GIODO: lepiej poczekać na przepisy UE ws. wymazywania danych z internetu

GIODO: lepiej poczekać na przepisy UE ws. wymazywania danych z internetu

GIODO: lepiej poczekać na przepisy UE ws. wymazywania danych z internetu
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos
05.03.2012 10:55, aktualizacja: 05.03.2012 12:10

Potrzebna jest dyskusja nad przepisami dotyczącymi prawa do bycia
zapomnianym, czyli usuwania informacji o nas z internetu. Regulacje krajowe jednak nie wystarczą, bo wiele serwisów ma serwery za granicą; lepiej poczekać na przepisy UE - uważa GIODO.

Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych Wojciech Wiewiórowski odniósł się w ten sposób do zapowiedzi ministra administracji i cyfryzacji Michała Boniego, który w środę zapowiedział przygotowanie pakietu zmian legislacyjnych dotyczących wolności w internecie. Wśród nich mają być przepisy dotyczące - dotychczas nieistniejącego w regulacjach krajowych i unijnych - prawa do bycia zapomnianym, czyli wymazania danych o obywatelach, które znalazły się w internecie.

Jak mówił Boni, rząd chce przygotować krajowe regulacje maksymalnie szybko i być prekursorem w europejskiej debacie nad reformą unijnych przepisów o ochronie danych osobowych; w styczniu Komisja Europejska zaprezentowała m.in. projekt nowego rozporządzenia w tej sprawie. Boni zapowiadał też współpracę z GIODO.

"Bardzo się cieszę, że ministerstwo chce być dobrze przygotowane do dyskusji o unijnym rozporządzeniu, która to dyskusja jest jeszcze przed nami. Pamiętajmy jednak, że mnóstwo serwisów internetowych w języku polskim jest prowadzone z zagranicy, więc regulowanie tego typu zagadnienia tylko na poziomie Polski nie ma większego sensu" - powiedział PAP Wiewiórowski.

Podkreślił przy tym, że przepis unijnego projektu dotyczący prawa do bycia zapomnianym jest dość precyzyjny, ale wciąż nie został szczegółowo przedyskutowany na poziomie UE. Tymczasem pojawiają się wątpliwości, czy zawarte tam regulacje są właściwe. Unia proponuje bowiem, by serwisy, gdzie internauci umieszczają dane o sobie (np. zdjęcia) były odpowiedzialne za skasowanie ich nie tylko u siebie, ale również kopii w innych miejscach. "Właściwie jedynym rozsądnym sposobem zrobienia tego jest zamontowanie do takiego zdjęcia +tracking cookie+. Tyle tylko, że jest to zakazane przez pakiet telekomunikacyjny UE" - tłumaczy GIODO.

Pojęcie prawa do bycia zapomnianym, tłumaczone na język polski również jako prawo do zapomnienia albo prawo do wymazania (ang. "right to be forgotten" albo "right to oblivion"), pojawiło się na początku XXI w. we Francji. "Jest to prawo do tego, żeby pewne informacje, w tym informacje niepozytywne na nasz temat, nawet jeżeli są prawdziwe, zostały po pewnym czasie zapomniane przez społeczeństwo" - wyjaśnia Wiewiórowski. Analogiczną, ale znacznie starszą instytucją prawa jest - jak zauważa GIODO - zatarcie skazania, czyli uznanie go za niebyłe po upływie określonego czasu.

"Myślę, że obywatele powinni mieć prawo do bycia zapomnianym i również takie organy jak GIODO powinny mieć obowiązek im w tym pomagać" - uważa Wiewiórowski. Dodaje, że klasycznym przykładem sytuacji, kiedy internauci chcą wymazać informacje o sobie, są próby usuwania umieszczonych w sieci zdjęć z imprez młodzieżowych czy studenckich.

Jednocześnie zdaniem Wiewiórowskiego przelanie prawa do bycia zapomnianym na tekst prawny będzie bardzo trudne, bo nieprecyzyjne przepisy mogą doprowadzić do ingerencji w historię. Podał przykład usunięcia przez niemiecką Wikipedię danych zabójców aktora Waltera Sedlmayra. Jeden ze skazanych za to przestępstwo po odbyciu kary uzyskał bowiem wyrok niemieckiego sądu, zgodnie z którym jego nazwisko nie może być podawane w publikacjach o śmierci Sedlmayra, a w 200. r. wezwał administratorów Wikipedii do usunięcia swoich danych. Jego prawnicy argumentowali, że obecność tych informacji w sieci uniemożliwia ich klientowi powrót do społeczeństwa. Mimo to nazwiska zabójców Sedlmayra wciąż można przeczytać w biogramach aktora na Wikipedii w językach innych niż niemiecki.

Zapowiadany przez ministra Boniego pakiet zmian w prawie ma być efektem rozpoczynającego się w poniedziałek "Kongresu wolności w internecie". Strona rządowa planuje, że zmiany obejmą m.in. przechowywanie danych telekomunikacyjnych (np. billingów), kontrolę nad działaniami służb specjalnych, dostęp do informacji publicznej, świadczenie usług drogą elektroniczną oraz regulacje prawa autorskiego.

Rafał Lesiecki (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)