Technologie chroniące przed pogrzebaniem żywcem

Strach przed byciem pogrzebanym żywcem to jedna z największych obaw człowieka, więc nic dziwnego, że już w XVIII wieku postanowiono na niej zarobić. Krążyły wówczas pogłoski o osobach zapadających w śpiączkę choleryczną, które uznawano za zmarłe, a potem budziły się w trumnach.

Technologie chroniące przed pogrzebaniem żywcem

29.10.2010 | aktual.: 29.10.2010 15:09

Strach przed byciem pogrzebanym żywcem to jedna z największych obaw człowieka, więc nic dziwnego, że już w XVIII wieku postanowiono na niej zarobić. Krążyły wówczas pogłoski o osobach zapadających w śpiączkę choleryczną, które uznawano za zmarłe, a potem budziły się w trumnach. Na amerykańskich wsiach i w miasteczkach zaczęły powstawać lokalne warsztaty specjalizujące się w środkach bezpieczeństwa dla tych, którzy już przeszli na tamten świat (tylko czy na pewno?).

Jedno ze specjalnych rozwiązań widać na zdjęciu powyżej. Taki pochówek nazywano "kryptą bezpieczeństwa", ponieważ trumnę wyposażano w pokrętło do otworzenia drzwiczek. Oczywiście, dostępne od wewnątrz.

Obraz
© (fot. Gizmodo.pl)

Przykłady takich grobów można zobaczyć po dziś dzień. W latach 1930. niejaki Thomas Pursell z Williamsberga w Pensylwanii pragnął wybudować dla siebie i rodziny groby bezpieczeństwa. Mężczyzna był tak przerażony ewentualnością pogrzebania żywcem, że każdą trumnę rodzinną kazał wykładać filcem i wyposażać w narzędzia do wydostania się oraz pożywienie, aby mieć się czym pożywić przed powstaniem z grobu.

Obraz
© (fot. Gizmodo.pl)

Wcześniejsze przykłady takich miejsc pochówku świadczą o gadżeciarstwie zamożnych osób żyjących w czasach wiktoriańskich. Groby wyposażano w przewody wentylacyjne, służące do komunikacji. Jeśli grabarze lub ksiądz dostrzegli, że rura się rusza albo nie czuli przez nią zapachu rozkładającego się ciała, mieli obowiązek od razu odkopać nieboszczyka.

Wiele z innych modeli, szczególnie tych pierwszych, zaniedbywało właśnie to, co najważniejsze: zapewnienie niedoszłemu nieboszczykowi dopływu powietrza. Co ciekawe, pomyślano jednak o dostarczaniu strawy. Jeden z wynalazców kazał asystentowi pogrzebać go żywcem, a następnie spożywał kiełbaski podawane przez specjalny otwór. W ten sposób dowiódł, że jego system działa.

Obraz
© (fot. Gizmodo.pl)

XVIII-wieczne trumny bezpieczeństwa często wyposażano w dzwonek, którym osoba leżąca w trumnie mogła zadzwonić przez pociągniecie sznurkiem. Płacono grabarzom, by siedzieli przy grobie i nasłuchiwali. Zwróćmy uwagę na fakt, że jeśli nikt nie usłyszał dzwonka, system do niczego się nie przydał.

Obraz
© (fot. Gizmodo.pl)

Rynek trumien dla paranoików zamarł, kiedy medycyna rozwinęła pewne sposoby stwierdzenia zgonu. Nie przeszkadza to niektórym wyobrażać sobie, co zrobiliby, gdyby przyszło im obudzić się w grobie. Powstają modele trumien z pecetami.

Fetyszyści z klubu Sześć Stóp pod Ziemią organizują nawet spotkania, na których grzebią się parami i umożliwiają innym oglądanie w kamerze, co dzieje się w trumnie. Łatwo stwierdzić, że to nie strach przed pogrzebaniem żywcem nimi kieruje

wydanie internetowe www.gizmodo.pl

śmierćtechnologiawiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (51)