Iphone'ów nie kupuje się głową a genitaliami
Wyznawcy Apple'a nie kierują się przy zakupie rozsądkiem, a pierwotną żądzą. "Jaskiniowiec w każdym z nas pragnie roleksa, lamborghini albo produktu Apple" - pisze Scott Galloway w książce "Wielka Czwórka"
24.09.2018 | aktual.: 25.09.2018 12:35
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Apple ma 14,5 proc. udziału w rynku smartfonów, a zgarnia 79 proc. zysków ze światowej sprzedaży tych urządzeń. Czy taka ogromna różnica jest rezultatem tego, że telefony Apple są lepsze od konkurencji? Nie. Każdy, kto miał okazję przetestować modele Apple oraz flagowce od konkurencji, wie, że produkty te dzielą głównie szczegóły. Może zatem to magia "ekosystemu" Apple'a, o którym tak chętnie mówią jego klienci. Według autora książki o Amazonie, Apple'u, Facebooku i Google'u - to też nie najważniejszy powód.
Apple może być krytykowany, ale nie przestanie być uwielbiany
Sukces Apple'a, który pozwala mu zgarniać prawie 80 proc. zysków z rynku smartfonów, polega na tym, że Apple nie jest marką technologiczną tylko marką luksusową. A marki luksusowe mają w naszym życiu specjalną pozycję.
- Wystarczy przejechać się porsche nawet 50 kilometrów na godzinę, żeby poczuć się bardziej atrakcyjnym człowiekiem ze znacznie większymi szansami na przypadkowy seks - pisze Scott Galloway w książce "Wielka Czwórka. Ukryte DNA: Amazon, Apple, Facebook i Google".
Dlatego, według niego, żadna inna firma technologiczna nie zagrozi pozycji Apple'a w najbliższej przyszłości. Nie będzie to Samsung, który celnie punktuje braki nowych iPhone'ów prześmiewczymi reklamami. Na straconej pozycji jest tez Huawei, który rozdaje powerbanki klientom Apple'a i mówi im, że"przydadzą im się z nowym iPhonem", - odnosząc się do małej pojemności baterii najnowszych smartfonów Apple.
"Przez krocze do portfela"
Jeśli za mniejsze pieniądze można mieć tak samo wydajne, albo jeszcze lepsze urządzenie, to po co przepłacać za produkty Apple'a? Według Galloway'a odpowiedź jest prosta: z iPhonem mamy większą szansę na seks, a wyciągnięcie np. Samsunga w sytuacji towarzyskiej obniża te szanse wręcz do zera.
- Mężczyźni są zaprogramowani do agresywnej prokreacji, dlatego jaskiniowiec w każdym z nas pragnie roleksa, lamborghini, albo produktu Apple - pisze Scott Galloway. - Ten sam jaskiniowiec, myślący genitaliami, poświęci niejedno (albo zapłaci irracjonalną kwotę), żeby imponować.
Według Gallowaya wielka czwórka żeruje na naszych podstawowych instynktach
- Niektórzy klienci Apple nie chcą słyszeć, że ich wybory wynikają z nieracjonalnych decyzji - pisze Galloway. - Uważają, że są mądrzy i wyrafinowani. Dlatego racjonalizują sobie, że to ich mózg grał pierwsze skrzypce przy podejmowaniu decyzji. To po prostu lepszy telefon, powtarzają. Oprogramowanie ma intuicyjny interfejs. I spójrzmy na te wszystkie apki zwiększające wydajność. Laptopy lepiej przy nich pracują. A zegarek zachęca do zrobienia dodatkowych 3 tysięcy kroków dziennie. Ta wyższa cena jest naprawdę uzasadniona - mówią sobie
"Kult założyciela"
Na korzyść Apple działa nie tylko kultowy iPhone, którego właściciele prezentują dumnie niczym pawie swe kolorowe ogony (bo przyznajmy, że iPhone'y są "piękne", jeśli tak można powiedzieć o telefonach, a inne firmy stale je naśladują)
. Za sukcesem marki i sposobem w jaki jest postrzegana stoi wizerunek jej założyciela, Steve'a Jobsa - innowatora, wizjonera, geniusza.
- W naszej gospodarce innowacyjnej Steve Jobs stał się zbawicielem, a jego olśniewające osiągnięcie - wielki iPhone - kanałem jego uwielbienia, wyniesionym ponad inne materialne przedmioty i technologie - pisze o założycielu Apple Galloway.
Scott Galloway jest szefem firmy L2 Inc. która zajmuje się doradztwem marketingowym dla firm z Fortune 500
Paradoksalnie, wizerunkowi Apple'a pomogła też choroba i śmierć Jobsa. Nie był w końcu genialnym inżynierem - sukces pierwszy komputerów Mac to zasługa głównie jego partnera, Steve'a Wozniaka). Z kolei napisana przez jego córkę (której się wyrzekł w sądzię) książka "Small Fry" przedstawia go także, jako człowieka - delikatnie mówiąc - mało przyzwoitego.
- Można powiedzieć, że przedwczesne odejście osoby publicznej ma swoje dobre strony, między innymi uniemożliwia głupie, niszczące reputację działania oraz, jeszcze gorszy, proces starzenia - pisze Galloway. - Nie ma znaczenia, czy znakomity założyciel był draniem w prawdziwym życiu, i Apple jest tego znakomitym dowodem. Świat wykreował wokół Steve'a Jobsa kult na miarę zbawiciela.
- Ludowa mądrość każe wierzyć, że Steve Jobs dokonał wyłomu we wszechświecie - pisze Scott Galloway. - Ale nie, nie dokonał. Steve Jobs moim zdaniem napluł na wszechświat. Ludzie, którzy wstają co rano, pomagają dzieciom się ubrać, wyprawiają je do szkoły i kierują się irracjonalna pasją działania dla ich dobra - tacy ludzie naginają wszechświat. Nasz świat potrzebuje jak najwięcej domów, w których będą mieszkali naprawdę zaangażowani rodzice, a nie coraz bardziej zajebistych telefonów.
Co Apple zrobi z górą gotówki?
Autor "Wielkiej Czwórki" spekuluje co może zrobić Apple ze swoją pozycją i górą pieniędzy (firma dysponuje 243 mld gotówki) i sugeruje, że firma powinna otworzyć najnowocześniejszy na świecie, darmowy uniwersytet. Według Gallowaya Apple mógłby "złamać kartel (system edukacji wyższej – red.), który udaje, że jest dobrem społecznym, ale w rzeczywistości jest tylko systemem kastowym".
- Apple ma gotówkę, markę, umiejętności i lukę na rynku, żeby naprawdę dokonać wyłomu we wszechświecie - pisze Galloway. - Ale może równie dobrze opracować lepszy… wyświetlacz do swojego kolejnego telefonu.