Policyjny nalot na 9‑letnią piratkę. Zabrali jej puchatkowego laptopa
Skandynawska policja chyba nieco przesadziła. Nalot na dziewięcioletnią podejrzaną i konfiskata jej ukochanego laptopa może być interpretowana jako objaw paranoi w kraju, z którego pochodzi The Pirate Bay.
Fińska grupa antypiracka CIAPC (The Copyright Information and Anti-Piracy Centre) ustaliła, że komputer znajdujący się pod adresem, w którym mieszkała dziewięciolatka, pobrał nielegalnie chronione prawem autorskim pliki. Ojcu dziewczynki zaproponowano ugodę: 60. euro grzywny oraz podpisanie dokumentu zabraniającego ujawniania całej sprawy. Mężczyzna nie zgodził się na te warunki. CIAPC zawiadomił więc policję. Ta z kolei zorganizowała profesjonalny poranny nalot, konfiskując wszystkie dowody, w tym laptopa córki mężczyzny.
Jak do tego doszło? Dziewczyna szukała utworów fińskiej popowej piosenkarki Chisu. Szukała ich w Google. Wyszukiwarka przekierowała dziewczynkę na The Pirate Bay. Okazało się, że nie udało jej się ściągnąć albumu (tak przynajmniej twierdzi jej ojciec), ponieważ natknęła się na tzw. fake'a (plik nazwany tak, jak pożądany przez nas materiał, a zawierający coś zupełnie innego). Na następny dzień udali się więc oboje do sklepu i kupili płytę. Jednak ta jedna wizyta na The Pirate Bay wystarczyła grupie CIAPC.
– _ Czułem się, jakby mafia zapukała do moich drzwi i żądała pieniędzy. Nie zrobiliśmy nic złego z córką. Skoro dorośli nie zawsze wiedzą jak obsłużyć komputer i jak sobie radzić w internecie, to jak można założyć, że dziewięciolatka lub osoba starsza to potrafi i wie, co robi? To absurd. Rozumiem stanowisko artystów, ale dlatego wymagane jest edukowanie społeczeństwa, a nie pozwy sądowe _ –. komentuje ojciec dziewczynki.
Na szczęście, pomoc może przyjść z zupełnie nieoczekiwanej strony: sama artystka stanowczo stwierdziła, że nikogo nie chce pozywać, a tym bardziej nie chce tego typu zainteresowania mediów jej osobą. Raczej łączenie jej z tą sprawą nie przysporzy jej fanów. Widać to choćby po facebookowym fanpage'u piosenkarki –. jest przepełniony, delikatnie mówiąc, krytycznymi opiniami na temat incydentu, których nie moglibyśmy nawet przytoczyć w tym artykule.
Nie wiadomo jak zakończy się sprawa, jednak smutne jest, że gdyby nie zainteresowanie mediów, bez wątpienia byłyby tylko dwie możliwości: albo trafiłaby do sądu, albo ojciec zapłaciłby karę, która, jak mówi, sprowadziłaby do zera świąteczny budżet rodziny.
źródło: CHIP / WP.PL