Google'u, wprowadź tę jedną funkcję! Nic cię to nie kosztuje
"Zrobię kilka zdjęć, to się wybierze najlepsze". To już zwyczaj. Rezultat? Setki "kiepskich" zdjęć, które zapychają nam miejsce na dysku i w chmurze. Rozwiązanie? Wydaje się banalne, ale z jakiegoś powodu Google go nie wprowadza.
18.06.2019 | aktual.: 18.06.2019 19:43
Prawdopodobnie masz smartfona z systemem Android, to najpopularniejszy system w Polsce i na świecie. W takim przypadku raczej masz też konto Google – jest niezbędne, aby instalować aplikacje ze sklepu Google Play. Jeśli je masz, to jest spora szansa, że korzystasz też z aplikacji Google Zdjęcia. W wielu telefonach jest domyślnie zainstalowana, czasem jest podstawową galerią fotografii.
Możesz natomiast nie wiedzieć, że w aplikacji Google Zdjęcia działa "inteligentny asystent", którego zadaniem jest pomoc w organizacji twoich zdjęć. Niestety, odwala on wyjątkowo kiepską robotę.
Zbędne bajery
Jeśli po raz pierwszy usłyszałeś o asystencie w aplikacji Google Zdjęcia z powyższego akapitu, to zapoznajmy się szybko z jego możliwościami. Otwórz aplikację i na dolnym pasku kliknij ikonę "Asystent". Twoim oczom ukaże się efekt pracy Asystenta. Zaproponuje ci on m.in.: automatyczne utworzenie albumu (folderu) ze zdjęciami z konkretnego wydarzenia (np. z wakacji nad morzem), utworzenie kolażu, stylizowanego zdjęcia czy zamówienie fotoksiążki.
Kolaż? Fotoksiążka? A po co? Pierwszy to ledwie dodatkowy bajer. Drugie rozwiązanie to faktyczne zamówienie fizycznej książki z fotografiami, którą przyślą mi do domu - za sowitą opłatą. Brzmi jak funkcja, której nie użyję nigdy. A gdzie propozycje, z których skorzystam na co dzień?
Z Googlem jesteśmy związani wirtualną pępowiną. Większość z nas codziennie korzysta z przynajmniej jednej z jego usług, które często są po prostu świetne. Ale nie jest tajemnicą, że niektóre z ich produktów kończyły się spektakularną klapą - jak Google+, "świętej pamięci" już odpowiedź na Facebooka. W tym przypadku jest podobnie. Asystent wykonuje nieprzydatne cuda-niewidy, a jednocześnie nie potrafi zrobić faktycznie przydatnej rzeczy. Usunąć setek dodatkowych zdjęć, które zrobiłem, aby wybrać to najlepsze. Bo technologię Google już ma.
Zobacz także
Technologia już jest
Asystent w aplikacji Google Zdjęcia radzi sobie świetnie z wykrywaniem podobnych zdjęć zrobionych w tym samym czasie. Na tej podstawie tworzy kolaże i animacje. W aplikacji istnieje też automatyczna funkcja archiwizowania zdjęć, które asystent uzna za zbędne: zdjęcia dokumentów, zrzuty ekranu. Łącząc te dwie funkcje Google mógłby łatwo stworzyć nową, wyjątkowo przydatną.
W mojej wyobraźni taka funkcja wyglądałaby następująco. Po otworzeniu zakładki Asystent, wyświetla mi się powiadomienie "Wykryłem serię podobnych zdjęć. Czy chcesz wybrać najlepsze?"
Klikam tak i asystent prezentuje mi zdjęcia, których "zrobiłem wiecej, żeby wybrać najlepsze". Wybieram jedno lub dwa, które podobają mi się najbardziej, a asystent usuwa pozostałe z urządzenia i z chmury.
I to wszystko! Proste, a zaoszczędzi mnóstwo miejsca na dysku i mnóstwo naszego czasu.
Na co czeka Google?
Gdybym był zwolennikiem teorii spiskowych, to wcale nie uznałbym, że Google robi to specjalnie, żeby "wydoić" pieniądze na powiększenie dysku w chmurze. Nie wierzę w to, bo Google zarabia przede wszystkim na reklamach i usługach dla firm. Pieniądze zarabiane na użytkownikach kupujących u nich usługi są prawdopodobnie ułamkiem procenta w budżecie Google. Ale faktem jest, że miejsce na wirtualnym dysku się kończy i trzeba coś zrobić.
Mógłbym oczywiście skorzystać z jednej z zewnętrznych aplikacji, które posiadają funkcję, jakiej brakuje mi w Zdjęciach Google. Ale to wcale nie jest dobre rozwiązanie. W swoich telefonach zawsze mam ustawioną automatyczną i natychmiastową synchronizację zdjęć z chmurą Google, co zresztą zalecam wszystkim. Dzięki temu na każdym nowym telefonie mam wszystkie zdjęcia z ostatnich lat. Dlatego usługa, o której mówię, musi być zaszyta w Zdjęciach Google.
Niestety asystent w Zdjęciach Google przypomina mi swoją funkcjonalnością asystenta głosowego, którego Google uruchomił po polsku na początku roku. To usługa, która działa bardziej jako ciekawostka, niż przydatne narzędzie.