z dzikimi kotami. Zwierzęta masowo zabijają inne ssaki i ptactwo. Rząd podjął decyzję o wybiciu 2 mln osobników. Chce użyć do tego zatrutych kiełbasek. Metoda jest skuteczna, ale wątpliwości mają ekolodzy.

Zabójcze kiełbaski. Trwa walka z populacją dzikich kotów
Źródło zdjęć: © Pixabay.com | public domain
Piotr Urbaniak

W Australii trwa wojna z dzikimi kotami. Rząd zadecydował, że w latach 2015 – 2020 wyeliminuje ich 2 mln – informuje TVN Meteo.

Osią planu są kiełbaski z mięsa kangurzego. Zawierają bezwonną i bezsmakową truciznę, która zabija nieświadome zagrożenia zwierzę w ciągu 15 min od spożycia.

- Kiełbaski muszą dobrze smakować. To ostatni posiłek kota – zachwala pomysłodawca projektu, doktor Dave Algar.

Przy czym, jak czytamy, niektóre obszary kontynentu poszły o krok dalej. Przykładowo, w stanie Queensland władze płacą 10 dolarów australijskich za przyniesienie skóry z głowy dzikiego kota. Czyli de facto samodzielne jego zabicie.

Aktywiści PETA, organizacji działającej na rzecz etycznego traktowania zwierząt, zarzucają Australijczykom nadmierne okrucieństwo.

Zawyżone statystyki

Ekolog z Deakin University, Tim Doherty, twierdzi, że podejmując decyzję o wybijaniu dzikich kotów, rząd istotnie przeszacował wielkość populacji. Choć zgadza się w kwestii powodowanych przez zwierzęta strat.

- W 2015 roku, kiedy ustalano plany eliminacji, nie wiedzieliśmy, ile dzikich kotów żyje w Australii -mówi Doherty. - Niektóre szacunki mówiły o 18 milionach zwierząt, a to dużo więcej niż wynosi stan faktyczny – dodaje naukowiec.

Tymczasem w rzeczywistości dzikich kotów jest przynajmniej trzykrotnie mniej. Mówi się o liczbie od 2 do 6 mln.

Doherty zauważa także, że zwierzęta są zagrożeniem tylko wtedy, gdy występuje duże ich zagęszczenie na danym obszarze. Tego ponoć nikt nie zweryfikował. Szacuje się tylko, że zamieszkują 99,8 proc. terytorium Australii jako państwa. Jednak to wciąż nic nie mówi o zagęszczeniu.

Strach o zagrożone gatunki

Władze pozostają nieugięte. Według oficjalnych danych, dzikie koty od czasu pojawienia się w XVII w. doprowadziły do wyginięcia około 20 proc. zagrożonych gatunków ssaków. A obecnie potrafią zabijać miliony ptaków, gadów i gryzoni dziennie, w tym gatunki będące na skraju wyginięcia, jak królikoszczur krzaczastoogonowy oraz krótkonos złocisty.

Krajowy komisarz ds. zagrożonych gatunków, Gregory Andrews, tłumaczy: - Nie zabijamy kotów, ponieważ ich nienawidzimy. Musimy dokonywać wyborów, aby uratować zwierzęta, które kochamy i które definują nas jako kraj.

Zobowiązano się do przekazania 5 mln dolarów australijskich na rzecz grup, które zdecydują się polować na dzikie koty. Efekt? Proceder trwa w najlepsze.

Inni też mają ten problem

Co ciekawe, jak deklaruje TVN Meteo, problem z kotami ma nie tylko Australia.

Nowozelandczycy apelują, aby kompletnie zrezygnować z kotów domowych. Zakładają optymistycznie, że do 2050 r. w Nowej Zelandii nie będzie żadnego kota.

Nie boją się o ssaki lądowe, lecz zagrożone gatunki ptaków, takie jak nielot kiwi.

W 2013 r. ekonomista Gareth Morgan grzmiał: - Koty są jedynymi prawdziwymi sadystami świata zwierząt, seryjnymi mordercami, torturują bez litości.

Tak rozpoczął kampanię, mającą na celu namówienie ludzi do rezygnacji z posiadania kotów domowych. Ale został za to mocno skrytykowany. Zresztą, podobnie jak władze południowego miasteczka Omaui, które rozważały wprowadzenie zakazu posiadania kotów.

wiadomościdzikie kotyzwierzęta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (25)