Prezentacja kapsuły Sarco© East News

"Od nagłej i niespodziewanej śmierci, zachowaj nas Panie!"

Łukasz Michalik
17 grudnia 2021

Możesz się znaleźć w pięknym, wybranym przez ciebie miejscu. Wsiadasz do urządzenia, przypominającego lotniskowe kapsuły sypialne. Naciskasz przycisk i robi się zimno. Umierasz.

Sarco, czyli kapsuła okrzyknięta przez media "maszyną do samobójstwa" wywołuje wiele emocji. Choć projekt urządzenia i sposób jego działania były znane od lat, dopiero pod koniec 2021 roku Szwajcaria zdecydowała o dopuszczeniu kapsuły do użytku, jako maszynę zapewniającą pomoc przy samobójstwie wspomaganym. Będą mogły z niej skorzystać osoby cierpiące na nieuleczalne choroby.

Philip Nitschke, pomysłodawca i współtwórca kapsuły Sarco
Philip Nitschke, pomysłodawca i współtwórca kapsuły Sarco© East News

Kapsuła Sarco – początkowo w postaci modelu – została pokazana światu przez dra Philipa Nitschkego w kwietniu 2018 roku podczas targów pogrzebowych w Amsterdamie. Chętni, poza prezentacją samego urządzenia, mogli założyć gogle VR i doświadczyć w wirtualnej rzeczywistości symulacji umierania.

Sam Nitschke określany jest jako "Doktor śmierć" lub - co już mniej zrozumiałe - "Elon Musk wspomaganego samobójstwa".

– W wielu krajach samobójstwo nie jest niezgodne z prawem, ale pomoc osobie w popełnieniu samobójstwa jest już zakazana. Ja proponuję sytuację, w której jedna osoba decyduje się nacisnąć przycisk... zamiast na przykład stać przed pociągiem – tak doktor wyjaśnia ideę, towarzyszącą opracowaniu urządzenia.

Aby popełnić samobójstwo z pomocą Sarco, trzeba dysponować kodem otwierającym maszynę. Jest on udostępniany po kwalifikacji – wypełnianej online ankiecie, ocenianej następnie przez algorytm, określany przez twórcę Sarco jako sztuczna inteligencja. Ma to na celu potwierdzenie możliwości użytkownika do podejmowania samodzielnych, racjonalnych decyzji. Kod jest ważny przez 24 godziny.

Co istotne, to użytkownik podejmuje decyzję o tym, gdzie chce zakończyć życie. Kapsuły są mobilne, więc można dostarczyć je np. do miejsca z pięknym widokiem. Po ułożeniu się w Sarco człowiek może wcisnąć przycisk, aktywujący działanie urządzenia: ciekły azot powoduje obniżenie temperatury, a spadek poziomu tlenu, zastępowanego azotem – utratę przytomności i szybką śmierć.

Jeden z uczestników targów pogrzebowych w Amsterdamie zakłada gogle VR i doświadcza umierania w wirtualnej rzeczywistości
Jeden z uczestników targów pogrzebowych w Amsterdamie zakłada gogle VR i doświadcza umierania w wirtualnej rzeczywistości© East News | Jasper Juinen

Cały proces jest przedstawiany jako szybki, oszczędzający cierpień, a zarazem wpisujący się w potrzeby wielu ludzi.

– Boimy się śmierci, bo nie mamy na nią wpływu – tłumaczy psycholog, Paweł Pasztyła. - Jedną z niewielu rzeczy, których zazwyczaj nie wiemy, jest czas, kiedy nasze życie dobiegnie końca. Nie mamy nad tym kontroli, a coś, czego nie kontrolujemy, budzi lęk, który mamy potrzebę redukować. Kapsuła Sarco doskonale wpisuje się w tą narrację: z nią odchodzimy na swoich zasadach, a do tego mamy możliwość to zrobić w pięknym otoczeniu, tam, gdzie wcześniej z przyjemnością możemy np. wypić kawę.

Azot zamiast tlenu

Śmiertelny proces, jaki Philip Nitschke wybrał dla swojego urządzenia, został już – niestety – wielokrotnie zweryfikowany. W jaki sposób? Warunki, jakie mają doprowadzić do śmierci w Sarco, są zbliżone do tych, panujących w magazynach owoców.

To, że przez cały rok na sklepowych półkach znajdujemy jabłka, które wyglądają na świeże, jest zasługą specyficznych warunków, w których się je przechowuje. Magazynowane są bowiem w chłodniach i komorach ULO (ultra low oxygen), gdzie stężenie tlenu oscyluje w granicach 1-2 proc., a ponad 90 proc. atmosfery stanowi azot (w powietrzu, którym oddychamy, jest zazwyczaj ok. 21 proc. tlenu i ok. 78 proc. azotu).

W takich właśnie komorach każdego roku dochodzi do śmiertelnych wypadków. Gdy z powodu rutyny lub zaniedbania ktoś z obsługi wejdzie do środka bez maski tlenowej, chcąc wykonać jakąś czynność na wstrzymanym oddechu, odruchowa reakcja np. na przypadkowe uderzenie w łokieć skutkuje wdechem. Jego następstwem jest utrata przytomności i śmierć.

Maszyna zabija człowieka

W przypadku Sarco nie ma mowy o przypadku. Dr Nitschke zakłada, że kwalifikację do skorzystania z urządzenia zapewni sztuczna inteligencja: potencjalny użytkownik będzie wypełniał ankietę online, na podstawie której algorytm oceni jego zdolność do podejmowania racjonalnych, samodzielnych decyzji.

Teoretycznie to kolejne rozwiązanie, pozwalające na zdjęcie odpowiedzialności z człowieka oceniającego stan kandydata. Zastosowanie AI tworzy jednak nową sytuację, która od lat budzi kontrowersje i obawy: możliwość podjęcia przez "maszynę" autonomicznej decyzji o pozbawieniu człowieka życia.

Z problemem tym od dawna muszą mierzyć się choćby operatorzy dronów bojowych. Podczas amerykańskiej "wojny z terrorem" jednym z narzędzi do wskazywania celów był Skynet – algorytm analizujący ogromne ilości danych i dopasowujący je do wzorca zachowania, ocenianego jako typowe dla "terrorysty".

Niestety, Skynet nie był nieomylny, czego dowodem było wskazanie jako celu ataku Ahmada Zaidana, kierownika biura Al-Dżaziry w Islamabadzie, który często podróżował do różnych miejsc w rejonie konfliktu, zmieniał miejsca zamieszkania i kontaktował się z ludźmi o reputacji, uznanej przez algorytm za wątpliwą. Na szczęście Skynet typował cele, ale nie podejmował ostatecznej decyzji – tę pozostawiono człowiekowi, który weryfikował wskazania algorytmu.

Kapsułę można ustawić w dowolnym miejscu wybranym przez umierającego
Kapsułę można ustawić w dowolnym miejscu wybranym przez umierającego© FORUM | Exit International

Problem w tym, że bezpiecznik w postaci człowieka umieszczonego w pętli decyzyjnej, został już wyeliminowany.

Znane są co najmniej dwa przypadki podjęcia przez maszynę samodzielnej decyzji o zabiciu człowieka. Jednym z nich jest atak tureckiego drona STMKargu-2, wykonany w Libii na grupę żołnierzy generała Khalifa Haftara. Drugi, wcześniejszy przypadek, to autonomiczna pułapka, która – po samodzielnym zidentyfikowaniu celu – zabiła irańskiego naukowca zajmującego się rozwojem broni atomowej, MohsenaFakhrizadecha.

Wywołuje to protesty organizacji takich jak Human Rights Watch czy podejmowane przez ONZ próby wprowadzenia zakazu używania takich maszyn. Sarco ostateczną decyzję ciągle pozostawia człowiekowi, ale o tym, czy ten człowiek może umrzeć – decyduje maszyna.

"Dobra śmierć"

Eutanazja to – z greckiego – "dobra śmierć". Słowo to nie zawsze miało jednak współczesne znaczenie. Dla starożytnych oznaczało odejście z tego świata ze świadomością umierania, ale w spokoju, bez cierpienia i po wcześniejszym uporządkowaniu istotnych spraw.

Podobnie słowa popularnej w polskiej tradycji kościelnej suplikacji - "Od nagłej i niespodziewanej śmierci, zachowaj nas Panie!" – wskazują, że pożądaną śmiercią jest ta, do której możemy się przygotować.

Współcześnie temat aktywnej eutanazji (polegającej na podjęciu działań, których następstwem jest śmierć) jest przedmiotem poważnych sporów, mających podłoże światopoglądowe i religijne. Ich osią są pytania: ważniejsze jest ograniczenie cierpienia, czy walka o możliwie długie zachowanie życia?

Prekursorem zmian prawnych, prowadzących do legalizacji eutanazji, była Holandia. W 1973 roku zapadł tam skazujący wyrok w sprawie lekarki, która – na prośbę swojej ciężko chorej matki – podała jej śmiertelną dawkę morfiny.

Wywołało to szeroki odzew wśród lekarzy, którzy deklarowali podejmowanie podobnych działań, co oznaczałoby, że również są winni przestępstwa. Przyniosło to skutek w postaci ponad 20-letniej praktyki zaniechania karania osób, uczestniczących w tzw. samobójstwach z pomocą lekarza.

Faktyczna legalizacja eutanazji nastąpiła w Holandii dopiero w 2002 roku, kiedy przepisy prawa dopuściły aktywne przerwanie życia pacjenta przez lekarza. Warunkiem jest spełnienie tzw. sześciu kryteriów ostrożności. Zgodnie z nimi lekarz musi:

• być przekonanym, że żądanie pacjenta jest dobrowolne i w pełni przemyślane;

• być przekonanym, że cierpienie pacjenta jest trwałe i nie do zniesienia, i nie ma perspektyw na poprawę stanu;

• poinformować pacjenta o jego sytuacji i perspektywach;

• dojść wraz z pacjentem do przekonania, że nie istnieje żadna rozsądna alternatywa rozwiązania istniejącej sytuacji;

• skonsultować się z co najmniej jednym niezależnym lekarzem, który po osobistym zbadaniu pacjenta musi sporządzić pisemną opinię potwierdzającą spełnienie kryteriów ostrożności wymienionych w punktach od a do d;

• zakończyć życie pacjenta lub pomóc mu w samobójstwie z zachowaniem wymogów właściwej opieki medycznej.

Możliwość aktywnego przerwania życia (co w innych krajach zostałoby sklasyfikowane jako zabójstwo) dopuszcza Belgia, Hiszpania, Holandia, Kanada, Kolumbia, Luksemburg, Nowa Zelandia i część jednostek administracyjnych Australii. Nieco bardziej rozpowszechniona jest eutanazja pasywna. Polega na celowej rezygnacji z działań, mających na celu podtrzymanie życia i jego przedłużenie.

Sarco, przynajmniej formalnie, omija te dylematy, ponieważ – co warto podkreślić – nie jest "urządzeniem do eutanazji", a raczej "urządzeniem do samobójstwa". W przypadku tego sprzętu odpowiedzialność spoczywa na osobie, która chce zakończyć życie – podejmuje ona nie tylko decyzję, ale także fizycznie uruchamia proces, którego finałem jest śmierć. Dla wielu osób może być to ważne.

- Doświadczenie pacjentów terminalnych wskazuje, że często są oni pogodzeni z perspektywą śmierci. Są spokojni, a gwałtowne reakcje są udziałem nie ich samych, ale osób z otoczenia - rodziny i bliskich. Możliwość odejścia w spokoju, w wyniku własnej decyzji może być dla tych pacjentów istotną wartością – tłumaczy Paweł Pasztyła.

EuthanasiaCoaster – śmiercionośna kolejka górska

Choć kapsuła Sarco wywołuje zrozumiałe zainteresowanie i kontrowersje, nie jest bynajmniej jedynym urządzeniem, którego zadaniem jest zapewnienie użytkownikowi "dobrej śmierci".

Od dekady znany jest także projekt kolejki górskiej o nazwie EuthanasiaCoaster. Jest to pomysł litewskiego projektanta, JulijonasaUrbonasa, który postanowił połączyć instalację, kojarzącą się zazwyczaj z dobrą rozrywką, z możliwością zakończenia życia na własnych zasadach.

EuthanasiaCoaster to kolejka o wysokości 510 metrów. Początkowa, 2-minutowa trasa wiodąca na szczyt to czas na zastanowienie się przed podjęciem ostatecznej decyzji - w najwyższym punkcie można wysiąść z kolejki i bezpiecznie wrócić na dół. Jeśli jednak pasażer zdecyduje się nie opuszczać wagonika, czeka go ekstremalny zjazd.

Euthanasia Coaster
Euthanasia Coaster © Materiały prasowe

Kolejka po nabraniu prędkości, szacowanej na 360 km/h, wjedzie w spiralę o siedmiu coraz ciaśniejszych pętlach. Zgodnie z założeniami projektanta ma to wygenerować przeciążenia rzędu 10 g (to wielokrotność przyspieszenia ziemskiego), skutkujące odpływem krwi z głowy do nóg, co prowadzi do niedotlenienia mózgu.

Zjawisko to jest znane m.in. pilotom, którzy podczas gwałtownych ewolucji są narażeni na podobne ryzyko, co początkowo objawia się widzeniem tunelowym, odwracalną utratą wzroku, a następnie utratą świadomości. W ich przypadku skutki manewrów mogą być kompensowane przez skafandry uciskowe, które – poprzez pompowanie wody lub sprężonego powietrza - ściskają odpowiednie partie ciała i są w stanie ograniczyć niepożądany wpływ przeciążeń.

Pasażerowie śmiercionośnej kolejki nie będą mieli takich zabezpieczeń – spirala została zaprojektowana tak, aby odpływ krwi z mózgu był ciągły i na tyle długotrwały, aby spowodować omdlenie i śmierć. Podobnie jak w przypadku Sarco, również i dla EuthanasiaCoaster została przygotowana prezentacja, symulująca działania urządzenia.

GDZIE SZUKAĆ POMOCY? Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.

Źródło artykułu:WP magazyn
Komentarze (380)