90 proc. notorycznych graczy komputerowych nie jest nałogowcami
26.11.2008 12:16, aktual.: 26.11.2008 12:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Młodzi ludzie, którzy szukają pomocy w
zerwaniu z nawykiem gry na komputerze, tak naprawdę przeważnie nie
są uzależnieni - uważa założyciel pierwszej w Europie kliniki dla
osób uzależnionych od gier Keith Bakker.
Klinika działająca w Amsterdamie zajmowała się setkami młodych graczy od swojego otwarcia w 2006 r. Zmieniła jednak swój profil po odkryciu, że notoryczne granie w gry wywołane jest częściej problemem natury społecznej, niż psychicznej. W 10 proc. przepadków, uzależnienie od gier można leczyć podobnie jak alkoholizm czy narkomanię, wtedy często też jedna osoba ma objawy kilku uzależnień.
Pozostałych 90 proc., nawet jeśli gra po cztery lub więcej godzin dziennie, nie przejawia symptomów innych uzależnień i tak naprawdę nie jest nałogowcami i w ich wypadku terapia odwykowa jest nieskuteczna.
"Im dłużej pracuję z tymi dziećmi, tym mniej wierzę, że walczą z uzależnieniem. To, czego wielu z nich tak naprawdę potrzeba, to zainteresowanie ze strony rodziców i nauczycieli. To problem społeczny" - argumentuje Bakker. Dlatego klinika zaczęła kłaść nacisk na terapię społeczną i rozwijanie umiejętności komunikacyjnych pacjentów.
"Wielu z nich to nastolatki, które doświadczyły prześladowania w szkole, czują się wyobcowani" - mówi Bakker. Gry komputerowe ponadto pomagają ludziom sfrustrowanym wyładować swój gniew i zrekompensować niepowodzenia w prawdziwym życiu. Stąd częste zjawisko agresji w osób nadużywających gier zawierających przemoc. Przy czym gry nie są przyczyną a skutkiem przejawianej przez te osoby agresji. (PAP)