Międzynarodowa organizacja rozpatrzy przejęcie kontroli nad internetem
Od 3 grudnia 2012 roku, przez 12 dni, w Dubaju będzie obradowała organizacja złożona z przedstawicieli 193 państw. Podczas debaty zdecydują oni o dalszym kierunku rozwoju wirtualnego świata. Internet, jaki znamy, może zmienić się na zawsze.
Co to jest ITU i ITR?
ITU (International Telecommunication Union), czyli Międzynarodowy Związek Telekomunikacyjny, powstał już w 186. roku. Daje mu to tytuł najstarszej organizacji międzynarodowej. Funkcjonuje on jako wyspecjalizowana komórka ONZ, do której zadań należy standaryzacja i regulacje światowego rynku telekomunikacyjnego i radiokomunikacyjnego. 193 państwa, które wchodzą w skład ITU, to prawie wszystkie kraje należące do ONZ (z wyjątkiem Palau) oraz Watykan. Polska jest członkiem organizacji od 1921 roku.
Normy, które wprowadza ITU, zapisuje się w dokumentach o randze umów międzynarodowych. Dokumenty te określane są mianem ITR (International Telecommunication Regulations), czyli Międzynarodowymi Regulacjami Telekomunikacyjnymi. Jak sama nazwa mówi, precyzują one, w jaki sposób i według jakich zasad powinny być świadczone międzynarodowe usługi telekomunikacyjne. Przepisy te ułatwiają nawiązywanie umów między operatorami z różnych krajów, pozwalają rozwiązywać spory, dotyczą tak ważnych elementów jak np. komunikacja alarmowa na statkach.
Propozycje, których przyjęcie będzie rozważane
Posiedzenie, które ma mieć miejsce na początku grudnia, dotyczyć będzie głównie obecnego kształtu istnienia i rozwoju sieci internet. Intencją twórców nowych ITR jest to, by nowe przepisy dotyczące całego rynku telekomunikacyjnego zachowały aktualność jak najdłużej. Stąd pogląd, że nowe regulacje powinny być bardzo ogólne. W trakcie prac pojawił się jednak także pogląd przeciwny - by zwiększyć zakres dokumentu o regulacje dotyczące części rynku rozwijającej się w sposób najbardziej dynamiczny, a więc internetu. Nowe propozycje zakładają m.in.:
- przydzielenie ITU głównej roli w zarządzaniu internetem, w tym zarządzanie systemem nazw domen, przydzielaniem adresów IP, regulowaniem peeringu (partnerstwo między dostawcami usług internetowych, polegające na ustalaniu warunków wymiany ruchu między ich sieciami),
- przydzielenie ITU kompetencji w ramach bezpieczeństwa cyberprzestrzeni oraz cyberprzestępczości, w tym regulacji spamu i ochrony dzieci on-line,
- regulacje ruchu w sieciach (opłaty za zakańczanie połączeń) szczególnie związanych z ruchem VoIP,
- ograniczenie nadużywania zasobów numeracyjnych i nadużyć finansowych,
- regulowanie międzynarodowych stawek roamingowych.
Co to oznacza w praktyce?
Jeśli debata zakończy się sformułowaniem przepisów wynikających z powyższych postulatów i umieszczeniem ich w nowych ITR, zrodzi to wiele niebezpieczeństw, które w konsekwencji mogą spowodować zupełną zmianę oblicza internetu, jakie obecnie znamy.
1) Przepis: Przejęcie przez ITU kontroli nad organizacjami zarządzającymi domenami.
Groźba związana z przepisem: Jednostki te działają w tej chwili jako organizacje non-profit (np. ICANN). Wszystkie reguły dotyczące domen wyznaczane są według zasad, które obowiązują od początku istnienia internetu, a zarządy tych organizacji wybierane są... przez internautów głosujących wiadomościami e-mail. Zachowane jest więc podejście demokratyczne. Przejęcie kontroli przez ITU oznacza de facto oddanie pełnej władzy w ręce rządów państw członkowskich.
2) Przepis: Regulowana przez ITU wymiana ruchu między sieciami (peering).
Groźba: Do tej pory umowy pomiędzy dostawcami usług były sprawą poszczególnych firm i o ich warunkach decydował wolny rynek. Od teraz o umowach decydowałby ITU, narzucając z góry ich kształt.
3) Przepis: Kontrolowanie przez ITU bezpieczeństwa w sieci.
Groźba: Dzisiaj kontrola internautów przez operatorów ogranicza się w zasadzie do zapisywania ich adresów IP i czasu korzystania z sieci. Po zmianie przepisu te wymagania mogłyby zostać rozszerzone w zasadzie w dowolny sposób, np. o wymóg zapisu dokładnych stron, które przeglądamy czy plików, które ściągamy.
4) Przepis: Umożliwienie operatorom naliczania opłat za międzynarodowe połączenia internetowe.
Groźba: Pomysł jest bardzo prosty - za odwiedzenie zagranicznej strony (a raczej strony znajdującej się na zagranicznym serwerze) płacimy na takiej samej zasadzie, jak za połączenia telefoniczne w roamingu. Tworzy to kolejne źródło dochodu dla państw zrzeszonych w ITU, nakładając na internautów coś na kształt dodatkowego podatku.
Wymieniliśmy w zasadzie tylko kilka przykładów zagrożeń, ale to wystarczy, aby zrozumieć skalę problemu.
Stanowisko polskiego rządu
Do końca sierpnia 201. roku trwały w Polsce konsultacje społeczne oraz międzyresortowe w sprawie proponowanych zmian w ITR.
- _ Jesteśmy jednym z niewielu krajów, który publicznie wystawia ten dokument do konsultacji. Wystawia po to, byśmy od razu mogli powiedzieć jako polski rząd, że jesteśmy przeciwni nadmiernym regulacjom internetu, przeciwni blokowaniu stron, śledzeniu użytkowników w sieci _ - mówił na początku sierpnia minister Michał Boni.
W odpowiedzi na głosy środowiska internetowego o liberalizacji polskiej postawy wobec zmian w ITR, na koniec października Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji jeszcze raz zapewniło, że "stanowisko rządu w sprawie Międzynarodowych Regulacji Telekomunikacyjnych (ITR) w punkcie zarządzania internetem pozostaje niezmienne", a w komunikacie przesłanym do mediów minister Boni napisał:
- _ Jestem przeciwny wprowadzaniu zarządzania internetem i nie zgadzam się na propozycje zmian w tym zakresie. Jestem otwarty na dyskusje, jak funkcjonuje internet we współczesnym świecie i otwarty w stosunku do świata "sieci", ale z poszanowaniem wszelkich praw i wolności. _
Szef MAC dodał, że Polska nie może pozostać bierna w dyskusji o ochronie praw w sieci oraz bezpieczeństwie w internecie.
Co mogę zrobić, żeby pomóc?
Na razie internauci nie zwołują protestów przeciwko tworzeniu nowej sieciowej rzeczywistości. Za chwilę będzie zresztą na to za późno, gdyż w dniach 3-1. grudnia oficjele będą obradować za zamkniętymi drzwiami i decyzje, które tam zapadną, nie będą nawet musiały być ujawnione.
Jeżeli jednak chcecie coś zrobić dla sprawy, najlepiej wesprzeć akcję, którą na swoich stronach prowadzi Google, który nie zgadza się na wyłączenie z debaty najbardziej zainteresowanych stron, a więc zarówno internautów, jak i największych internetowych graczy, jak Facebook, YouTube, Skype, czy samo Google.
Możecie również przekazać swój głos sprzeciwu rządom różnych krajów przy pomocy strony What is the ITU.
Źródło: WP.PL / PAP / Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji
jg/gb/jg