Twitter musi wydać informacje o sympatykach WikiLeaks
Władze Stanów Zjednoczonych zrobiły kolejny krok naprzód w śledztwie przeciwko platformie demaskatorskiej WikiLeaks. Amerykański sąd federalny orzekł, że serwis mikroblogowy Twitter musi wydać Departamentowi Sprawiedliwości poufne dane na temat działaczy WikiLeaks. Chodzi o informacje takie jak adresy e-mailowe, numery telefonów, kart kredytowych i adresy IP komputerów, z których aktywiści logowali się do Twittera.
15.03.2011 | aktual.: 15.03.2011 10:54
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Trzej sympatycy Wikileaks –. wśród nich deputowana do parlamentu Islandii Birgitta Jonsdottir – usiłowali nie dopuścić przed sądem do przekazania Departamentowi Sprawiedliwości tych danych. Ich zdaniem naruszałoby to prawo do wolności wypowiedzi i do prywatności. Aktywistów wspomagały organizacje obywatelskie.
Jednak sędzia federalny Theresa Buchanan w 20-stronicowym uzasadnieniu jednoznacznie odrzuciła taki punkt widzenia. Prawnicy reprezentujący trzech działaczy zapowiadają już złożenie odwołania, o czym w sobotę donosił dziennik "The Washington Post".
Rząd USA już od dłuższego czasu próbuje zwalczać platformę WikiLeaks. Amerykańska administracja źle przyjęła ujawnienie depesz dyplomatów i raportów dotyczących wojny w Iraku i Afganistanie. Władze domagają się także informacji o komunikatach Twittera związanych z kapralem Bradleyem Manningiem. Jest on podejrzewany o przekazanie whistleblowerom tajnych dokumentów i przebywa obecnie w więzieniu w Wirginii.
wydanie internetowe www.heise-online.pl