W kosmosie "leżą" pieniądze. Polska może po nie sięgnąć
Za pół wieku będziemy wydobywać cenne złoża na Księżycu. Niemożliwe? Współzałożyciel polskiej firmy kosmicznej wierzy, że są na to szanse.
19.10.2017 | aktual.: 20.10.2017 12:34
Danuta Dobrzyńska-Schimmer, New Europe 100: Co się musi stać, żeby Polska stała się kosmiczną potęgą?
*Dr Grzegorz Brona, współzałożyciel firmy Creotech Instruments S.A: *Czekamy na “polski krajowy program kosmiczny”. Jest już w opracowaniu. Zajmuje się tym Polska Agencja Kosmiczna. Powstała strategia kosmiczna. Żeby jednak została wykonana, musi być program, który definiuje konkretne źródła finansowania i terminy na opracowanie rozwiązań. Powinien zawierać plan rozwoju przemysłu kosmicznego pod kątem wymagań krajowych i określać usługi i systemy, jakie są potrzebne instytucjom czy polskiemu wojsku. Musi też zapewnić wsparcie rozwoju takich technologii. Za 50 lat widzę polski przemysł kosmiczny na innych asteroidach i na Księżycu wydobywający cenne substancje.
Czym teraz zajmuje się Creotech?
Zajmujemy się Space 4.0. Jest to trend związany z podbojem kosmosu - okres komercjalizacji kosmosu przez niewielkie firmy czy start-upy. Takie, które potrafią wyprodukować coś szybciej, taniej, lepiej i większej ilości. My oferujemy usługi dla innych firm z sektora Space 4.0. Zobaczyliśmy, jakie narzędzia można im zaoferować, i wybraliśmy trzy takie obszary. Jest to analiza danych satelitarnych - Creotech przygotowuje gotową infrastrukturę. Proponujemy też platformy satelitarne i monitoring śmieci kosmicznych. Warto zwrócić uwagę, że w ciągu najbliższych pięciu lat wzrośnie liczba satelitów na orbitach okołoziemskich. Wzrośnie więc także zagrożenie związane z większym “ruchem” - mogą to być wypadki satelitów czy zderzenia ze śmieciami kosmicznymi. Chcemy monitorować drogę satelitów, a naszą ofertę kierujemy do firm, które je wysyłają, oraz do ubezpieczycieli.
W tym biznesie trzeba działać globalnie. Z kim współpracuje Creotech?
Zaczęliśmy od zleceń dla Europejskiej Agencji Kosmicznej - agencji niezależnej od Unii Europejskiej. Jednak chcąc pozostać na tym rynku, nie wolno ograniczać się do jednego partnera. Szukaliśmy również klientów komercyjnych w postaci wielkich firm typu Airbus. Teraz głębiej wchodzimy w rynek Space 4.0. Szukamy małych firm, którym możemy konkretne usługi świadczyć.
Dr Grzegorz Brona, współzałożyciel firmy Creotech Instruments S.A
Jest ich dużo na rynku?
Tak. Powstają na całym świecie w szybkim i imponującym tempie. W następnych latach - czyli od 5 do 10 lat - planowanych jest około 30 konstelacji satelitarnych wyprodukowanych tylko przez te niewielkie start-upy, które w tej chwili powstają.
Pieniądze leżą w kosmosie? Na czym dokładnie polega ten biznes?
Biznesowym celem nie jest wysłanie sondy na Marsa. Zarabia się np. na telekomunikacji - świadczenie usług przy pomocy satelitów, przesyłanie np. sygnału telewizyjnego. Drugi obszar to sygnały GPS. Trzeci to obrazowanie Ziemi - dzięki takim danym możemy optymalizować rolnictwo i ostrzegać przed zagrożeniami oraz reagować na nie. W tej chwili mówi się jeszcze o czwartej gałęzi, jaką jest górnictwo kosmiczne. To przyszłościowy obszar, choć raczej w perspektywie 50 lat. To pozyskiwanie materiałów kopalnych z asteroid czy Księżyca. Na przykład po to, by otworzyć niewielką fabrykę satelitów na orbicie, bez konieczności ekspediowania na nią materiałów z Ziemi.
Gdyby teraz zakładał pan start-up, w który obszar by pan zainwestował?
Wszystkim start-upom radziłbym skupić się na obserwowaniu Ziemi. Powód jest jeden - do tej pory obserwacje były domeną dużych, globalnych firm z ogromnym kapitałem. Pojawia się jednak coraz więcej start-upów, które działają niezależnie. Jest więc mnóstwo danych, które należy wykorzystać. Nie trzeba już budować całej satelity. Można skoncentrować się na tych danych, które dostarczają, by poprawić biznesowe działania innych firm. Jeżeli ktoś wymyśli dobre zastosowanie materiałów satelitarnych, to jestem przekonany, że może być kolejnym Facebookiem czy Googlem. Trzeba tylko wiedzieć, do czego tych danych można użyć.
Creotech to polska firma. Z kim w Polsce współpracujecie?
Na początku takich firm było niewiele. Rynek był zamknięty dla polskich podmiotów. Po przystąpieniu w 2014 roku Polski do Europejskiej Agencji Kosmicznej zaczęły powstawać. Obecnie jest ich kilkadziesiąt. Mamy nadzieję, że w przyszłości firm kosmicznych będzie jeszcze więcej.
W Polsce jest pewien problem na styku nauki i biznesu. Widzi pan szanse rozwoju, by sytuacja się poprawiła?
Obszar kosmiczny w Polsce jest na tyle mały, że nie pojawiają się w nim tarcia pomiędzy firmami czy instytucjami naukowymi. Wręcz przeciwnie - instytucje zdają sobie sprawę z tego, że trzeba wyszkolić odpowiednich pracowników dla rodzącego się przemysłu kosmicznego. Współpracujemy z szeregiem politechnik i uniwersytetów w całej Polsce. Coraz częściej sami mówimy uczelniom, jaki produkt jest potrzebny i co trzeba opracować.
Polskie instytucje naukowe są w stanie “wyprodukować” pracowników dla branży kosmicznej?
Przez pewien czas myśleliśmy, że będzie z tym problem. Zdaliśmy sobie jednak sprawę z tego, że dobry pracownik sektora kosmicznego to po prostu dobry inżynier. Wystarczy pół roku pracy w branży kosmicznej, by nabrał cech dobrego inżyniera kosmicznego. Szukamy więc dobrych, myślących specjalistów elektroników, programistów, mechaników. Mniej potrzebne jest “kosmiczne” doświadczenie, bo ten rynek w Polsce dopiero się przecież rodzi.