Autouzupełnianie w wyszukiwarce Google naruszeniem prywatności?
27.03.2012 11:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zaczęło się od pozwu wniesionego przez pewnego Japończyka. Mężczyzna stracił pracę, ponieważ po wpisaniu jego nazwiska do wyszukiwarki Google, ta uzupełniała je o nazwy przestępstw, z którymi nie ma nic wspólnego. Sąd Okręgowy w Tokio przejął się sprawą tak bardzo, że nakazał Google wyłączenie funkcji Instant.
To pierwszy znany przypadek, by sąd zakazał administratorom wyszukiwarki udostępniania autowyszukiwania. Czy to oznacza, że i my stracimy możliwość korzystania z automatycznie generowanych podpowiedzi oraz uciechę patrzenia, co się stanie po wpisaniu do Google „Jak…”?
Historia wydaje się kuriozalna, ponieważ trudno wyobrazić sobie pracodawcę, który sprawdza zatrudnionego przez sugerowanie się autouzupełnieniami w wyszukiwarce. Nawet, jeśli Google podaje wynik „NN gwałt”. albo „NN pedofilia”. Każdy (?) wie, że zdarzają się osoby dzielące imię i nazwisko, a niektórzy pechowcy mają nawet te same dane osobowe, co znane postaci. Największym pechowcom zdarza się dzielić imię i nazwisko ze skazanymi przestępcami, innym pozostaje wieczne wyjaśnianie: „Nie, nie jestem tym Zuckerbergiem".
Powód przekonał jednak japoński sąd, że autopodpowiedź w Google przyczyniła się do utraty pracy i właściwie uniemożliwia mu znalezienia nowego etatu. Argumentował, że firma nie spełniła jego próśb z października 201. roku, by przestać wyświetlać frazy wiążące tożsamość mężczyzny z przestępstwami.
Co Google na niekorzystny dla marki wyrok z 1. marca? Firma deklaruje, że jako przedsiębiorstwo zarejestrowane w USA nie podlega japońskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Przedstawiciele Google przypomnieli także, że Instant nie wyświetla podpowiedzi, które wymyślili sobie pracownicy wyszukiwarki, tylko najczęściej wyszukiwane frazy rozpoczynające się od wpisywanych przez użytkownika słów.