Czy polscy naukowcy się "wstydzą"? Wskazuje na to ich udział w europejskich badaniach

Polscy naukowcy "okopują się na wydziałach" i nie chcą nawiązywać europejskich kontaktów. Słabo znają język i wstydzą się występować. To marnowanie szans, bo dziś naukę "robi się" głównie dzięki międzynarodowym kontaktom.

Polscy naukowcy niechętnie stają przed publicznością
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Bolesław Breczko
9

Europejskie Otwarte Forum Nauki to jedna z największych imprez naukowych w Europie. W tym roku do francuskiej Tuluzy, gdzie miało miejsce Forum, przyjechało 4600 osób z 85 krajów.

- Wśród zaproszonych dyskutantów było tylko czworo naukowców z polską afiliacją – pisze dla PAP Ludwika Tomala.- Również wśród uczestników konferencji Polaków nie było wielu: aplikacja pokazała mi, że na ponad 4 tys. osób zaledwie kilkanaście to Polacy.

Autorka tekstu sugeruje, że tak niska frekwencja polskich naukowców i ich ogólne słabe zaangażowanie w tzw. networking (zdobywanie i utrzymywanie kontaktów biznesowo-naukowych) skutkuje przeniesieniem Polski na europejskie peryferie w obszarze nauki. Skutkiem jest nie tylko niższy prestiż polskiej nauki. Polscy naukowcy tracą dostęp do międzynarodowych zespołów badawczych, instytutów, grantów, a także tracą okazję na zarobienie na swoich osiągnięciach naukowych.

"Wolą chować się za plakatami"

Podobne zdanie ma "ojciec polskiego grafenu", dr Włodzimierz Strupiński, który jest jednym z najlepiej znanych polskich fizyków w Europie.

- Z ogromnym żalem patrzę na rodzimych doktorów i profesorów, którzy nie chcą brać udziału w konferencjach, występować przed publicznością, nawiązywać kontaktów i wspólnie realizować projektów - mówi w rozmowie z WP Tech dr Strupiński. - Nawet jeśli jadą już na konferencję i nawet jeśli mogliby wygłosić wykład, to wolą chować się "za plakatami".

"Plakaty" to potoczna nazwa na jeden z rodzajów wystąpień. Hierarchia podczas konferencji naukowych wygląda następująco. Na najwyższym miejscu, któremu towarzyszą największe zaszczyty i uznanie, jest otwierający wykład plenarny. Tylko najlepsi naukowcy dostają taką propozycję. Niżej są tzw. "referaty zaproszone", do których organizator imprezy naukowej sam wybiera naukowców, którzy będą mogli wystąpić.

Na trzecim miejscu w hierarchii są wystąpienia ustne bez zaproszenia. Tutaj akademicy sami zgłaszają chęć wystąpienia i komisja dopiero wybiera najciekawszych uczestników. Wszystkie trzy rodzaje wystąpień, to wystąpienia ustne przed publicznością. Ostatnim rodzajem, zarezerwowanym zazwyczaj dla doktorantów, którzy dopiero zaczynają karierę, są tzw. plakaty lub z angielskiego - postery. Są to dosłownie plakaty z krótkim opisem badań przy których stoi ich autor. Do takiej planszy mogą podejść inni naukowcy, zapytać, zagadnąć i porozmawiać.

- Postery to najmniej angażujące formy wystąpienia, ale też cieszące się najmniejszym prestiżem - tłumaczy dr Strupiński. - Niestety widzę jak moi koledzy często się na nie decydują, nie zgłaszając nawet chęci do wystąpienia ustnego. Nie wiem do końca, z czego to wynika. Czy z tremy przed publicznymi wystąpieniami, czy ze słabej znajomości języka angielskiego? Pewne jest jedno - w ten sposób ciężko wyrobić sobie nazwisko i kontakty w świecie europejskiej i globalnej nauki.

Na "nazwisko" trzeba pracować latami,

Bycie rozpoznawalnym w akademickim świecie, to nie tylko kwestia prestiżu i sławy. Często właśnie znajomości i networking rzutują na możliwość realizowania naukowych projektów, które jednocześnie posuwają naprzód samą naukę, a także wprowadzają ją do biznesu. Najlepszym na to przykładem jest właśnie osoba dr Strupińskiego.

Pracując w Instytucie Technologii Materiałów Elektronicznych, dr Strupiński stworzył z niego czołową instytucję rozwijająca technologię produkcji grafenu. Dzięki temu ITME (Instytut Technologii Materiałów Elektronicznych) weszło do europejskich sieci współpracy, m.in. do największej inicjatywy tego typu - "Graphene Flagship". Udział w projekcie Flagship nie był wcale oczywisty. Członkostwo Flagship wyłaniane jest w trybie konkursu, a poza tym władze inicjatywy nie miały w planach włączania nowych członków.

- Dzięki mojej pozycji w europejskim środowisku naukowym, Politechnika Warszawska została włączona do pracw ramach Graphene Flagship - mówi Strupinski. - Nic z tego nie byłoby możliwe, gdyby moje nazwisko nie było znane i nie potwierdzałyby go lata badań, publikacji, współpracy i konkretnych osiągnięć. Oczywiście samo nazwisko też nie wystarczy. Do tego dodają się osiągnięcia Wydziału Fizyki PW w dziedzinie materiałów dwuwymiarowych. Jedno i drugie dopiero gwarantuje sukces.

Skuteczne angażowanie się w europejskiej sieci polega nie tylko na publikowaniu w zagranicznych magazynach naukowych. To przede wszystkim współpraca opierająca się na badaniach i projektach, które przynoszą realne, często finansowe, rezultaty Według profesora Strupinskiego fakt, że Polacy są rzadko zapraszani jest efektem tego, że mało angażują się właśnie w międzynarodową współpracę.

Brak śmiałości i brak pieniędzy

Problem marginalizowania polskich naukowców potęgują problemy z pieniędzmi. Wiele czołowych zespołów naukowych pracujących w Polsce jest po prostu niedofinansowana.

- Co roku wydajemy miliony złotych na Centra Doskonałości naukowej, które biorą udział w europejskich projektach, a które po 3-4 latach są przerywane ze względu na brak dalszego finansowania - mówi w rozmowie z WP Tech prof. Maciej Żylicz z Fundacji na rzecz Nauki Polskiej.

Fundacja na rzecz Nauki Polskiej to największa, pozarządowa organizacja wspierająca badania w Polsce. Prof. Maciej Żylicz, który jest prezesem Fundacji, zdaje sobie sprawę, jak ważne dla powodzenia projektów naukowych jest działanie we współpracy z innymi jednostkami naukowymi. Dlatego jednym z głównych wymogów dla zespołów starających się o dofinansowanie z Fundacji jest udział w międzynarodowym "networku".

- Każdy z ponad 190 zespołów finansowanych z Fundacją jest w jakiejś europejskiej sieci lub ma poważnego partnera zagranicznego - mówi prof. Żylicz. - Na przykład w którymś z europejskich Flagshipów, czyli największych i najambitniejszych projektach współpracy naukowej.

Ilość, nie jakość

Innym problemem, na jaki zwraca uwagę prof. Żylicz, jest zjawisko, które określa brakiem "kultury jakości" w polskiej nauce. Tłumaczy, że mentalnie polska nauka cały czas nie może wyrwać się z epoki komunizmu, gdzie bardziej od wyników liczyło się to, kogo się zna. I że nie zawsze awansują najlepsi.

- W Polsce mamy problem oceny jakości prac naukowych - wytyka trzeci problem prof. Żylicz. - Bardziej od jakości publikacji i jej cytowań, liczy się liczba publikacji. Mam nadzieje, że wszystko to zmieni się wraz z ustawą Gowina. Najważniejsze to zmiana systemu finansowania. Na przykład teraz Polska inwestuje przeszło pół miliarda złotych w centra doskonałości, które będą działać niecałe 5 lat do 2023. Potem nie wiadomo co się z nimi stanie. Jeśli nic się nie zmieni, to po prostu znikną.

Wybrane dla Ciebie

Więcej K9 niż Krabów. Polska artyleria jest w Wojsku Polskim mniejszością
Więcej K9 niż Krabów. Polska artyleria jest w Wojsku Polskim mniejszością
Rozpoczęto instalację PIAST-Q. Komputer kwantowy na polskiej ziemi
Rozpoczęto instalację PIAST-Q. Komputer kwantowy na polskiej ziemi
Zadziwiający odcisk palca. Ma kilkadziesiąt tysięcy lat
Zadziwiający odcisk palca. Ma kilkadziesiąt tysięcy lat
Na polskim niebie pojawi się "kosmiczny wir". Będzie co podziwiać
Na polskim niebie pojawi się "kosmiczny wir". Będzie co podziwiać
Izrael zadał kolejny cios. Pierwsza taka strata Iranu
Izrael zadał kolejny cios. Pierwsza taka strata Iranu
Prawda wyszła na jaw. To oni pomogli Ukrainie w operacji "Pajęczyna"
Prawda wyszła na jaw. To oni pomogli Ukrainie w operacji "Pajęczyna"
Tajemniczy sprzęt Rosjan. Czegoś takiego Ukraińcy jeszcze nie widzieli
Tajemniczy sprzęt Rosjan. Czegoś takiego Ukraińcy jeszcze nie widzieli
Cenniejsze niż czołgi. Rosjanie otrzymują je z Zachodu
Cenniejsze niż czołgi. Rosjanie otrzymują je z Zachodu
Mutacja zapewniająca odporność na HIV. Powstała kilka tysięcy lat temu
Mutacja zapewniająca odporność na HIV. Powstała kilka tysięcy lat temu
Ile bomb GBU-57 mają USA? Liczba może zaskoczyć
Ile bomb GBU-57 mają USA? Liczba może zaskoczyć
Miał lecieć na Izrael. Dopadli wyrzutnię w ostatniej chwili
Miał lecieć na Izrael. Dopadli wyrzutnię w ostatniej chwili
"Samolot dnia zagłady" w Waszyngtonie. To latający Pentagon
"Samolot dnia zagłady" w Waszyngtonie. To latający Pentagon