Bałtyk: największy morski cmentarz na świecie. Katastrofy u wybrzeży Polski

Bałtyk: największy morski cmentarz na świecie. Katastrofy u wybrzeży Polski

Bałtyk: największy morski cmentarz na świecie. Katastrofy u wybrzeży Polski
22.02.2016 09:15, aktualizacja: 29.12.2016 08:18

Jako największą katastrofę morską najczęściej podaje się dziewiczy rejs Titanica. Może dlatego, że pochłonięci legendą brytyjskiego liniowca nie pozostawiamy miejsca na pamięć o innych tragicznych incydentach. Eksperci często powtarzają, że największym morskim cmentarzem, wbrew pozorom, jest... Morze Bałtyckie. Wśród zimnych wód akwenu spoczywa mnóstwo wraków, a każdy z nich posiada swoją własną, tragiczną historię. Największą liczbę ofiar pochłonął ten spoczywający po dziś dzień w okolicach Łeby.

Jako największą katastrofę morską najczęściej podaje się dziewiczy rejs Titanica. Może dlatego, że pochłonięci legendą brytyjskiego liniowca nie pozostawiamy miejsca na pamięć o innych tragicznych incydentach. Eksperci często powtarzają, że pod wieloma względami największym morskim cmentarzem, wbrew pozorom, jest... Morze Bałtyckie. Wśród zimnych wód akwenu - szczególnie na terenie polskiego Bałtyku - spoczywa mnóstwo wraków, a każdy z nich posiada swoją własną, tragiczną historię. Największą liczbę ofiar pochłonął ten spoczywający po dziś dzień w okolicach Łeby.

_ JS / SŁK _

1 / 5

MS Wilhelm Gustloff: największa morska katastrofa w historii

Obraz
gustloff-d-1: Bundesarchiv, Bild 183-H27992 / Sönnke, Hans / CC-BY-SA 3.0

MS Wilhelm Gustloff to największa katastrofa morska w dziejach. Zatopiony przez trzy radzieckie torpedy, wycieczkowiec zabrał na dno Bałtyku 6600 osób spośród dziesięciotysięcznego obłożenia w dniu zatonięcia. Jest też wiele źródeł, które mówią o ponad 9 tysiącach ofiar. Zarówno wrak, jak i ofiary, spoczywają na dnie Morza Bałtyckiego niedaleko Łeby.

MS Wilhelm Gustloff powstał w słynnej hamburskiej stoczni Blohm Und Voss w 1937 roku. Podczas ceremonii wodowania statku obecny był Adolf Hitler. Towarzyszył on m.in. matce chrzestnej wycieczkowca, Hedwidze Gustloff - wdowie po Wilhelmie. Niemiecki dyktator otrzymał nawet propozycję, by to jego nazwiskiem nazwać statek. Jednak ze względów propagandowych, fuhrer zadowolił się jedynie prywatną kabiną (nazywano ją apartamentem) w obawie zbyt dużego ryzyka chęci "zatopienia Adolfa Hitlera".

Jednostka była długa na 208,5 metra - to tylko 20 metrów mniej niż wysokość Pałacu Kultury i Nauki. Była w stanie rozwinąć prędkość 15,5 węzłów, czyli mniej więcej 29 km/h. W 221 dwuosobowych kabinach i 239 czteroosobowych, MS Wilhelm Gustloff mógł zabrać na pokład 1465 pasażerów oraz 500 członków załogi. Statek był piątym największym statkiem Niemiec - do wybuchu II wojny światowej pływał jedynie w charakterze wycieczkowym. Pierwszy jednoklasowy wycieczkowiec świata miał na swoim koncie rejsy po Bałtyku, Morzu Północnym i Morzu Śródziemnym, nie tylko wycieczkowe, ale także pokojowe (w liczbie 50) czy te o charakterze ratunkowym. Podczas wojny, statek przyjął charakter jednostki szpitalnej (od 22 września 1939). Następnie, od czerwca 1940 bazował w Oslo, biorąc udział w kampanii norweskiej, po czym przez cztery lata bazował w Gdyni. Gustloff o charakterze jednostki pomocniczej został wcielony do floty Kriegsmarine (marynarka wojenna III Rzeszy Niemieckiej). Wyposażony w broń przeciwlotniczą czy
wyrzutnie bomb głębinowych służył m.in. do transportu wojsk
i stanowił koszarownię personelu U-Bootwaffe. Nic wtedy nie wskazywało, że MS Wilhelm Gustloff zostanie zapamiętany jako najtragiczniejsza katastrofa morska.

2 / 5

MS Wilhelm Gustloff: Ostatni rejs

Obraz
Bundesarchiv, Bild 183-L12211 / Augst / CC-BY-SA 3.0

21 stycznia 1945 roku wydano rozkaz przystąpienia do operacji "Hannibal". W związku z działaniami armii radzieckiej, poruszającej się w kierunku dzisiejszego Trójmiasta, konieczne było ewakuowanie ludności niemieckiej z Gdańska. 30 stycznia 1945 roku statek wyruszył w eskorcie torpedowca "Lowe" w swój - jak się okazało - ostatni rejs. Warto wspomnieć, że rejs miał odbyć się dzień wcześniej, jednak przeładowany uciekinierami Gustloff nie był w stanie opuścić portu w Gdyni, co opóźniło ewakuację do następnego dnia. Nic nie zwiastowało tragedii, do której miało dojść na polskich wodach. Na pokładzie znajdowało się tego dnia 173 członków załogi, 918 oficerów i marynarzy, 373 kobiety, 162 rannych żołnierzy Wermachtu oraz aż 4424 uciekinierów z zajmowanych przez radzieckie wojska polskich terenów (liczby mogą się różnić w zależności od źródła). Według ostatnich raportów, na pokładzie MS Wilhelma Gustloffa znajdowało się około 10 tysięcy osób.

3 / 5

MS Wilhelm Gustloff: 6,5 tys. do 9 tys. ofiar

Obraz
Bundesarchiv, Bild 183-L12207 / Augst / CC-BY-SA 3.0

W okolicach Łeby, przy mijaniu Ławicy Słupskiej, statek został zlokalizowany przez dowodzony przez komandora Aleksandra Marineskę okręt podwodny S-13. Marineska wydał rozkaz storpedowania jednostki. Gustloff został trafiony trzema radzieckimi torpedami wystrzelonymi z S-13. "Za ojczyznę", "Za naród sowiecki" i "Za Leningrad" - takie napisy widniały na pociskach. Panika i kompletna dezorientacja na pokładzie przyczyniła się do największej katastrofy w dziejach - zamknięte przez dowódcę Harry’ego Wellera grodzie wodoszczelne w kadłubowej części jednostki odcięły cywilów od ucieczki. Pierwsza torpeda rozerwała dziób, druga _ przecięła _ statek na dwie połowy. Trzecia zniszczyła maszynownię. Niemal wszystkie kobiety zginęły natychmiast w wyniku eksplozji drugiego pocisku. *Pasażerów skierowano na pokład chroniony szybami pancernymi, części szalup nie udało się opuścić z powodu zamarzniętych dźwigów, część zbyt szybko opuszczanych spadła do wody, inne poprzewracały się od fal, na pokładzie dochodziło do
bójek, słychać było strzały, a ci, którzy wpadli do wody ginęli w ciągu kilku minut na skutek hipotermii. *
W ciągu godziny MS Wilhelm Gustloff znalazł się całkowicie pod wodą.
Wiele jednostek uczestniczyło w akcji ratunkowej rozbitków z wycieczkowca. Udało im się uratować zaledwie tysiąc z nich. Szacuje się, że zginęło ponad sześć i pół tysiąca osób nawet do ośmiu lub dziewięciu tysięcy, w zależności od źródła. Zwłoki ofiar były wyrzucane na wybrzeże w okolicach półwyspu, Jastrzębiej Góry czy Łeby jeszcze do połowy lutego. Według świadków, pochówku dokonywano na usteckich wydmach. Mówi się, że usteckie wydmy to jeden wielki cmentarz pasażerów Gustloffa. Tragedia, która miała miejsce na Bałtyku - biorąc pod uwagę liczbę ofiar - jest największą katastrofą morską w dziejach. 6600 osób to niemal dwa razy więcej niż liczba ludności Łeby. Dla porównania, na Titanicu zginęło 1500 osób.

Wrak Gustloffa spoczywa na głębokości ok. 45 metrów, 19 do 23 mil od łebskiego wybrzeża.

4 / 5

MS Steuben: Druga największa katastrofa w 10 dni po Gustloffie

Obraz
Bundesarchiv, N 1572 Bild-1925-079 / Fleischhut, Richard / CC-BY-SA 3.0

Morze Bałtyckie jest nazywane największym morskim cmentarzem na świecie. Jest tak głównie za sprawą działań wojennych, które miały miejsce na wodach naszego akwenu. Trzecim statkiem, który pochłonął ogromną liczbę ofiar i do tej pory spoczywa u polskich wybrzeży, jest SS General von Steuben. Zwodowany w szczecińskiej stoczni "Vulcan" w 1992 roku transportowiec był długi na 168 metrów. W 1931 roku statek spłonął w nowojorskim porcie, jednak udało się go wyremontować i przebudować na wycieczkowca. Przy okazji zmieniono nazwę z "Munchen" na "Steuben".

Od 1938 roku Steuben pełnił funkcje wojskowe, był okrętem-bazą szkoleniową niemieckich marynarzy. Natomiast, od 1944 roku spełniał rolę jednostki szpitalnej i transportowej.

9 lutego 1945 roku, Steuben wyruszył z portu w Piławie (dzisiejszy Bałtijsk) do Świnoujścia. Eskortowany przez torpedowiec T-196 i poławiacza torped TF-10, na północ od Ławicy Słupskiej, został zlokalizowany przez sowiecką łódź podwodną S-13. Ważnym szczegółem jest fakt, że okręt był dowodzony przez Marineskę - tego samego człowieka, który odpowiada za zatopienie MS Wilhelma Gustloffa. Aleksander Marineska, na dziesięć minut przed godziną 1 w nocy, 10 lutego 1945 roku, wydał rozkaz wystrzelenia dwóch torped w kierunku Steubena. Pierwsza trafiła w dziób na wysokości mostka, druga w śródokręcie w rejonie pomieszczeń kotłów. Podobnie, jak w przypadku Gustloffa, panika i niesprzyjające ewakuacji warunki uniemożliwiły pasażerom ratunek. Po niespełna trzech minutach od trafienia, kotły zaczęły eksplodować. Steuben był trawiony przez ogień i w pięć minut przechylił się na burtę. Ewakuacja była niemożliwa - pokryte lodem żurawiki odmawiały współpracy, załoga miała zbyt mało czasu na podjęcie jakichkolwiek działań. W
siedem minut Steuben znalazł się pod wodą. Uratowało się około 300 osób. Wrak zabrał ze sobą na dno 5000 ofiar.

Katastrofa miała miejsce 10 dni po zatonięciu MS Wilhelma Gustloffa. 26 maja 2004 roku wrak został odkryty na głębokości 72 metrów przez ORP Arctowski.

5 / 5

MS Goya: Trzeci największy bałtycki krzyż

Obraz
Wikimedia / Autor Nieznany / Domena Publiczna

_ W rejonie Bałtyku odwrót żołnierzy i uciekinierów zależał całkowicie od morskich transportów Kriegsmarine. Droga lądowa była bowiem dla nich całkowicie zablokowana przez Rosjan. W okresie od 23 stycznia do 8 mają 1945 roku drogą morską dotarło na zbawczy zachód 2 204 477 osób z Kurlandii, Prus Wschodnich i Zachodnich, a później także z Pomorza i częściowo z Meklenburgii (...). Straszliwymi katastrofami były tu zatonięcia statków transportowych "Wilhelm Gustloff" z 4000 i "Goya" z 7000 oraz statku - lazaretu "Steuben" z 3000 ludzi na pokładzie _

To słowa adm. Karola Donitza, głównodowodzącego Kriegsmarine i - po śmierci Hitlera - kanclerza Trzeciej Rzeszy, cytowane przez gdyniawktorejzyje.pl.

Drugim - pod względem liczby ofiar - statkiem, który spoczął na dnie Bałtyku jest właśnie MS Goya. Zbudowany w norweskiej stoczni w 1940 roku frachtowiec posiadał różne przeznaczenia, zależnie od okresu eksploatacji. Podobnie, jak Gustloff, motorowy statek brał udział w ewakuacji Pomorza. Długi na 146 metrów i szeroki na nieco ponad 17 metrów transportowiec, podczas swojego ostatniego rejsu przewoził nie tylko cywilów i rannych, ale także wojskowych, w tym 200 żołnierzy.

Niespełna cztery godziny od wyjścia z portu w Gdańsku, w pobliżu Półwyspu Helskiego, radzieckie bombowce przeprowadziły atak na odbywający się w konwoju z mniejszymi transportowcami (Kronenfels i Aegir) rejs statkiem MS Goya. Okazuje się, że uszkodzenia statku nie były jednak tak poważne, by przerwać rejs, ale wśród elementów, które uległy awarii była instalacja hydrolokacyjna. Do godziny 18:00, zakotwiczony w pobliżu Helu - Goya przyjmował na pokład pasażerów, transportowanych z portów kutrami i barkami. Ostatecznie na pokładzie znalazło się ok. 7 tysięcy osób. O godzinie 19:00 konwój ruszył w kierunku Świnoujścia.

Tuż przed północą, w pobliżu Rozewia, radziecki okręt podwodny L-3 zarejestrował na radarze szum śrub MS Goya. statek został obrany jako cel czterech torped radzieckiego stawiacza min, L-3. Okręt w ciszy wyczekiwał zbliżającego się transportowca, ustawił się w pozycji bojowej celując na największy statek konwoju. Tuż przed północą, o godzinie 23:52 zostały wystrzelone cztery torpedy, dwie z nich dotarły do statku, uszkadzając jednostkę. Ta rozerwała się na dwie części. W ciągu czterech minut Goya znalazł się pod wodą, pochłaniając co najmniej 6000 ofiar (niektóre źródła podają ponad 6600). Podczas tak szybkiego tonięcia - Goya zniknął pod taflą wody o północy - nie było najmniejszych szans na ratunek. Różnice w liczbie ofiar wynikają z niekompletnej listy pasażerów. Według źródeł, uratowano od 98 do 334 osób.

Wrak odkryto dopiero w 2002 roku. MS Goya został uznany przez Polskę za mogiłę wojenną, co oznacza, że nurkowanie w promieniu 500 metrów od miejsca spoczynku statku jest surowo zabronione.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (33)