Test telefonu HTC Desire 500

Test telefonu HTC Desire 500

Test telefonu HTC Desire 500
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
04.02.2014 13:24, aktualizacja: 04.02.2014 15:07

Na rynku telefonów komórkowych co jakiś czas pojawiają się sprzęty, przy których rzut oka na specyfikację wystarcza żeby wyrobić sobie o nich negatywną opinię. Przestarzały procesor, mało pamięci RAM, zdecydowanie zbyt niska rozdzielczość ekranu w stosunku do jego wymiarów... Od razu wiadomo, że nie będzie to nic dobrego. Czasami również zdarzają się wyjątki.

Piętą achillesową specyfikacji, tego aspirującego do przedstawiciela solidnej średniej półki smartfonu, miał być układ graficzny. Czterordzeniowy procesor, gigabajt pamięci RAM i archaiczny układ graficzny Adreno 203. To nie mogło się udać. A jednak okazało się być zupełnie inaczej. Desire 500 z każdym kolejnym dniem okazywał się coraz bardziej porządnym sprzętem. Na ile dobry się okazał? Tego dowiecie się z poniższej recenzji.

Zestaw

W zastępczym, testowym pudełku, obok telefonu otrzymałem białe akcesoria w postaci kabla microUSB, zasilacza sieciowego oraz jednoczęściowych słuchawek z mikrofonem oraz jeszcze jednego kabla. Przeznaczenia tego ostatniego nie udało mi się rozszyfrować - prawdopodobnie trafił do pudełka przez pomyłkę. Zestaw sprzedażowy powinien zawierać dodatkowo tradycyjny pakiet instrukcji i resztę makulatury. Karty pamięci brak, chociaż za tę cenę można byłoby się jej spodziewać.

Wygląd

HTC użyło w Desire 500. charakterystycznej dla swoich ostatnich modeli, obudowy o zaokrąglonych rogach i szerokim otworze głośnika rozmów. Na pierwszy rzut oka od razu przywiodła mi ona na myśl model One S. Testowany model był do niego zbliżony również wymiarami: 131,8 x 66,9 x 9,9 mm, które są o około milimetr większe z każdej strony oraz okazał się być minimalnie cięży i jego masa wynosi 123 gramy. Przód telefonu zawiera wyświetlacz o przekątnej 4,3 cala, głośnik słuchawki, kamerę do wideorozmów, czujnik zbliżeniowy i oświetlania oraz diodę powiadomień oraz dwa dotykowe przyciski: wstecz i Home (pod ekranem). Jest to pierwszy telefon z Androidem, z którym osobiście się spotkałem, który nie posiada standardowych trzech przycisków (na wzór rozwiązania z HTC One)
.

Przód urządzenia czarnym kolorem ładnie kontrastuje z otaczającym go białym fragmentem obudowy. Krawędzie boczne okala bardzo ładny niebieski pasek, który posiada małą przerwę na prawym boku, pomiędzy przyciskami głośności. Są one płaskie, przez co po ciemku bardzo ciężko jest stwierdzić, czy pod ręką mamy akurat przycisk zwiększania, czy zmniejszania głośności. Lewy bok obudowy jest gładki. Na dolnej krawędzi znajdziemy gniazdo microUSB oraz mikrofon, a na górnej gniazdo Jack 3,5 mm i przycisk blokady ekranu/włącznik - również płaski i niewystający ponad krawędź obudowy, ale dobrze wyczuwalny.

Obraz
© (fot. Telepolis.pl)

Tył telefonu to dosyć ciekawa historia. Przed otrzymaniem go do testu dostałem e-mail z instrukcją zdejmowania tylnej klapki. Pomyślałem, że ktoś sobie żartuje. W końcu skoro ktoś potrafi pozbyć się klapki ze starych, mocno "zassanych" Samsungów (np. E25. lub J700, naprawdę ciężka sprawa) i zdejmował obudowę z Samsunga i8510 za pomocą wiertarki (konieczne było rozwiercenie wyrobionej śruby, nie pytajcie), to byle smartfon nie będzie stanowił problemu. I tak na tylnej klapce znajdziemy, od dołu, podłużne szczeliny głośnika, niebiesko-szary napis "beats audio", dalej duży, niebieski napis HTC oraz aparat z diodą doświetlającą w ramce, również niebieskiej. Ramka z aparatem minimalnie wystaje ponad krawędź obudowy. Telefon obejrzany z każdej strony, trzeba teraz zajrzeć do środka... Tylko jak to się zdejmuje? Nic się nie przesuwa, nic się nie podnosi, chyba jednak sięgnę po tę instrukcję. "Naciśnij kciukiem jednej ręki środek tylnej pokrywy, a następnie zdejmij pokrywę unosząc ją drugą ręką od dolnego prawego
narożnika do góry." I do tego zdjęcie poglądowe. Nijak się tego nie da zrozumieć, ale próbuję. Przyciskam z tyłu, odchylam róg obudowy i... Panika! Wypchnąłem wyświetlacz! Ale popatrzyłem dokładniej i faktycznie tak ma być. Tylna klapka, krawędzie boczne i biała ramka z przodu telefonu, to jedna i ta sama część. Wygląda to trochę tak, jakby cały telefon został włożony w plastikowy pokrowiec (dokładnie coś na wzór pokrowców silikonowych). Po zdjęciu całej pokrywy widać, że pełni ona też rolę dodatkowej anteny. W środku znajdziemy bardzo przemyślanie ułożone gniazdo na kartę SIM i kartę pamięci oraz opcjonalne miejsce na drugie gniazdo (Desire 500 występuje też w wersji Dual SIM).

Obudowa nietypowa, ale ze względu na to, że składa się z jednej części, jest bardzo zwarta, nie trzeszczy i powinna sprawnie znieść ewentualne upadki. Biało-niebieskie akcenty powodują, że telefon jest naprawdę zjawiskowy i na większości osób robił bardzo dobre wrażenie wizualne.

Wyświetlacz

Specyfikacje na stronach internetowych zawierają sprzeczne informacje na temat technologii wykonana wyświetlacza w Desire 500. Jedne z nich mówią o ekranie TFT, inne o Super LCD. Już od pierwszego spojrzenia na wyświetlany obraz nie ma wątpliwości, że wykorzystano tutaj zdecydowanie to drugie rozwiązanie. Na pochwałę zasługują przede wszystkim bardzo szerokie, praktycznie maksymalne możliwe kąty widzenia, przy których obraz nadal pozostaje czytelny oraz dobra widoczność poza pomieszczeniami. Dochodzi do tego dobre odwzorowanie kolorów, duża jasność i kontrast. Kolory biały i czarny wpadają bardziej w odcienie szarości, ale taki już urok ekranów LCD. Narzekać można na rozdzielczość, ponieważ 480 x 800 pikseli przy przekątnej wynoszącej 4,3 cala, delikatnie mówiąc, nie robi już wrażenia. Mimo wszystko rozdzielczość w niczym nie przeszkadzała mi w codziennym użytkowaniu, a pojedyncze piksele nie wypalały mi wzroku. Oczywiście przesadni esteci znajdą powody do narzekania na widoczne od czasu do czasu poszarpane
krawędzie elementów stron internetowych.

O działaniu dotyku nie można powiedzieć złego słowa. Pojemnościowy dotyk działa idealnie, jest bardzo precyzyjny, odpowiednio czuły, zero jakichkolwiek zastrzeżeń. Ekran pokrywa tafla szkła. Nie jest ona reklamowana jako szkło Gorilla lub podobny wynalazek, ale nie wykazuje tendencji do szybkiego łapania zarysowań.

Obraz
© (fot. Telepolis.pl)

Sprzęt i wydajność

Rzut oka na specyfikację telefonu przed testem skutecznie zniechęcał mnie do kierowania swojej uwagi w stronę Desire 500. Co prawda mamy tutaj czterordzeniowy procesor MSM8225Q Snapdragon 200 (1,4 GHz, Cortex-A5, 45 nm), typowy dla średniej półki gigabajt pamięci RAM, ale układ graficzny Adreno 203 nie wzbudzał mojego zaufania. Szczególnie mając w pamięci działanie gier na Desire X oraz LG L7 II opartych na tym samym układzie. Nad całością czuwa Android w wersji 4.1.2, przykryty nakładką Sense 5.0 . Z wbudowanych 4 GB pamięci do naszej dyspozycji pozostaje 3,23 GB.

W codziennym użytkowaniu nie spotkamy się z zacięciami, spowolnieniami lub innymi nieprzewidzianymi spadkami wydajności. Przy większym obciążeniu bywa... różnie. Internet działa ładnie. Przewijanie stron, otwieranie filmów z różnych odtwarzaczy, wszystko odbywa się sprawnie i płynnie. Z grami też okazało się być zaskakująco dobrze. Real Racing 3. GTA 3, NFS Most Wanted - cała trójka działała bez zastrzeżeń. Problemem okazały się być filmy w wyższych rozdzielczościach. Przy rozdzielczości 720p przycięcia zdarzają się rzadko i są minimalne, ale już podczas odtwarzania materiałów w rozdzielczości 1080p obraz zaczyna mocno klatkować i nie synchronizuje się z dźwiękiem. Na dobrą sprawę i tak zapewne mało kto będzie próbować odtworzyć filmy w HD na takim ekranie.

W testach wydajności najpopularniejszymi programami Desire 50. wypadł mocno przeciętnie. W teście programem AnTuTu uzyskał 11651 punktów, natomiast Quadrant Standard ocenił go na 4984 punkty.

Sense 5.0

Od momentu wprowadzenia czwartej wersji systemu, Android staje się coraz bardziej uproszczony wizualnie. Z wersji na wersję mamy coraz mniej efektownych animacji, trójwymiarowych efektów oraz innych cudów wizualnych. Nakładka HTC Sense w moich oczach zawsze uchodziła za najbardziej efektowną pośród sprzętów z zielonym robotem, jednocześnie będąc najbardziej łasą na zasoby sprzętowe, choć jej płynność z wersji na wersję rosła. W wersji 5.0 Sense idzie w stronę ogółu, czyli ku prostocie. Animacja aplikacji pogodowej nie powoduje już zbierania szczęki z podłogi, a cały interfejs robi się coraz prostszy, zbliżając się delikatnie do iOS, trochę przypominając to, co ostatnio spotkałem (i polubiłem) w Huawei Emotion, a miejscami nawet zbliża się do ascetycznego Windows Phone, jak we wspomnianej aplikacji pogodowej.

Po włączeniu ekranu standardowo wita nas widok zablokowanego ekranu... albo i nie wita? Jest to pierwsza opcja, którą możemy ustawić. Ekran blokady możemy wyłączyć. Może być też standardowy, wtedy widzimy na nim zegar z datą, obok niego aktualną pogodę, a u dołu ekranu możemy umieścić do czterech skrótów do dowolnych aplikacji. Kolejny schemat ekranu blokady, to produktywność. Na wyświetlaczu mogą być wyświetlane powiadomienie o wiadomościach, połączeniach i zdarzeniach w kalendarzu. Dla osób mocno obleganych wiadomościami z napiętym planem dnia jak znalazł. Dalej mamy ekran blokady dla miłośników zdjęć, z wyświetlanymi miniaturami albumów, a miłośnicy muzyki ustawią sobie blokadę z aktywnym oknem odtwarzacza.

Obraz
© (fot. Telepolis.pl)

Po przejściu przez ekran blokady widzimy pulpity. Ich ilość możemy dowolnie modyfikować, z dwoma małymi wyjątkami. Jeden pulpit jest sztywno ustawiony i jest to BlinkFeed, a maksymalna ilość pulpitów, to pięć. BlinkFeed wygląda trochę jak taki duży widget złożony z windowsowych kafelków. Możemy w nim wyświetlać aktualne informacje o naszych znajomych zebrane z serwisów społecznościowych, listę wiadomości z różnych serwisów internetowych, albo też instrukcje dotyczące telefonu i jego funkcji. W ten sposób może powstać nieskończenie długa lista, przewijana w pionie. Lista serwisów informacyjnych jest ograniczona. Możemy wybrać konkretne strony, albo też wybrać cała kategorię, jak np. sport, a na ekranie będą wyświetlane wszystkie nowości z serwisów sportowych. BlinkFeed, jak dla mnie, bardziej przeszkadza niż ułatwia życie. Zajmuje nam jeden pulpit i nie można go w żaden sposób usunąć. Do tego lista serwisów informacyjnych jest stosunkowo niewielka, a całość ma małe możliwości konfiguracji. Za to docenią go na
pewno osoby żyjące serwisami społecznościowymi.

Nowością w Sense 5.0 jest również zastosowanie tylko dwóch przycisków pod ekranem - wstecz i home. Przytrzymanie tego drugiego nie wywołuje typowego menadżera zadań, ale już szybkie dwukrotne wciśnięcie (szybkość wciśnięcia można modyfikować w ustawieniach) otwiera listę dziewięciu ostatnich aplikacji. Przesuwając którąś z nich w górę możemy ją zamknąć. Nie znajdziemy tam informacji o aktualnej ilości pamięci RAM i w sumie dobrze. Pamięci RAM na co dzień nie brakuje, a nadgorliwi użytkownicy nie będą panikować przy każdym wzroście zużycia pamięci o 1. MB.

Ostatnią rzucającą się w oczy zmianą jest to, co mocno chwaliłem w Huawei Emotion, czyli mała liczba pozycji w Menu. Ze względu na automatycznie stworzone foldery, takie jak Multimedia, Google, Narzędzia i Produktywność na starcie mamy tylko 1. pozycji, które zajmują dwa ekrany. Ikony są duże, przewijane w pionie, a całość jest bardzo przejrzysta i wygodna. Muszę przyznać, że zawsze gubię się w natłoku ikon w menu smartfonów z Androidem i nawet jak w miarę dobrze znam telefon, to i tak często mam problemy z odnalezieniem konkretnej pozycji w menu. W Desire 500 już od początku wszystko znajdowałem bez problemów.

Połączenia i wiadomości

Piąta wersja interfejsu Sense przyniosła również zmiany w widoku aplikacji telefonu. Już na starcie wita nas odmieniony dialer z bardzo ładnie prezentującą się klawiaturą, wyposażoną w funkcję Smart Dial. Cyferblat zajmuje około 2/3 ekranu, a nad nim wyświetlane są informacje o ostatnim połączeniu, wraz z ewentualnie dodanym zdjęciem kontaktu. Przesuwając ekran aplikacji w lewo mamy dostęp do całej historii połączeń z możliwością wyfiltrowania połączeń wychodzących, przychodzących itd. Idąc w prawo mamy Ulubione, gdzie najczęściej używane kontakty dodajemy sami, bez automatycznej ingerencji telefonu. Dwie ostatnie zakładki, kierując się nadal w prawo, to kontakty i grupy. Kontakty standardowo możemy uzupełnić o szereg przeróżnych pól informacyjnych, utworzyć widżet z domyślą akcją wykonywaną (np. połączenie lub wiadomość), przypisać mu dowolne zdjęcie i dzwonek.

Zasięg w Desire 50. stoi na wysokim poziomie. Coraz bardziej przekonują mnie do siebie dodatkowe anteny montowane w pokrywach baterii, bo najwyraźniej naprawdę daje to pożądany efekt. Zasięg jest naprawdę bardzo dobry, a zakrycie tyłu telefonu dłonią nie wpływa negatywnie na jego poziom. Jakości wykonywanych połączeń również nic nie można zarzucić. Zarówno głośność, jak i jakość oceniłbym jako solidne 9/10.

Obraz
© (fot. Telepolis.pl)

Okno wiadomości, to typowy dla Androida wygląd czatów. Wszystko jest bardzo czytelne i od kilku lat sprawdza się w codziennym użytkowaniu. Klawiatura, to kolejne miejsce, które przeszło kilka zmian. Do wyboru mamy standardową klawiaturę QWERTY lub alfanumeryczną oraz zagraniczne warianty, takie jak QWERTZ lub AZERTY. Pisanie wspomaga wielojęzyczna autokorekta, działająca całkiem sprawnie, ale możemy ją też wyłączyć. Tekst wprowadzać możemy też poprzez suwanie palcem po klawiszach na wzór Swype. Ta metoda działa bardzo sprawnie. Bardzo użyteczną funkcją jest możliwość włączenia strzałek do sterowania kursorem. Są one umieszczone pod klawiaturą. Funkcja naprawdę godna naśladowania. Kolejne ułatwienie widoczne jest w widoku poziomym. Przyciski na środku ekranu (F, G, H, T, Y) są szersze od tych ze skraju ekranu, dzięki czemu litery, do których musimy najbardziej wyciągnąć kciuk są łatwiej dostępne. Ogólnie rzecz biorąc, same przycisku są duże i wygodne, a wpisywanie tekstu jest proste i bardzo przyjemne.

Internet

Łączność z internetem zapewni nam typowy dla średniej półki zestaw składający się z HSPA (HSDPA do 7,2 Mb/s ; HSUPA 5,7. Mb/s), Wi-Fi w standardach b/g/n z funkcją tworzenia hot-spotu oraz do tego mamy Bluetooth w wersji 4.0 i DLNA. Do pełni szczęścia brakuje NFC. Zasięg Wi-Fi, podobnie jak zasięg sieci komórkowej, stoi na bardzo dobrym poziomie. Ze swoim routerem bez problemów łączyłem się kilkanaście metrów od domu, mając zazwyczaj połowę skali zasięgu.

Do obecności dwóch przeglądarek w Menu zdążyłem się już przyzwyczaić. Również z przyzwyczajenia częściej korzystałem z Chrome'a, ale obok przeglądarki systemowej, w której HTC trochę pogrzebało, nie można przejść obojętnie. Ma ona dwie ogromne zalety - jest bardzo szybka i wspiera wtyczkę Flash. Z pewnością ucieszy to miłośników streamów sportowych oraz stron z serialami online. Z większością z nich Desire 50. radzi sobie bardzo dobrze. Reszta stron również wyświetlana jest bardzo płynnie i poprawnie. W większości przypadków szybciej wczytywane są strony na przeglądarce systemowej, podobnie jak ich przewijanie. Nie brakuje oczywiście standardowych funkcji, takich jak możliwość otwarcia wielu kart, tryb incognito, widok pełnoekranowy, a także widok stron w układzie desktopowym. W tym przypadku zdecydowanie warto odstawić Chrome'a na bok kosztem systemowej przeglądarki.

Aparat i kamera

Desire 50. został wyposażony w aparat o rozdzielczości 8 Mpx i chwali się rozmiarem sensora wynoszącym 1/3.2'' oraz pikselem wielkości 1.4 um. Menu aparatu jest wspólne dla trybu robienia zdjęć i nagrywania filmów. Przyciskiem z aparatem robimy zdjęcia, natomiast przyciskiem z kamerą zaczynamy nagrywanie filmu. Oprócz tego w oknie aplikacji znajdziemy przycisk do włączenia diody doświetlającej, przycisk ustawień, suwak regulujący poziom przybliżenia, skróty do Galerii i efektów. Efektów jest sporo, od typowej sepii, czy odcieni szarości, przez "artystyczne" filtry rodem z Instagrama, po funkcję zniekształcania obrazu. Obraz możemy uwypuklić lub zrobić go wklęsłym. Efekt idealnie nadaje się do karykaturalnych zdjęć twarzy. Naprawdę bardzo dobra zabawa. Ogólnie rzecz biorąc, efekty dostępne w aparatach HTC zawsze należały do jednych z moich ulubionych funkcji. W Ustawieniach aparatu znajdziemy możliwość przełączenia się na przedni aparat, wybór sceny, panoramy i stabilizacji obrazu, ustawienia samowyzwalacza,
regulację obrazu i balansu bieli, zmianę ISO (100-800), wykrywanie twarzy, geotagging i siatkę. Ustawić możemy również szerokość kadru. Może on być szeroki, zwykły lub kwadratowy. Jest to standardowa regulacja proporcji ekranu, która dodatkowo reguluje rozdzielczość zdjęć, do której nie mamy dostępu w inny sposób. Oprócz tego dostępne są opcje zdjęć seryjnych. Serię zdjęć możemy ograniczyć do 20 klatek, albo też pozostawić to bez ograniczeń. Zdjęcia seryjne wykonujemy przez przytrzymanie przycisku aparatu. Będą robione do momentu zabrania palca z przycisku. Następnie wyświetla nam się podgląd wykonanych ujęć, z których możemy wybrać te najlepsze.

Obraz
© (fot. Telepolis.pl)

Zdjęcia wykonane wbudowanym aparatem, co jest bardzo rzadko spotykane, na ekranie komputera prezentują się zdecydowanie lepiej niż na ekranie telefonu. Jakość wykonywanych fotografii z pewnością powinna zadowolić przeciętnego użytkownika, który nie używa aparatu w telefonie jako głównego narzędzia do robienia zdjęć. Telefon ładnie radzi sobie z ostrością na pierwszym planie. Z obiektami w oddali bywa różnie, najczęściej zaczynają się rozmazywać i robią się nienaturalnie płaskie, ale w granicach przyzwoitości. Kolory są naturalne, jednak w słabszych warunkach potrafią zrobić się mocno sztuczne i przyciemnione. Zdjęcia w pomieszczeniach mają stosunkowo niewiele szumów i zachowują naturalne kolory. Na dużą pochwałę zasługuje tryb makro. Czasami złapanie ostrości wymaga poświęcenia dłuższej chwili, ale efekt końcowy robi duże wrażenie.

Nagrania wideo nie prezentują się tak dobrze jak zdjęcia. Obraz jest zazwyczaj mocno zaszumiony z wyraźnym ziarnem, oddalone obiekty mają duże problemy z ostrością, kolory są nienaturalnie przyciemnione. Mikrofon jest bardzo czuły i wyłapuje wszystkie dźwięki, ale z bardzo dużym natężeniem, co nie zawsze wychodzi na dobre. Na plus zasługuje przyzwoita płynność i niezła stabilizacja obrazu.

Galeria i filmy

Zdjęcia w Galerii wyświetlane według albumów, wydarzeń, lokalizacji, znajomych. W widoku albumów wyświetlane są miniatury wszystkich zdjęć. Rozmiaru miniatur nie możemy zmieniać, jak to często bywa w innych Androidach. Widok zdarzeń jest najbardziej efektowny. Zdjęcia są ułożone po datach wykonania. Pod datą, na całej szerokości wyświetlany jest pokaz slajdów, którym po dotknięciu przechodzi na pełny ekran, a pod nim kilka ostatnich zdjęć z danego dnia. Zdjęcia prezentowane według lokalizacji wyświetlane są na mapie świata, niestety nie trójwymiarowej. W ostatnim widoku wyświetlane są zdjęcia naszych znajomych z serwisów społecznościowych. Cała Galeria działa bardzo płynnie, nawet w wymagającym widoku wydarzeń.

Specyfikacje Desire 50. informują o umiejętności odtwarzania filmów w popularnych formatach DivX. W praktyce nie wygląda to jednak tak dobrze. Głównym problemem jest... brak odtwarzacza filmów. Są one widoczne wyłącznie w Galerii. A tam większość formatów nie jest obsługiwana, w tym nawet format .mp4 w rozdzielczości HD. Do oglądania filmów zdecydowanie warto zaopatrzyć się w dodatkowy odtwarzacz.

Muzyka

Po testach dwóch ostatnich modeli telefonów (L7 II i P6. patrzenie na odtwarzacz w Desire 500 sprawiało mi sporo przyjemności. Głównie przez prostszą szatę graficzną wygląda on zwyczajnie lepiej. Na ekranie wyświetlane są informacje o utworze, okładka albumu, przyciski do nawigacji, zapętlania i odtwarzania losowego oraz oś czasu. Okładka albumu oraz zdjęcie wykonawcy może automatycznie aktualizować się po każdorazowym dodaniu nowych plików do pamięci. Możemy też ustawić aktualizację tylko przez Wi-Fi. Muszę przyznać, że to bardzo użyteczna funkcja, która ładnie uzupełniła mi moje pliki z muzyką. Z poziomu odtwarzacza mamy również dostęp do serwisu Sound Hound, który sprawnie rozpozna nam tytuł piosenki lecącej np. aktualnie w radiu. Biblioteka plików oprócz standardowego filtrowania utworów pozwala nam również na sprawne ich wyszukiwanie po praktycznie dowolnym zapisanym w pliku tagu.

Obraz
© Przykładowe zdjęcie wykonane HTC Desire 500 (fot. Telepolis.pl)

Jakość odtwarzanego dźwięku stoi na bardzo wysokim poziomie. Bardzo dobra głośność w połączeniu z głębokim dźwiękiem, z bardzo porządnym i nie przesadzonym basem powodowały, że ciężko było mi się oderwać od muzyki z Desire 500. Oczywiście nie na słuchawkach z zestawu, które mimo wszystko do najgorszych nie należą. Grają dosyć głośno, trochę płasko i metalicznie, ale pomimo tego i tak biją na głowę większość "pchełek" dodawanych do telefonów. Nad jakością dźwięku można się długo rozpływać, póki nie włączymy osławionej funkcji Beats Audio. Wtedy zaczyna się koszmar. Porównanie dla wydobywającego się wtedy dźwięku jest jedno. Weźcie swój dowolny sprzęt grający, czy to jakiś stacjonarny odtwarzacz, czy też ten komputerowy, przesuńcie wszystkie możliwe suwaki equalizera maksymalnie w górę i zacznijcie słuchać. O ile jeszcze do połowy skali będzie to do przetrzymania, tak już dalej otrzymacie symfonię trzasków i przesterowań, której szybko będziecie mieli dość. Bez względu na to, czy Desire 500 podłączymy do
dowolnych słuchawek, czy też głośników, efekt zawsze będzie taki sam. Beats Audio polecam więc trzymać wyłączone, a najlepiej zapomnieć, że w ogóle istnieje.

Radio, chyba nie mogło być inaczej, jest bardzo efektownie wyglądającą aplikacją. Na ekranie wyświetlana jest aktualna częstotliwość wraz ze słupkami pokazującymi skalę jakości sygnału, oś częstotliwości i przyciski nawigujące. Opcji dodatkowych, poza dostępem do Sound Hound nie ma żadnych. Radio ładnie wyłapuje stacje i gra również bardzo dobrze. Oprócz standardowego radia FM mamy dostęp do bogatych zasobów radia internetowego TuneIn. Możliwości muzyczne Desire 50. uzupełnia dostęp do zasobów sklepu z muzyką 7Digital.

Inne aplikacje

W Menu znajdziemy też kilka dodatkowych, przydatnych na co dzień aplikacji. Do tych bardziej standardowych należy pakiet Polaris Office, który oprócz otwierania, pozwala na tworzenie i edycję plików Worda, Excela oraz Power Pointa. Do naszej dyspozycji oddano również przeglądarkę plików PDF.

Dla osób nie potrafiących rozstać się z telefonem podczas prowadzenia samochodu przewidziano specjalny tryb samochodowy. Po uruchomieniu go na ekranie wyświetlane są mocno powiększane, najważniejsze funkcje telefonu, przez co obsługa urządzenia jest dużo prostsza. Oprócz trybu dla kierowców, znalazło się też miejsce na tryb dla dzieci. Niestety nie jest to zaszyta w systemie opcja, jak w przypadku Windows Phone, a oddzielna aplikacja. Aplikacja niezbyt czytelna, po angielsku i pomimo sporej ilości dodatków i funkcji wielu może szybko do siebie zniechęcić.

Nie zabrakło standardowych aplikacji, takich jak obsługa Faceooka, Twittera oraz Map Google. Działanie GPS-u jest bardzo dobre. Telefon stabilnie trzyma sygnał, a wyszukanie bardzo dokładnej pozycji, nawet pod dachem trwa kilka sekund.

Na koniec najważniejsze - latarka. Aplikacja posiada trzy poziomy jasności, które możemy regulować przyciskiem na ekranie, a także przyciskami głośności.

Bateria

Zapotrzebowanie na energię Desire 50. zaspokaja litowo - jonowa bateria o pojemności 1800 mAh. Przy obecnych standardach można powiedzieć, że to minimum dla dzisiejszego smartfonu. Przy codziennym użytkowaniu bateria spełniła moje oczekiwania. Wykonując około 15-20 minut połączeń, wysyłając 10-15 SMS-ów, słuchając muzyki przez 1-2 godziny, dokładając do tego około godziny internetu, stałą synchronizację pogody i maksymalne podświetlenie ekranu, telefon bez problemu działał do wieczora drugiego dnia. Wynik bardzo przyzwoity i jak najbardziej akceptowalny.

Obraz
© (fot. Telepolis.pl)

Oczywiście nie mogło zabraknąć miejsca na tryb oszczędzania energii. Możemy go uruchomić ręcznie lub zdać się na automat. Po uruchomieniu trybu, telefon zmniejsza częstotliwość taktowania procesora, przyciemnia ekran i ogólnie rzecz biorąc, stara się nie przemęczać, oszczędzając poziom baterii.

Zdecydowanie zabrakło mi możliwości włączenia procentowego wskaźnika naładowania baterii. Tę informację można uzyskać dopiero po wejściu w Ustawienia i informacje o baterii, albo po pobraniu dodatkowego widgetu.

Podsumowanie

Jak wspomniałem w pierwszych zdaniach testu, bardzo pomyliłem się w przedwczesnej ocenie HTC Desire 500. Negatywne myśli zaczęły mijać już od momentu spojrzenia na bardzo ładną i dobrze wykonaną obudowę. Dalej przyszła pora na niezły ekran, pomimo stosunkowo niewysokiej rozdzielczości i idealnie zrobioną nakładkę Sense 5.0. Prosta, bardzo intuicyjna i pomimo rezygnacji z wielu efektów wizualnych, dalej będąca jedną z najładniejszych na rynku. Całość uzupełniają dobrej jakości i głośności rozmowy, płynne działanie, muzyka z najwyższej półki, ładnie działający internet i całkiem przyzwoity aparat. Telefon zrobił na mnie na tyle dobre wrażenie, że w ogólnym rozrachunku ciężko jest mi wskazać rażące wady, które dyskwalifikowały by go na tle innych modeli. Ze swojej strony - polecam.

Wady

- koszmarnie działające beats audio,
- stosunkowo niska rozdzielczość ekranu,
- stresujący proces zdejmowania tylnej klapki,
- słaba jakość nagrań wideo,
- brak systemowego odtwarzacza filmów,
- słabo wyczuwalne przyciski regulacji głośności.

Zalety

- wyświetlacz (kolory, kąty widzenia, czytelność w słońcu),
- dobra jakość połączeń i zasięgu,
- systemowa przeglądarka,
- obsługa Adobe Flash,
- jakość dźwięku,
- wygląd zewnętrzny,
- HTC Sense 5.0,
- latarka.

Ocena: 7/10

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)