Nieraz nas ratują dzięki przesyłkom. Oto jak wygląda praca kuriera w czasie pandemii
Radek ma 33 lata, jest kurierem współpracującym od 3 lat z jedną z czołowych firm przewozowych. Jeździ głównie po Bełchatowie i okolicach. Spytaliśmy go, jak wygląda jego praca w czasie pandemii i jak zmieniło się nastawienie ludzi do kurierów.
27.07.2020 | aktual.: 27.07.2020 14:52
Radek Słobodzian dzień zaczyna od herbaty, najczęściej pitej już w oddziale firmy. Od kawy stroni. Jeżeli jednak się spieszy, idzie bezpośrednio na odprawę. Ta rozpoczyna się o godzinie 9. Słucha podsumowania poprzedniego dnia oraz ogłoszeń - a tych wbrew pozorom nie brakuje.
Oddział, w którym pracuje Radek, obsługuje również przesyłki celne. Potem sortowanie, przesyłki są zdejmowane z aut na taśmy sortera, rozdzielane do konkretnych kurierów i ładowane do ich busów. Jeszcze chwila biurokracji, czyli drukowanie dokumentów oraz faktur i można ruszać w drogę. Świątek, piątek, jak mawiają. Od niedawna wypadłoby dodać czy pandemia.
Podczas, gdy utknęliśmy w czterech ścianach, oni dowozili nam zakupy, kosmetyki, a nawet leki bez recepty. Raport Izby Gospodarki Elektronicznej wskazał, że 38 proc. społeczeństwa robiło w czasie największej kwarantanny zakupy przez internet. Z wyliczeń PayPala wynika z kolei, że do zdalnych zakupów i płatności kartą przekonali się również seniorzy. Połowa z nich jest gotowa w ogóle zrezygnować gotówki na rzecz transakcji bezdotykowych.
Dobre nawyki z najgorętszego okresu pandemii prawdopodobnie przetrwają. Ale wszystkie nasze zakupy, ktoś musiał wtedy dostarczyć.
Radek Słobodzian, kurier DHL Express: Któregoś razu podjeżdżam z paczką, patrzę, a z domu wychodzi do mnie pan z… dwumetrowym patykiem. Na jego końcu reklamówka, do której zostałem poproszony o wrzucenie paczki.
Paweł Hekman, WP Tech: Czyli bezpieczny dystans zachowany. Trzeba to szanować.
Często była też mowa o zostawianiu paczek w umówionym miejscu. Ale zauważyłem też, jakby ludzie trochę się nas bali. Jest to zrozumiałe. Pomimo pandemii mamy i mieliśmy jednak kontakt ze sporą liczbą osób każdego dnia. Ale zmiany w naszej pracy nie są drastyczne.
Na pewno pomogły też szeroko rozumiane technologie. Mamy komórki, więc nie musimy przychodzić do ludzi i z nimi rozmawiać twarzą w twarz. W ogóle nie wyobrażam sobie tej pracy bez smartfona.
Zmiany w dostawach pojawiły się szybko.
Organizacja pracy przyszła faktycznie błyskawicznie. Podam przykład. Do tej pory musieliśmy przy każdej paczce, prosić klienta o podpis na terminalu kurierskim. Podczas pandemii mogliśmy z tego zrezygnować. To umożliwiło uniknięcie bezpośredniego kontaktu, co z kolei zwiększyło bezpieczeństwo wszystkich. Klienci niejednokrotnie sami wychodzili z inicjatywą i dzwonili z prośbą, żeby paczkę zostawić czy to pod drzwiami, czy pod klatką.
U pana zawód kuriera to był wybór czy przypadek?
Trochę przypadek. Początkowo znalazłem się w tym zawodzie na przeczekanie. Z czasem okazało się, że to w sumie jest fajna robota, więc po prostu zostałem.
Ta "fajność" zmieniła się czasie pandemii? Wyobrażam sobie, że widmo jeżdżenia w zasadzie "na linii frontu" mogła przerażać.
Początki pandemii dotknęły wszystkie branże. Chyba żadna nie wyszła z tego bez szwanku. Kurierzy nie są tu wyjątkiem. Na początku były obawy, zwłaszcza kiedy nie było do końca wiadomo, z czym mamy do czynienia i jak sobie z tym radzić. Z biegiem czasu wszystko zaczęło się klarować, ale lampka ostrzegawcza świeci się z tyłu głowy bez przerwy. Także i teraz.
W trakcie tego najbardziej rygorystycznego momentu kwarantanny tych zamówień przybyło?
Z perspektywy jednostki, w której pracuję, bo nie mogę bowiem mówić za innych, widać było mniejszą liczbę paczek z Chin. Ogólnie liczba zamówień spadła. Nie drastycznie, ale zauważalnie. Wzrosła natomiast liczba paczek od i do osób prywatnych. Do tej pory dostarczałem przesyłki głównie firmom przemysłowym. Wiązało się to z zamknięciem większości zakładów: przestali wysyłać, siłą rzeczy też nie odbierali.
Kolejne tygodnie to były stopniowe powroty do "nowej normalności". Ale pojawiły się też pomiary temperatury na wjazdach do firm, obowiązek wjazdu w maseczce i rękawiczkach, a także inne miejsca pozostawienia przesyłki niż dotychczas.
A z nim ryzyko.
Obawa była. Dlatego też na początku wybuchu pandemii wziąłem kilka dni wolnego. Głównie po to, żeby oswoić się z całą sytuacją, która dla każdego była nowa i niecodzienna. Ale wiedziałem też, że moja nieobecność dokłada pracy kolegom i koleżankom, więc prędzej czy później trzeba było wrócić. Całe szczęście firma zapewniła nam od samego początku maseczki, rękawiczki i płyny do dezynfekcji. A mówimy o samym początku pandemii, kiedy trudno było dostać cokolwiek.
Ważna była też samoświadomość. Osobiście pilnowałem się cały czas, w szczególności jeżdżąc do szpitali . Początkowo nie było to łatwe, ale weszło w nawyk i stało się rutyną.
Dziś, kiedy trwają kolejne etapy odmrażania państwa, widać rozprężenie w społeczeństwie?
Różnice widać gołym okiem. Na samym początku na ulicach Bełchatowa były pustki. Przez miasto przejeżdżało się płynniej niż nocą. Żadnych korków, ruch praktycznie zerowy. Dziś wszystko w zasadzie wróciło do normy znanej sprzed kilku miesięcy. Mało kto nosi maseczki. Ludzie zakładają je ewentualnie do sklepu i to też nie wszyscy. To samo tyczy się doręczeń. Ale propozycje zejścia po paczkę pod blok zdarzają się znacznie częściej niż dotychczas.
Nie chcę powtarzać stereotypów, ale kurierzy nie wszystkim kojarzą się pozytywnie. Krążą legendy o rzucaniu paczkami, sam miałem do czynienia z przypadkiem, gdy zadzwonił do mnie pan z rozbrajającym komunikatem: mam dla pana paczkę, ale coś z niej cieknie. Po czym zapytał: chce ją pan odebrać?
Albo zostawiają samo awizo. Wejdę ci w słowo, ale funkcjonuje w naszym środowisku żart, gdzie piętra liczy się w blokach: parter, pierwsze, awizo, awizo, awizo (śmiech). Prawda jest jednak zupełnie inna, a te opinie o nas to jednak stereotypy.
Wracając do mojego pytania: czy podczas pandemii zmieniło się trochę nastawienie do kurierów?
Nie wydaje mi się, żeby jakaś wrogość była przed czy w trakcie pandemii. Ja jej przynajmniej nie odczułem. Wiadomo, że zawsze znajdzie się jednostka, która jest nastawiona na "nie". Trudno mi też wypowiadać się za wszystkich kurierów. Sam staram się wykonywać swoją pracę tak, żeby nikt nie mógł się o nic przyczepić.
Ale robię to też dla siebie. Wolę poczekać aż klient sprawdzi czy droga paczka, którą zamówił jest kompletna i cała, niż być wzywanym później z drugiego końca miasta. Dlatego powtórzę: ja tej wrogości nie odczuwam. Na palcach jednej ręki mógłbym wyliczyć jakieś nieprzyjemne sytuacje.
Patrząc już na same przesyłki – zmieniła się zawartość wysyłanych i odbieranych rzeczy?
Nie zaglądamy rzecz jasna, do paczek, ale zwłaszcza te przychodzące zza granicy muszą być dokładnie opisane. Stąd wiemy, że bardzo dużo z nich zawierało maseczki. Niektóre firmy kupowały ich tyle, jedno zamówienie wypełniało cały bus. Więcej było też przesyłek medycznych.
Godziny pracy zmieniły się w czasach pandemii?
Przeciwnie. W niektóre dni jeździliśmy krócej bo i paczek bywało mniej. Ale niektórzy z nas nie mogą pracować w ogóle. Mają dzieci w domach itd. I wtedy przejmujemy ich zlecenia. Pomagamy sobie.
Myślę, że zmieni się tak samo, jak i twoja czy kogokolwiek innego. Zaczniemy bardziej zwracać uwagę na podstawową higienę. Po dotknięciu jakichś powierzchni odruchowo sięgam po płyn dezynfekujący. Weszło mi to w krew. Natomiast o dalszej przyszłości trudno rozmawiać. Niektórzy twierdzą, że na jesień czeka nas druga fala koronawirusa. Więc tak naprawdę trudno ustalić, kiedy ten koniec pandemii miałby nastąpić.