Prezydent USA może wysłać SMS do wszystkich Amerykanów. Nie każdemu to odpowiada
Po pierwszym teście prezydenckiego systemu alarmowego w Stanach Zjednoczonych nie wszyscy Amerykanie są zadowoleni z nowych uprawnień Donalda Trumpa. Niektórzy nawet pozywają go o to do sądu.
04.10.2018 | aktual.: 07.10.2018 13:37
Prezydencki system alarmowy pozwala Donaldowi Trumpowi wysłać ostrzeżenie w wypadku katastrofy naturalnej, ataku terrorystycznego lub innych zdarzeń zagrażających bezpieczeństwu publicznemu. W środę po raz pierwszy przeprowadzono test systemu. Wiadomość, która pojawiła się na ekranach Amerykanów głosiła:
Alarm Prezydencki. TO JEST TEST Narodowego Bezprzewodowego Systemu Alarmowego. Żadne czynności nie są wymagane.
Oprócz ogromnej ilości memów test przyniósł też głosy krytyki. Edward Snowden napisał na Twitterze: Nasze życia wiszą na końcu kabla. Zapytaj siebie: kto go kontroluje? Do czego jeszcze może być użyty?"
Analityk przekonuje też, że ten sam system pozwala nie tylko na wysyłanie wiadomości do wszystkich, ale również przechwytywanie od wszystkich rozmów i treści wiadomości. Inny użytkownik Twittera wyraził obawę, że jeśli system przejmą hakerzy, albo jeśli Trump stanie się dyktatorem, to Alarm Prezydencki może posłużyć do zablokowania 300 milionów telefonów w Ameryce.
O krok dalej niż pisanie obaw na Twitterze poszli trzej nowojorczycy. Złożyli oni pozew przeciwko Donaldowi Trumpowi i Williamowi Longowi, administratorowi Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego (FEMA), któremu podlega system ostrzegania przez telefony komórkowe.
W uzasadnieniu napisano, że "pozywający, którzy są amerykańskimi obywatelami nie życzą sobie otrzymywania od pozwanego Trumpa żadnych wiadomości". Argumentują, że "Trump zdobył władzę dzięki wykorzystaniu dezinformacji rozprzestrzenianej m.in. przez Twittera i standardowe media."
Głównym zarzutem pozywających jest fakt, że sygnały alarmowe wysyłane przez FEMA są obowiązkowe. Nie można z nich zrezygnować. Argumentują, że prezydent może wykorzystać system do własnych celów, bo FEMA nie kontroluje treści przekazu, a jedynie udostępnia sposób ich dostarczania do wszystkich telefonów komórkowych w USA. Pozywający przekonują, że w takich warunkach prezydent może swobodnie zdefiniować "akt terroryzmu" lub "sytuację zagrożenia publicznego" i wykorzystać system do tego, aby przekazać swoją "irracjonalną i stronniczą" wiadomość milionom ludzi.
Źródło: Cnet.com