Prezydent USA może wysłać SMS do wszystkich Amerykanów. Nie każdemu to odpowiada
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Po pierwszym teście prezydenckiego systemu alarmowego w Stanach Zjednoczonych nie wszyscy Amerykanie są zadowoleni z nowych uprawnień Donalda Trumpa. Niektórzy nawet pozywają go o to do sądu.
Prezydencki system alarmowy pozwala Donaldowi Trumpowi wysłać ostrzeżenie w wypadku katastrofy naturalnej, ataku terrorystycznego lub innych zdarzeń zagrażających bezpieczeństwu publicznemu. W środę po raz pierwszy przeprowadzono test systemu. Wiadomość, która pojawiła się na ekranach Amerykanów głosiła:
Alarm Prezydencki. TO JEST TEST Narodowego Bezprzewodowego Systemu Alarmowego. Żadne czynności nie są wymagane.
Oprócz ogromnej ilości memów test przyniósł też głosy krytyki. Edward Snowden napisał na Twitterze: Nasze życia wiszą na końcu kabla. Zapytaj siebie: kto go kontroluje? Do czego jeszcze może być użyty?"
Analityk przekonuje też, że ten sam system pozwala nie tylko na wysyłanie wiadomości do wszystkich, ale również przechwytywanie od wszystkich rozmów i treści wiadomości. Inny użytkownik Twittera wyraził obawę, że jeśli system przejmą hakerzy, albo jeśli Trump stanie się dyktatorem, to Alarm Prezydencki może posłużyć do zablokowania 300 milionów telefonów w Ameryce.
O krok dalej niż pisanie obaw na Twitterze poszli trzej nowojorczycy. Złożyli oni pozew przeciwko Donaldowi Trumpowi i Williamowi Longowi, administratorowi Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego (FEMA), któremu podlega system ostrzegania przez telefony komórkowe.
W uzasadnieniu napisano, że "pozywający, którzy są amerykańskimi obywatelami nie życzą sobie otrzymywania od pozwanego Trumpa żadnych wiadomości". Argumentują, że "Trump zdobył władzę dzięki wykorzystaniu dezinformacji rozprzestrzenianej m.in. przez Twittera i standardowe media."
Głównym zarzutem pozywających jest fakt, że sygnały alarmowe wysyłane przez FEMA są obowiązkowe. Nie można z nich zrezygnować. Argumentują, że prezydent może wykorzystać system do własnych celów, bo FEMA nie kontroluje treści przekazu, a jedynie udostępnia sposób ich dostarczania do wszystkich telefonów komórkowych w USA. Pozywający przekonują, że w takich warunkach prezydent może swobodnie zdefiniować "akt terroryzmu" lub "sytuację zagrożenia publicznego" i wykorzystać system do tego, aby przekazać swoją "irracjonalną i stronniczą" wiadomość milionom ludzi.
Źródło: Cnet.com