Uważaj, gdy robisz zdjęcie karty pokładowej. Twoje dane są dostępne dla każdego
Dzielenie się swoją prywatnością w mediach społecznościowych niesie za sobą wiele zagrożeń. Niedawno mogła się o tym przekonać Kinga Rusin, która udostępniła na Facebooku swoją kartę pokładową przed jednym z lotów.
13.06.2019 | aktual.: 13.06.2019 22:42
Facebook, Instagram i inne media społecznościowe na co dzień wypełniane są po brzegi masą zdjęć użytkowników. Niektóre to typowe fotografie pamiątkowe z wakacji i portrety, ale inne mogą być narzędziem w rękach oszustów. Uważać trzeba szczególnie na (przypadkowe) udostępnianie danych osobowych i dokumentów.
Niedawno na własnym przykładzie mogła się o tym przekonać Kinga Rusin, która na Facebooku zamieściła zdjęcie karty pokładowej przed jednym z zaplanowanych lotów. Na pierwszy rzut oka można się z niej dowiedzieć tylko celu i daty podróży, ale okazuje się, że stosunkowo niewielkim wysiłkiem, w zasadzie każdy może dotrzeć do całej masy innych informacji, a nawet zmienić dane lotu.
Niektórzy obserwujący byli tego świadomi, podpowiadając w komentarzach i wiadomościach prywatnych usunięcie zdjęcia. Niestety, przez długi czas bezskutecznie, bowiem wpis zniknął dopiero po kilku godzinach. Jeden z użytkowników zdecydował się więc zaprezentować problem od kuchni, opisując "jak pilnować swoich danych podróży" na swoim blogu.
Problematyczny kod kreskowy
Głównym problemem jest widoczny na karcie kod kreskowy, który – podobnie, jak kody QR, w internecie każdy może bez wysiłku "odszyfrować". W ten sposób można zdobyć dodatkowe informacje, które umieszczono na karcie pokładowej, ale z pozoru są niedostępne. Okazuje się jednak, że nawet bez sięgania po tę metodę, da się zalogować na konto rezerwującego i poznać szczegóły jego lotu.
Blogerowi udało się w ten sposób dotrzeć między innymi do danych karty kredytowej, danych osobowych i paszportu pani Kingi. Ponadto mógł zmieniać szczegóły danego lotu, w tym nawet go odwołać. Generalnie mógł więc wywołać niemałe zamieszanie, podobnie jak każda inna osoba, która zdecydowałaby się podjąć minimalny wysiłek, aby wykorzystać podane jak na tacy dane.
Ostatecznie zdjęcie karty pokładowej zniknęło z Facebooka Kingi Rusin. Cała sytuacja miała miejsce w ubiegłym miesiącu, ale od tamtego czasu do autora bloga nikt się nie zgłosił, by w jakiś sposób ustosunkować się do jego spostrzeżeń i przestrogi.