Publicystki szydziły z dyskusji polityków. YouTube uznał, że nawoływały do przemocy
Publicystki Krytyki Politycznej w serii youtube'owych filmów nabijały się z politycznych dyskusji mężczyzn, którzy dyskutowali o sprawach kobiet - nie pytając ich o zdanie. YouTube uznał, że satyryczny materiał "zachęca do przemocy i niebezpiecznych zachowań".
Nagranie nosiło tytuł "Czy bić mężczyzn?". Publicystyki w żartobliwy sposób pokazały poważny problem, zwracając uwagę na to, że "tylko 13 proc. publicystów w mediach to kobiety". A co za tym idzie, dziennikarze i politycy, dyskutując np. o aborcji, w ogóle nie biorą pod uwagę głosu kobiet i w swoim męskim gronie debatują o problemie, który nie zawsze bezpośrednio ich dotyczy. Dziennikarki postanowiły więc odwrócić rolę.
"Robimy to cytując i parafrazując PRAWDZIWE wypowiedzi polityków i publicystów. Zmiana polega tylko na tym, że ich podmiotem czynimy mężczyzn" - wyjaśniały zasady programu uczestniczki dyskusji. Ale algorytmy YouTube'a tego najwyraźniej nie zrozumiały i zapaliła im się czerwona lampka przy tytule "Czy bić mężczyzn?".
Na portalu Krytyki Politycznej możemy przeczytać wiadomość od YouTube'a, który poinformował o blokadzie kanału:
"Wasze video Przy Kawie o Sprawie: Czy bić mężczyzn zostało zgłoszone do weryfikacji. Po przejrzeniu go uznaliśmy, że łamie nasze zasady (…) YouTube nie akceptuje treści, które zachęcają do przemocy i niebezpiecznych zachowań, które mogą powodować ryzyko poważnego uszkodzenia zdrowia lub śmierci. Na przykład nie akceptujemy pokazywania uzależnienia od narkotyków, picia alkoholu i palenia przez nieletnich albo produkowania bomb. Jedyne przedstawienia takich aktywności, na jakie moglibyśmy się zgodzić, to te, które mają charakter edukacyjny lub dokumentalny i nie zachęcają do naśladownictwa" - napisano w liście.
Reakcja YouTube'a zapewne spowodowana jest licznymi zgłoszeniami.
"Te same prawicowe kręgi polityczne i ich akolici w mediach społecznościowych uznały satyryczny program Przy Kawie o Sprawie za niebezpieczny na tyle, żeby zgłosić go trollować, hejtować w komentarzach oraz zgłaszać do moderacji. Oczywiście – schlebia nam to i cieszy ich stracony czas. Tylko czemu platforma YouTube dała się na to nabrać?" - pisze Agata Diduszko-Zyglewska, publicystka Krytyki Politycznej.
Po raz kolejny widzimy, jak dużym problemem dla YouTube'a są algorytmy i jak łatwo nimi manipulować. Niedawno z podobnym przypadkiem spotkał się popularny youtuber Gracjan Roztocki, który nie mógł przeprowadzać relacji na żywo, bo zgłoszono jego piosenkę sprzed… 9 lat. Niestety YouTube nie reagował tak szybko i stanowczo w przypadku materiałów, na których widać było "twórców" pijących alkohol, zachowujących się wulgarnie czy bijących innych ludzi. Sprawą musiały zainteresować się media i prokuratora, by z serwisu zniknęło konto "Gurala".
YouTube jest w niełatwej sytuacji, bo przy tak dużej liczbie filmów, które nie trwają przecież 10 sekund, nie sposób oglądać wszystkich dokładnie i analizować. Algorytmy załatwiają sprawę, działając automatycznie, na podstawie zgłoszeń. Ale doprowadza to do kontrowersyjnych decyzji, jak w przypadku materiału "Czy bić mężczyzn?". Film mówiący o poważnym problemie znika z przestrzeni publicznej, bo został źle odczytany. Groźne, niepokojące zjawisko.