Dlaczego zdjęcia UFO są niewyraźne? Prosty eksperyment wyjaśnia tajemnicę
Internet co pewien czas obiegają zdjęcia czy nagrania UFO. Bardzo często towarzyszą im komentarze dotyczące niskiej jakości obrazu. Dzięki prostemu eksperymentowi można zrozumieć, dlaczego zdjęcia niezidentyfikowanych obiektów latających bardzo często są niewyraźne i niewiele na nich widać.
25.04.2021 18:26
Czy ktoś widział wyraźne zdjęcie UFO? Doniesieniom o spostrzeżeniu niezidentyfikowanych obiektów latających towarzyszą zazwyczaj nagrania czy fotografie, na których widać "coś" - jakiś mniej lub bardziej rozpoznawalny kształt.
Bardzo często jakość jest jednak zbyt niska, aby dało się zobaczyć istotne szczegóły, pozwalające zrozumieć, co właściwie zostało nagrane lub sfotografowane.
Warto w tym miejscu wyraźnie zaznaczyć – nie mówimy tu o różnych teoriach spiskowych czy historiach o pozaziemskich cywilizacjach, ale o UFO, czyli czymś, co znalazło się w powietrzu, ale z różnych przyczyn nie zostało rozpoznane.
Dlaczego zdjęcia UFO są niewyraźne?
Niezależnie od rozważań na temat tego, czym konkretnie jest UFO, warto jednak zastanowić się, jak to możliwe, że większość nagrań takich obiektów ma bardzo niską jakość.
Pytanie wydaje się tym bardziej zasadne, że rozwój sprzętu fotograficznego robi wrażenie. Mogłoby się wydawać, że dziś niemal każdy z nas dysponuje – w postaci smartfona - sprzętem (i przetwarzającymi zdjęcia algorytmami), który zapewnia jakość zdjęć, zarezerwowaną przed laty wyłącznie dla profesjonalistów.
W wielu przypadkach tak jest, a zdjęcia wykonane smartfonem są doskonałej jakości. Problem w tym, że zdjęcia niezidentyfikowanych obiektów są wykonywane w specyficznych warunkach: poruszający się obiekt jest zazwyczaj rejestrowany ze znacznej odległości.
Profesjonalista fotografuje "UFO"
Doświadczenie, ilustrujące jak wówczas wygląda fotografia postanowił przeprowadzić fotograf Wojciech Szul (użytkownik bialy100k na Wykopie), który pro publico bono przekazał nam swoje zdjęcia.
Pokazują one ten sam obiekt – samolot Boeing 767-322 ER, czyli potężną maszynę o długości 55 metrów, uchwyconą podczas lotu z dystansu (po uwzględnieniu pułapu i odległości) około 12,5 km. Do wykonania kolejnych fotografii posłużyły:
- Lustrzanka cyfrowa Canon 60D (18Mpix) z obiektywem 90mm (budżetowy zoom)
- Kieszonkowy aparat Canon X240 HS (12Mpix) opisany jako ZOOM x20
- Telefon Xiaomi A1 (12Mpix) - bez "zoomowania"
Wszystkie zdjęcia zostały przycięte w taki sposób, aby widoczny na nich obiekt miał podobną wielkość. Co na nich widzimy?
Czym fotografować odległe obiekty?
Jak widać popularny sprzęt, który świetnie radzi sobie przy robieniu selfie czy zdjęć kotów, w przypadku odległych obiektów rejestruje… no właśnie – to, co widać powyżej. Czyli bezkształtną plamę, bardzo podobną do tego, co widzimy na wielu relacjach dotyczących różnych "latających spodków".
To świetny przykład, który obrazuje, dlaczego owe materiały mają często marną jakość – bez profesjonalnego sprzętu, a także ogromnej wiedzy i odrobiny szczęścia trudno wykonać wyraźne fotografie odległych obiektów.
Nie bez przyczyny fotografia lotnicza nie jest powszechnym zajęciem – to nie spisek, tylko obiektywne możliwości. Podobnie jak możliwość pojawienia się na zdjęciach kształtów, które trudno zinterpretować. Fachowo wyjaśnia to Marcin Watemborski, redaktor prowadzący największy serwis fotograficzny w Polsce - WP Fotoblogia: